Dokładnie.
Dlatego jestem jednak za próbami tłumaczenia laikom "o co chodzi".
Ale nic na siłę.
Jak jesteśmy np. na imieninach u cioci, i ktoś poruszy temat sportu, walk(oczywiście zacznie od farmazonów), to wtedy ruszamy do akcji.
Przeciętny człowiek wie(mniej/więcej) co to jest boks, karate, kick-boxing, judo, zapasy - więc przeciętnie inteligentny Kowalski, nie powinien mieć problemów z wyobraźnią i ze zrozumieniem, że MMA, to połączenie tego wszystkiego, po prostu używanie technik z kilku dziedzin na raz - i co w tym jest strasznego?
Kolejna kwestia to rzekoma urazowość i przypadki śmiertelne(w boksie, piłce nożnej, biegach maratońskich, to norma, że co roku musi się zdarzyć przynajmniej 1 zgon - w MMA nic podobnego nie miało miejsca).
Na koniec można towarzystwu tłumaczyć("jak koniowi pod górę"), co to jest
duszenie(że nie polega na duszeniu-dosłownie, tylko uciskaniu tętnic), czy dźwignia(nie polega na łamaniu kończyn jak to piszą skůrwiałe media).
Do tego mała pogadanka o dopingu w sporcie zawodowym(wyjaśnić, że "koks", to nie tylko na siłowniach, ale i w piłce nożnej, kolarstwie, pływaniu).
Nie możemy odpuścić tematu(bo to będzie poddanie się). Jak jest okazja, należy się odezwać w towarzystwie, w którym ktoś ewidentnie piėprzy bzdury o sporcie. Jeśli chociaż jeden pijany wujek na imieninach zrozumie "co jest grane", to jest kolejny "+" dla MMA. Taki wujek być może zareaguje, gdy koledzy w pracy zaczną gadać bzdury. Tym sposobem wiedza się rozniesie, a mity i brednie z czasem utracą na sile.
Ktoś tam pisał, że lepiej utrzymywać społeczeństwo w niewiedzy(bo wtedy łatwiej zastosować jakiś prosty chwyt na ulicy). Od samego tłumaczenia, czym jest MMA i "z czym to się je", nasz przykładowy wujek nie pozna przecież technik(aby je stosować/bronić się, musiałby to trenować), tak więc spokojnie.
___________________________________________________________________________
Zmieniony przez - Tanie_Wino w dniu 2006-10-28 08:00:48