Czekałem na tę walkę z zapartym tchem i czym bliżej było do pierwszego gongu, tym bardziej obawiałem się o Nastulę. Miałem wrażenie, że Barnett szybko zmiecie go z ringu. A tu totalne zaskoczenie. Właściwie jedynym elementem, w którym upatrywałem przewagę Pawła przed tym pojedynkiem była siła Polaka, mimo, iż Barnett do ułomków też nie należy. Paweł bardzo dobrze radził sobie w klinczu, nie wdawał się w bezsensowne wymiany i dobrze rozłożył siły, także pierwsza runda w jego wykonaniu była świetna ! Nawet jeśli Barnett miał w stójce lepiej zapiętą klamrę to Nastula i tak potrafił dobrze ustawić sobie Amerykanina i sprowadzać udanie do parteru, a tam kontrola i ew. jakieś lekkie g n' p lub próba submission. Ale właśnie, równo z gongiem, Paweł dostał poważne "ostrzeżenie" od Barnetta i obawiam się, że gdyby ta runda potrwała jeszcze z 10 sekund dłużej, to Polak mógł poledz już wtedy przez skrętówkę bodajże. Jednak tą rundę wygrał Nastula. Druga pomimo, że zaczęła się pod lekkie dyktando Josha, który częściej uderzał w stojće, była jeszcze większym zaskoczeniem. Nastula nadal wykonywał dobrą robotę z pierwszej rundy, czyli kontrola w klinczu i próby obaleń, a do tego
techniki bokserskie, dzięki którym o mały włos nie znokautował Barnetta, który był z pewnością mocno zaskoczony, tym co "dostał" od Polaka. Niewątpliwie w aspekcie stójki Polak zrobił olbrzymie postępy, dobrze trzymał dystans, chodził na nogach, nie wdawał się w chaotyczne wymiany, ale jak było trzeba potrafił się "odwinąć", i to jak ! No ale niestety w końcu nadszedł ten feralny moment ... Muszę tu przyznać rację vtserafinowi, że już kontrola pozycji bocznej w wykonaniu Nastuli była kiepska, zamiast "kleić" się do Barnetta, Paweł pozostawił mu na tyle dużo miejsca, że Amerykanin zdołał się przetoczyć i zaatakować kluczem stopę Polaka.
Strasznie się tą walką rozczarowałem. Z tego względu, że Nastula kontrolował ten pojedynek i wyraźnie prowadził na punkty, a większość ludzi na forum (łącznie ze mną) przewidywała szybką i rychłą porażkę Pawła. Co nieznaczy, że nie wierzyłem w naszego reprezentanta, jestem po prostu optymistą-realistą. Jest mi żal, a jednoczesnie jestem zły, dlaczego Nastula tak łatwo dał się poddać, nawet nie próbował ucieczki? I nie mówię tu o momencie kiedy Barnett już założył klucz, tylko o tym jak dochodził do tej techniki. Było widać wyraźnie na powtórce, że Nastula leżał sobie po prostu i nawet nie próbował wyciągać swojej nogi spod Barnetta, "oddał" mu ją za darmo. Dziwi mnie to tym bardziej, że pod koniec pierwsze rundy dostał już takie "ostrzeżenie" od Barnetta, a do tego chyba Nastula wiedział (a może nie wiedział ?), że Josh ma świetnie opanowane wszelkie techniki kończące na nogi, o czym przekonał się Minotauro. Wiem, że w judo nie ma technik na nogi (chociaż kiedyś słyszałem, że są, ale nie wiem jak to dokładnie jest), ale nie wiem czy Nastula olał to po prostu, czy nie miał już w tamtym momencie siły (ale na to nie wyglądało bo dobrze rozłożył swoją energię na ten pojedynek , a do tego rundy były krótsze), w każdym razie ogromna szkoda. Przewidywałem ,że ta walka skończy się w drugiej rundzie, ale myślałem, że w zupełnie inny sposób, a tak naprawdę do momentu odklepania, Nastula po prostu wygrywał zdecydowanie to starcie. W każdej walce Pawłowi jeszcze czegoś brakuje, jakiegoś mniej lub bardziej ważnego szczegółu. Naprawdę gdyby na początek swojej przygody z Pride dostał chociaż jednego słabszego przeciwnika na "dotracie", jego kolejne walki mogłyby wyglądać jeszcze lepiej. Znów zabrakło niewiele do zwycięstwa, ale i tak należy się ogromny szacunek za to jakie Nastula podejmuje wyzwania i jakie postępy czyni. Wogóle zaimponował mi swoimi wypowiedziami. Mówi otwarcie o strachu, jak to naprawdę jest, co odczuwa, a potem wychodzi naprzeciw najlepszym gościom w Pride i walczy pomimo tego, że 99% ludzi skazuje go na porażkę. Naprawdę Paweł ma charakter i wielkiego ducha walki. Mimo, iż przegrał trochę na własne życzenie, gratuluje mu serdecznie bo to była jego najlepsza walka.