No nareszcie wyrwałem dłuższą chwilę.
A więc po kolei:
wiek - 34 lata
waga - 114
wzrost - 177
biceps - 44
łydka - 48
udo - 67
pas - 121
Trening:
Plan jest następujący:
Siłownia - wtorek, czwartek, sobota - późny wieczór,(sobota rano),
Aeroby - wtorek, czwartek, sobota - rano,
HIIT - poniedziałek, środa, piątek - wieczorem,
Dodatkowo - codziennie 1 godzina jazdy na rowerze, według założeń i możliwości czasowych - godzina 5 rano,
Niedziela - marszobieg wczesno-poranny w trakcie którego planuję zabawę ze skakanką,
Po treningu aerobowym, z racji dobrego rozgrzania mięśni, planuję 20 minutowe rozciąganie,
Aeroby traktuję jako trening mający raczej przywracać kondycję i poprawiać wydolność.
Rozciąganie - zwłaszcza prawej nogi, w trakcie gry w piłkę kopaną bramkarz przeciwnika zrobił mi wślizgiem kąt prosty miedzy nogą a stopą ... skończyło się na kliku miesiącach gipsu, powikłaniach i w rezultacie noga jest do dupy. A i pozostałe części ciała na rozciąganiu skorzystają.
HIIT - dla mnie nowość, dużo czytałem o tym treningu w ciągu ostatnich dni, chętnie skorzystam,
Siłownia - wiadomo, trening początkującego, trzy razy w tygodniu, muszę poczuć ciężar, wyczuć na co mnie stać, odnowić w sobie nawyki techniczne,
Taki zestaw chcę pociągnąć przez 8 tygodni ... potem zmiany, będę chciał wprowadzić basen, może mniej aerobów i roweru a troszkę długiego dystansu biegowego (wytrzymałość). Zobaczę co będzie się działo z organizmem po pierwszych 8 tygodniach.
Wiem, być może uderzam z wysokiego H ... jeżeli poczuję że nie daję rady ... zmodyfikuję trening, coś zredukuję ... będę się pilnie obserwował.
Dieta.
Lekarz podczas mojego lutowego pobytu w szpitalu wymyślił dietę 1000 kalorii, bez podziały na białko, węgle, tłuszcz ... powiedział 1000 i poszedł.
Na szczęście są takie miejsca jak to i człowiek może się dużo dowiedzieć. Generalnie z dietą będzie tak - za półtora miesiąca wraca z zagranicznego stażu moja znajoma dietetyczka ... sam kilkakrotnie proponowała mi swoją pomoc, ale cóż, nie skorzystałem - wiem że kilku kolegów trenujących korzysta z jej usług i są zadowoleni. Do czasu jej powrotu postaram się jednak całkowicie zmienić moje brzydkie nawyki żywieniowe. Do tej pory najczęściej wyglądało to tak ... olewałem śniadanie, do czasu obiadu kilka mocnych i słodkich kaw, obiad jak był to był a jak nie to nie ... a wieczorem, wieczorem nadchodził czas wyżerki ... co podeszło pod rękę, czyściciel lodówki, na maksa i jeszcze ciut. No i oczywiście jeszcze ze dwie, trzy kawy mocne, słodkie wieczorem. Masakra nie. No ale wątroba się w końcu zbuntowała.
Tak więc wywalam z jadłospisu: słodycze, ciastka, ciasteczka, chipsy, colę, fast syfy, białe pieczywa, smażone i pieczyste, sosy, i wszystko to co sprawiło że jestem gruby.
A wprowadzam te wszystkie obrzydliwe ciemne ryże, pieczywa i makarony, płatki owsiane, zielone warzywa, zdrowe owoce,
gotowane piersi z kurczaka lub indyka, ryby i tym podobne.
Do czasu spotkania z dietetyczką będę się starał ograniczać węglowodany, i w miarę logicznie bilansować posiłki. Zobaczę co z tego wyniknie.
Alarm w zegarku i komórce nastawiany na co trzy godzinne wzywanie do posiłku.
Suplementacja - na razie nie skorzystam, zobaczę co będzie się działo bez, tym bardziej że moja wątroba musi odpoczywać, podpytam lekarza czym mógłbym się wesprzeć ewentualnie. Poza zieloną i czerwoną herbatą oczywiście.