Jak wszyscy wiemy, aikido najskuteczniejszą SW nie jest. W dodatku jego wieloletnia uprawa (w oderwaniu od zdrowej rywalizacji i kontaktowej walki) łatwo może z faceta zrobić dziwoląga, żyjącego we własnym świecie i wypisującego odjechane farmazony na forach internetowych (konkurencyjnych, of course)
Mało kto jednak zwraca uwagę, że są style, które trenujacym robią 100 razy większą szkodę, niż aikido. Chociażby badziewia typu 'karate tradycyjne', z którego ludzie wynoszą od cholery koszmarnych nawyków (niska pseudogarda, zatrzymywanie ciosów przed przeciwnikiem, nienaturalne i rozwalające kolana pozycje, uderzenia z hikite, totalne usztywnienie ciała, itd.), które potem prostuje się baaaardzo długo. W dodatku daje sie tam ludziom złudne poczucie umiejętności walki i na ogół ostro pierze mózgi, a w sekcjach aikido to jest raczej margines.
Aikido nie nauczy walki, ale też nie zostawi praktycznie żadnych szczegolnie złych nawyków. Za to poprawia sprawność, elastyczność, koordynację, uczy rozluźnienia i 'czucia' partnera. Plus umiejętnośc padania i parę całkiem fajnych dźwigni i rzutów. Aikidocy na ogół łatwo i szybko uczą się nowych, kontaktowych stylów (sprawdziłam na sobie ), w szczególności chwytanych, jak judo czy bjj, ale nie tylko. Ewidentnym minusem jest oczywiscie brak obicia, ale to nie tylko problem aikido , a poza tym to akurat łatwo można nadrobić.
Ogólnie rzecz biorąc - moim zdaniem nie jest to aikido aż tak złe, pod warunkiem że się na nim człowiek nie zatrzyma w rozwoju Takie mi sie refleksje ostatnio zalęgły, nie wiem czy się ze mną zgodzicie.
"The wise win before the fight, while the ignorant fight to win."