A ja, mimo, że cienias kompletny jestem i amator, coś Ci konkretnie poradzę. Weźmiesz to pod uwagę, nie weźmiesz - Twoja sprawa.
Jako, że jestem zatłuszczony w takim stopniu, że mi się to nie podoba doszedłem do wniosku, że najwyższa pora coś z tym zrobić.
2 tygodnie temu wpadłem na "genialny" pomysł i wziąłem się twardo za odchudzanie. Ładowałem w siebie codziennie przez tydzień spalacz Animal Cuts oraz jeździłem "po" przebudzeniu na rowerze stacjonarnym non stop przez 2 godziny. Owe po jest w cudzysłowiu z tego względu, że rano nie chciało mi się od razu pędzić na siłownię i tak z godziny na godzinę odkładałem trening, do momentu aż dochodziło do godziny 14, 15. Wtedy to właśnie, ciągle na czczo, zabierałem się za trening. Morał z tego taki, że śniadanie jadłem czasem o 18. Dietę miałem taką, że jej nie miałem. Durne co nie? Ale spadało pięknie. Po 4 dniach miałem już dosyć odchudzania. Organizm zaczął domagać się węgli - ogólne osłabienie organizmu itp. Jako że już od dłuższego czasu zaglądam na to forum, postanowiłem poczytać dokładniej i zrobić odtłuszczenie (bo redukcji nie ma z czego robić) z głową. Dzięki podpowiedziom Skalar., studensky i innych forumowiczów doszedłem do ostatecznego wyniku w postaci diety zbilansowanej z bilansem na 0 kcal przy proporcjach: 2,2g białka/kg wagi ciała, ok 30% kcal to tłuszcze, reszta węglowodany. Dodatkowo zacząłem od tygodnia regularnie ćwiczyć - twardo nie?
W przeciągu ostatniego tygodnia na diecie i ćwiczeniach waga mi nie spadła, wręcz przeciwnie - lekko podskoczyła, ale... czuje, że metabolizm przyśpiesza (zawsze było mi zimno, a teraz po posiłkach, przed snem i w nocy jest mi strasznie gorąco). Tłuszcz powolutku, ale widocznie schodzi, szczególnie widać to po oponie, co mnie bardzo cieszy. A skoro
waga nie spada to może mięcho przyrasta, no chyba, że łapię wodę. Nie zmienia to jednak faktu, że tłuszczu coraz mniej :)
Może przed wcześnie się cieszę, ale jeśli widać jakieś efekty to i motywacja większa :)
Pamiętaj, kilogramy na sztandze nie są najważniejsze, najważniejsza jest technika z odpowiednim obciążeniem oraz treningi na wszystkie partie mięśni, żeby zmusić organizm do większego przetwarzania kcal oraz żeby proporcje były choć pozornie zachowane.
Moja technika ze względu na 0 staż (wcześniej ćwiczyłem, ale tylko jak mnie naszło) jest również 0, ale pracuję nad nią.
Dziwi mnie gdy widzę "koksów" na siłowni gdzie ćwiczę, którzy nawalą kilogramów na sztangę i zamiast tymi kilogramami ćwiczyć to je tylko podrzucają i szybko opuszczają, w dodatku w niewielkim zakresie ruchu. A może ja jestem aż do tego stopnia niedoinformowany i czegoś nie wiem na ten temat?
Morał z mojej przydługiej wypowiedzi jest taki: Jeśli chcesz mieć porządny efekt to nie śpiesz się i rób wszystko z głową!
Pozdrawiam.