Przy "starej" technice jest mi wręcz wygodniej i nie mam wrażenia, że łopatki zaraz zsuną mi się z ławki (a mam 156 cm wzrostu i nie licząc kilku kg nadwagi, jestem dość drobnej postury, więc nic się zsuwać nie powinno raczej
)
Oto mój dzisiejszy występ:
Low row 8x35kg 8x40kg 8x45kg 6x50kg - ja chyba z tych 50kg już się nigdy nie ruszę
Przysiady bułgarskie 8x6kg 8x6kg
WL 8x30kg 7x32kg 5x34kg 4x34kg - ostatnio ciężko mi to WL idzie ogółem chyba, zastanawiam się, czy może nie lepiej robić 30/30/32/32kg dopóki nie wejdzie mi luźne 8-12 powtórzeń, lub chociaż nie poczuje się znowu pewniej, bo mam wrażenie że takie 5 powtórzeń przy 34 kg to trochę bezcelowe, ale może się mylę i powinnam iść dalej tak jak idę?
Rdl 8x28kg 8x32kg 8x32kg 8x32kg - w sumie to się cieszę, że miałam przerwę, po powrocie bardziej zwracam uwagę na technikę i zauważyłam, że wcześniej przy prostowaniu się wypychalam biodra do przodu i teraz umiem się bardziej skoncentrować na samym ruchu. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Wiosło 8x28kg 8x30kg 5x30kg 6x30kg - ok, dzisiaj jakoś poszło!
OHP 8x18 kg 6x20kg 5x20kg - no nie jestem w stanie zrobić większej ilości powtórzeń, w ogóle ta sztanga w górę nie idzie!
Tak sobie dzisiaj reflektowalam na siłowni, dlaczego taka sflaczala jestem. No bo dobra, moja regularność była ostatnio taka sobie, to fakt, no ale żeby aż tak źle było? No i czas przyznać, że odkąd nie pracuję, jakość moich posiłków spadła drastycznie. Nie to, żeby była wcześniej jakaś zawrotna, ale w porównaniu do obecnej to był luksus. Także no, obiecuję sama przed sobą poprawę, bo jednak jak się człowiek dobrze nie odżywi to mu prędzej czy później coś zacznie szwankować. Zaczęłam od porządnej porcji warzyw na kolację, zawsze coś
(nie, nie zjadłam samych warzyw! Ale ogólnie mam wielki problem z jedzeniem warzyw i owoców, więc dla mnie to już święto)