SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Bartek Rąpała - Przygotowanie jesień 2022

temat działu:

Przygotowanie do zawodów

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 17241

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 97 Napisanych postów 151 Wiek 33 lat Na forum 3 lata Przeczytanych tematów 936
PODSUMOWANIE REDUKCJA TYDZIEŃ 17

Waga

Po podbiciu jedzenia +/- 2kg w górę, ale są to "zdrowe" kilogramy. Także jest 107 na tą chwilę, ma z czego ubywać.

Makro
Od dzisiaj:

DT 370/420/40
1. 60/100/0 (intra 25ww)
2. 85/120/0
3. 75/80/10
4. 75/80/10
5. 75/40/20

DNT 375/280/50
1. 75/0/30
2. 75/60/10
3. 75/60/10
4. 75/80/0
5. 75/80/0

Podbicie kcal wypadło w dobrym momencie, dało trochę luzu psychicznego, bo akurat wyszedl taki "tydzień spraw rodzinnych". Wszystko załatwione, można spokojnie działać dalej.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 97 Napisanych postów 151 Wiek 33 lat Na forum 3 lata Przeczytanych tematów 936
PODSUMOWANIE REDUKCJA TYDZIEŃ 18

Waga


Stabilizacja na 105 z hakiem, czyli to podbicie makro na tydzień w sumie "odbudowało" taki stabilny kilogram. I nie wiem, czy zacznie to mocniej leciec w cyfrach, na razie się nie zapowiada. Natomiast wszystko się poprawia, także ok

Tydzień bez większej historii, jeszcze trochę zamieszania w życiu, parę tematów do załatwienia, może od dzisiaj będzie spokojniej.

Poza tym rozważam wyjście Mistrzostwach Śląska w Mysłowicach, zamiast w Siedlcach, gdzie te zawody jakoś super obsadzone nie będą. A jednak tutaj mam wszystko na miejscu, tylko trzebaby do Pana Elektryka do Zabrza jechać zapisać się do klubu



2
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 97 Napisanych postów 151 Wiek 33 lat Na forum 3 lata Przeczytanych tematów 936
Ostatnie 1.5tyg niestety bardzo mocno z dupy, ostatniego tygodnia nawet nie ma co wliczyć jako redukcji.

W nocy z środy na czwartek 10.02 totalnie jakoś nie mogłem spać. Przeleżałem do 4:15, wtedy stwierdziłem, że jak mam leżec, to jadę na trening, wrócę, odespie. Czułem się zdrowotnie ok, no a tak to jak człowiek bez snu. Trening zrobiłem dosyć normalnie, na koniec poszedłem na schody i bieżnie, jak się tam rozkaslalem, to na amen. Tyle, że były to takie duszności z bólem w płucach. Wróciłem, usnąłem, ale na 1h, w płucach dalej ból, ale dusiło mnie tylko jak próbowałem się zaśmiać lub dłużej mówiłem bez przerwy.

W domu mam sporo tych całych testów, bo znajoma ma zakład fryzjerski i przydział 500szt/miesiąc, żona mówi a weź zrób, no to zrobiłem, pozytywny;D średnio w to wierzę, szczególnie jak jakaś choroba człowieka bierze, no ale kij tam. Posiedziałem resztę czwartku, piątek i sobotę w domu, cardio probowalem kręcić, ale mnie dusiło. Dodatkowo wjechał katar, nie jestem z tych, co jak katarek to umierają, raczej w drugą stronę niestety, ciężko mi poleżeć, ale cholernie przeszkadza mi to w spaniu. Ja muszę mieć cisze, spokój, w zatyczkach nawet śpię, a jak mi się leje z nosa to jest złe. Także noc z czwartku na piątek może 2h snu;) W piątek już się wyposażylem w leki, na noc katar zabiłem, ale znowu mi się robiła taka bańka w gardle, usypialem może na 5 min i zrywałem z niepokojem, jakbym nie mógł oddychać. To trzecia nic zaliczona z rzędu;)

W niedzielę zrobiłem znowu super testy, negatywne hehe. Od poniedziałku już, jakieś cardio na siłowni, wtorek zrobiłem podejście do siłowego, no ale seria cięższa i duszenie się. Coś tam się przepompowalem, środa stan podgorączkowy. I do końca tygodnia odpuściłem siłowe, bo już się nauczyłem, że dokładanie stanów zapalnych organizmowi, który z czymś walczy, powoduje, że to się tylko przedłuży. Czyli sumarycznie ponad tydzień bez siłowych, cardio czasem się udało pokręcić jak mnie nie dusiło.
Sylwetka oczywiście w dupę przez nlpz, miękki, wodnisty. Miska trzymana, ale często już na oko, bo raz się nie chciało jeść wogole, stawało w gardle, raz człowiek głodny. Jak mówię, 1.5tyg psu w dupę, jeszcze trochę problemów osobistych do ogarnięcia wyszło.

Od nowego tygodnia już startuje zgodnie z planem.

Poza tym jeszcze zanim się zaczęło chorowanie, to byłem w klubie ifbb, no bo tam się trzeba zapisać czy coś, żeby wyjść na tych mistrzostwach Śląska 10.04. Atmosfera iście cudowna, usłyszałem parę tekstów że bez konsultacji w tym klubie z tą konkretną osobą wysoka postawiona w federacji oczywiście, to szanse mniejsze bla bla. Przekaz prosty, przyjedź, zapłać, będziesz zapamiętany lepiej.

Wróciłem do domu, zastanowiłem się i finalnie to na wiosnę wyjdę sobie tylko w npc, 23.04, później 28.05. Mam rok debiutanta w tej federacji, to jadę raz i wychodzę sobie parę razy, doświadczenia więcej, za jednym zamachem sporo obskocze, 29.05 nawet można sobie wyjść o kartę, stanąć obok koni. 23.04 postaram się, żeby było dobrze, a 5tyg później tak docelowo już, najlepiej jak będę w stanie wyglądać. A na jesieni chyba 22.10 npc i 6.11 pca.
Decyzja w 80-90% zapadła przed choroba, późniejsze 1.5tyg tylko bardziej zaapprobowalo taki plan w mojej głowie.

Czyli 8weeks out, nie wiem czy po srovidzie czy nie wracam i się biorę za robotę;))
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 97 Napisanych postów 151 Wiek 33 lat Na forum 3 lata Przeczytanych tematów 936
No to w końcu spotkał mnie jakiś pierwszy poważniejszy problem zdrowotny, oby nie oczywiście.

Otóż jest pewne podejrzenie, że doszło u mnie do zatorowości płucnej, oczywiście lekkiej, bo inaczej bym nie pisał. To jest tylko podejrzenie, paradoksalnie możliwe, że się nie dowiem, natomiast jest to sprawa poważna, bo można się nie obudzić.

Wspominałem o tym dziwnym duszeniu w klacie, bólu płuc przy kaszlu przed 2 tygodniami, no dziwne uczucie, pierwszy raz w życiu, magiczny test na srovida pozytywny, w który ją średnio wierzę jako punkt odniesienia. Dodatkowo te ataki paniki podczas snu jednej nocy. Od tego momentu samopoczucie średnio, do połowy tygodnia jeszcze potrafiło mnie przydusić, też mam wrażenie, że wyglądam gorzej, jestem taki miękki, nijaki.

Myślałem o tym trochę i tak sobie przypomniałem, że przed tym, ok 3tyg temu bolała mnie prawa łydka, skojarzona z naciągnięciem choćby na schodach, zresztą dalej lekko czuje to miejsce.

Wspomnialem jeszcze sytuacje z żoną rok temu w okolicach sylwestra - na bank pisałem o tym, ból łydki parę dni, zakrzepica w rodzinie, wysokie d dimery, nastraszyli ja, finalnie ból prawdopodobnie od butów, ale równie dobrze coś mogło być na rzeczy, w każdym razie po obserwacji nie powtórzyło się, to tak w dużym skrócie. Przez tą sytuację jednak obydwoje dowiedzieliśmy się trochę o zakrzepicy, trombofilii, jak to przebiega, jak się bada, z czym to się je. No i tak całkowicie na spontanie skoczyłem sobie do labu sprawdzić d dimery. Wynik pod 5tys, czyli 10x norma. To jest taki nie do końca jasny parametr. Jak ma się normę, praktycznie na bank nie ma się zakrzepicy. Jeśli jest górka kilkukrotna - jest szansa, niemała, że doszło do niej albo bardzo niedawno, albo skrzep jest obecny w organizmie.
Ale niekoniecznie, może być ok, przykład moja żona. U mnie w rodzinie też była ta choroba obecna, moja babcia, matka ojca zmarła z tego powodu, a może być to dziedziczne. Wynik wstępnego badania pasuje, objawy łydka + ból w płucach, kaszel, duszenie także. Ja wiem, że jest to autodiagnoza, ale przechodziliśmy temat raptem rok temu, więc jestem uczulony. Gdyby nie, to wogole bym nie pomyślał, bo nic nie wiedziałbym o tym temacie, ba nawet nie wiedziałbym czemu umarła babcia, bo miałem wtedy 6-7lat.

W każdym razie sprawa wygląda tak - tymczasowo mam heparynę od lekarza pierwszego kontaktu, tak samo jak żoną rok temu, ten tydzień EKG, echo, RTG klatki piersiowej, piątek lub poniedziałek Doppler i naczyniowiec, pójdę do tego samego co Beata, bo mówiła, że bardzo normalny, fajny gość, no a ja wiadomo jestem koksem, więc wojna na Ukrainie też przez saa moje. Potem zależy co będzie, co wyjdzie, ale dobrze byłoby zrobić badania genetyczne, sprawdzić, czy przypadkiem nie mam wrodzonej, dziedzicznej trombofilii.

No i co, moja Beata o wszystkim oczywiscie wie, nie trzymam apteczki w aucie czy piwnicy, wspiera w tym sporcie, ale moje zdrowie, to nie tylko mój prywatny interes, zresztą i tak sam zdaje sobie sprawę co może zrobić zwykły skrzep. Wspólna decyzja jest taka, że badamy, sprawdzamy, na tą chwilę z dnia na dzień czynniki ryzyka out, więc wlatuje mostek. Wywalam deficyt, nie zajeżdżam się. Tydzień badania te o których pisze plus 2-3tyg jak pamiętam czas oczekiwania na badania genetyczne, łącznie 4tyg. Wyklucza mnie to ze startu 23.04, zdrowie i rodzina ważniejsze.

Chciałoby się powiedzieć, że tylko kwiecień out, ale słysząc co było mówione mojej żonie sprawa wygląda tak.

Wersja pesymistyczna - badania wykazują skrzep lub skrzepy w kończynie dolnej, oby nie klatce piersiowej, mam zakrzepicę, no wiadomo, kłóci się to z kulturystyką pełna gębą, trzeba będzie kombinować, na bank dłuższy luz, leki. Później? Zobaczymy.

Wersja polpesymistyczna - na badaniach czysto, ale genetyczne wykazują, że jestem obciążony genetycznie, czyli podatny. No to też sprawi, że trzeba będzie uważać, na bank leki do końca życia.

Wersja optymistyczna - na badaniach czysto, genetyczne negatywne. Czyli nic mi nie jest. Na tą chwilę. Bo naczyniowiec powie prawdopodobnie to, co Beacie rok temu. "Jest ok, teraz, ale nie wiemy co się stało 3tyg wstecz. Objawy plus d dimery mogą, ale nie muszą wskazywać na to, że coś powstało gdzieś później się urwalo, dotarło do płuc, ale było małe i organizm ogarnął, postać mogła być bardzo lekka, bo nawet ciśnienie, tętno były ok (a to z przyzwyczajenia kontroluje od lat). Dla pewności parę miesięcy trzeba to obserwować, czasem zbadać jeden czy w parametry. Jeśli nie będzie powtórki, potężnie maleje, że to nie było to."

Finalnie, prawdopodobnie, chociaż o tym będę, będziemy myśleć na dniach, jedynym rozsądnym i odpowiedzialnym rozwiązaniem będzie przystopowanie na parę miesięcy, kontrola, obserwacja, później ewentualny powrót. Ja mam ogromną nadzieję, że to tylko zapalona lampka kontrolna i wyjdzie jak z żoną, ale na 90% skończy się to tak, że przygotowania przerwę, nie wyjdę ani w kwietniu, ani w maju, a pociągnę mostek nawet do końca wakacji jak będzie trzeba. Tak pewnie będzie nakazywał rozsądek, w tej najlepszej wersji, tak będzie podpowiadała rodzina, a ja się nie będę bronił, bo będzie w tym racja.

Ale to na spokojnie, na razie się zbadać trzeba, jestem dosyć wyluzowany, nie stresuje mnie to, a przynajmniej mniej niż bym się spodziewal. Nie jestem też o dziwo jakiś rozgoryczony tym, że odpadnie start, może będzie trzeba zdjac nogę z gazu na pewien czas. Mam świadomość, że nie mam np kontuzji, nie przechodzę operacji, zabiegów, nie mam grubych problemów z jelitami jak niejeden w tym sporcie, od 7 lat nie musiałem robić żadnej przerwy. I to też niejedna osoba mi mówiła, "Ty to masz farta, że nic Ci nigdy nie jest".

Więcej powiem pewnie za tydzień, wszystko, co jak bedzie wyglądało za 3-4 tyg.

Póki co będzie tak:

Makro

DT 310/550/60
1. 40/100/0 (intra 25ww)
2. 75/150/0
3. 65/100/20
4. 65/100/20
5. 65/100/20

DNT 300/360/75
1. 60/0/35
2. 60/90/10
3. 60/90/10
4. 60/90/10
5. 60/90/10

Cardio
7x25min rower + 3km marsz na bieżni w DT, tempo 5.2km/h

O suplementacji niesklepowej otwarcie chyba pisać nie powinienem, więc powiem tylko, że zostaje taki rozsądny mostek, reszta out.

Suplementacja sklepowa na razie +/- zostanie taka sama, jak będzie wszystko jasne będą zmiany, okrojenie lub podbicie, bo jeśli będę musiał zrobić przerwę, z pewnością poświęcę ja na poprawę choćby lipidogramu.

Treningowo na razie zostaje co było, może na freestylu okroje trochę ten tydzień objętość, na pewno intensywność.

No i tyle, jest przeszkoda, trudno, trzeba ją sprawdzić, zbadać, dowiedzieć się jak najwięcej i to ogarnąć. A później przeskoczyć, mam nadzieję i iść dalej


Zmieniony przez - bartek_rapala w dniu 2022-02-28 21:16:04
1
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 187 Napisanych postów 658 Wiek 29 lat Na forum 4 lata Przeczytanych tematów 25562
Kurde lipnie słyszeć takie coś, moja mama miała od łydki zakrzepice sercowo płucną od długiego czasu miała jedną lydke grubszą od drugiej ale przewróciła się kiedyś na tą nogę i człowiek się nie zna myślał że od tego ja boli ciągle na narzekała na tą łydkę że boli ale jest taka jak jej reszta rodziny czyli żeby iść do lekarza musi się stać niestety coś złego bo inaczej za nogi nie wyciągniesz no i nagle już zaczęło jej się robić słabo zaczęła się robić sina ja to taki osrany byłem że już myślałem że się zastrzelę jak coś się stanie,niestety stało się dostała zator sercowo płucny czyli skrzep się rozerwał i zapychał serce i płuca gdybym po pogotowie sam od siebie nie zadzwonił lekarz mówi że jutro tylko bym mógł ją pożegnać zabrali do szpitala leżała 3 tygodnie skrzepy czymś tam porozbijali i do końca życia leki przeciw zakrzepowe co też nie jest dobre bo nie daj Boże coś się stanie to można się wykrwawić no ale to jedyny sposób żeby skrzepy nie wróciły zdrówka ci życzę!!!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 97 Napisanych postów 151 Wiek 33 lat Na forum 3 lata Przeczytanych tematów 936
Eagle13
Kurde lipnie słyszeć takie coś, moja mama miała od łydki zakrzepice sercowo płucną od długiego czasu miała jedną lydke grubszą od drugiej ale przewróciła się kiedyś na tą nogę i człowiek się nie zna myślał że od tego ja boli ciągle na narzekała na tą łydkę że boli ale jest taka jak jej reszta rodziny czyli żeby iść do lekarza musi się stać niestety coś złego bo inaczej za nogi nie wyciągniesz no i nagle już zaczęło jej się robić słabo zaczęła się robić sina ja to taki osrany byłem że już myślałem że się zastrzelę jak coś się stanie,niestety stało się dostała zator sercowo płucny czyli skrzep się rozerwał i zapychał serce i płuca gdybym po pogotowie sam od siebie nie zadzwonił lekarz mówi że jutro tylko bym mógł ją pożegnać zabrali do szpitala leżała 3 tygodnie skrzepy czymś tam porozbijali i do końca życia leki przeciw zakrzepowe co też nie jest dobre bo nie daj Boże coś się stanie to można się wykrwawić no ale to jedyny sposób żeby skrzepy nie wróciły zdrówka ci życzę!!!


No u mnie jest to tylko podejrzenie, samozdiagnozowane po zeszłorocznej sytuacji z żoną - u niej skończyło się na strachu, u mnie ma nadzieję też. Póki co tylko lekarz pierwszego kontaktu, do którego poszedłem po heparynę potwierdził, że no podejrzenia mogą być słuszne. A dalej zobaczymy na dniach.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 187 Napisanych postów 658 Wiek 29 lat Na forum 4 lata Przeczytanych tematów 25562
bartek_rapala
Eagle13
Kurde lipnie słyszeć takie coś, moja mama miała od łydki zakrzepice sercowo płucną od długiego czasu miała jedną lydke grubszą od drugiej ale przewróciła się kiedyś na tą nogę i człowiek się nie zna myślał że od tego ja boli ciągle na narzekała na tą łydkę że boli ale jest taka jak jej reszta rodziny czyli żeby iść do lekarza musi się stać niestety coś złego bo inaczej za nogi nie wyciągniesz no i nagle już zaczęło jej się robić słabo zaczęła się robić sina ja to taki osrany byłem że już myślałem że się zastrzelę jak coś się stanie,niestety stało się dostała zator sercowo płucny czyli skrzep się rozerwał i zapychał serce i płuca gdybym po pogotowie sam od siebie nie zadzwonił lekarz mówi że jutro tylko bym mógł ją pożegnać zabrali do szpitala leżała 3 tygodnie skrzepy czymś tam porozbijali i do końca życia leki przeciw zakrzepowe co też nie jest dobre bo nie daj Boże coś się stanie to można się wykrwawić no ale to jedyny sposób żeby skrzepy nie wróciły zdrówka ci życzę!!!


No u mnie jest to tylko podejrzenie, samozdiagnozowane po zeszłorocznej sytuacji z żoną - u niej skończyło się na strachu, u mnie ma nadzieję też. Póki co tylko lekarz pierwszego kontaktu, do którego poszedłem po heparynę potwierdził, że no podejrzenia mogą być słuszne. A dalej zobaczymy na dniach.
oby nic poważnego i się z tym uwineli jak należy
1
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 2479 Napisanych postów 5800 Wiek 38 lat Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 106178
No to oby sytuacja poszła w stronę optymistyczną
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 379 Napisanych postów 877 Wiek 35 lat Na forum 2 lata Przeczytanych tematów 7278
Zdrowia Bartek...
1
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 97 Napisanych postów 151 Wiek 33 lat Na forum 3 lata Przeczytanych tematów 936
Na początek dziękuję wszystkim którzy odezwali się na Instagramie czy FB i życzyli zdrowia. Dziękuję, to bardzo miłe i budujące.

Nie ma co też jednak przesadzać, nie umieram, było to jedynie podejrzenie, wielu z Was ma o wiele gorsze problemy.

A teraz do rzeczy.

Jestem już pobadany. I wszystko jest ok. A dokładniej - klatka piersiowa, prawa dolna kończyna, łydka która już przestała całkowicie boleć, są czyste. Serce pracuje równo, ładnie, wszystko się domyka. Oczywiście przerost lewej komory, ale to wiadomo. Samo serce większe nieco niż u innych ludzi, ale ja sam jestem większy, także jest ok. Przy okazji zrobiłem USG jamy brzusznej, które staram się robić aż w roku, jest w porządku.

No i co, konsultacja z naczyniowcem była. Żona mówiła, że spoko, tak też było. Na początku normalny, miły gość. Na saa jakoś nie psioczyl, nie umoralniał. Natomiast jak pokazałem mu moje archiwum badań i zobaczył ile tego zrobiłem w ostatnich 5 latach (a nie jestem maniakiem, badam się jak my wszyscy, tyle, ile należy) to w ogóle zmienił podejście. Zobaczył, że coś tam wiem, więc finalnie siedziałem tam ponad godzinę, wyjaśnił mi wszystko trochę dokładniej niż innemu pacjentowi. A przy okazji co ciekawe sporo pytał o środki, tu szacun. Jasno powiedział, że on pojęcie o tym ma nikłe, przychodzi nieraz ktoś na saa, on nie hejtuje, wie, że dobre to nie jest, wpływ na krew, układ naczyniowo krwionośny ma, więc odradza i tyle, ale bez tam jakiegoś demonizowania. Także ja pytałem jego, on pytał mnie o środki, o profilaktykę, suplementację też, no szczerze, to nawet jakbym nie przyszedł że względu na zdrowie, to chętnie bym poszedł pogadać w taki sposób hehe.

A co do mojej osoby konkretnie, według słów Pana doktora.

D dimery nisko wykluczają zakrzepicę. Wysokie dają wskazania ku diagnostyce, mówią, że coś mogło się dziać niedawno lub dzieje się aktualnie. Terapia hormonalna, tym bardziej używanie saa zwiększa ryzyko, wiadomo. Zakrzepica w rodzinie jeszcze bardziej. Objawy pasują jednocześnie świadczą o wielu innych rzeczach, pierdołach także. Badania z tego tygodnia wskazuja jasno - teraz nic mi nie jest. Nie wiadomo, co było 3tyg temu. Mógł rzeczywiście być skrzep, organizm ogarnął i tyle. Był jeden, może być kolejny.

Doradził badania genetyczne o których mówiłem. Oczywiście wykonam je. No i w zależności od wyniku będą 2 opcje, to mówiłem tydzień temu, on potwierdził domysly.

1. Pozytywny, jestem obciążony genetycznie. Wtedy leki profilaktycznie do końca życia. Na temat saa w tym wypadku powiedział tak - ja wiem lepiej niż on co jak działa, ale na moim miejscu uważałby. Leki zabezpiecza mnie, ale trzeba o tym pamiętać, że mam wrodzona trombofilie. Sam na podstawie swojej wiedzy będę musiał podjąć decyzję na ile sobie pozwolę, bo nie sądzi, że się położę na kanapie (dobrze sądzi;D)

2. Negatywny. Nie mam wrodzonej trombofilii. I wtedy powiedział tak - teoretycznie, to mógłbym wrócić do wszystkiego, bo byly jakieś przesłanki, które mogły świadczyć o epizodzie zakrzepicy, ale nic ich jasno nie potwierdziło. Ale on jednak, tak podchodząc odpowiedzialnie, dokładnie do tematu, kilka miesięcy kontrolowany 2 parametry, podał mi je, badania z krwi, wyjaśnił. Jeśli te kilka miesięcy nic nie będzie się tam zmieniało, wtedy z czystym sumieniem mogę wracac. I tak też zrobię, jeśli będę negatywny, to już postanowione. Decyzja i od siebie i wspólnie z żoną.

Czyli tak czy siak robię przerwę. Za 2-3tyg będę miał wyniki badania, wtedy będzie wiadomo czy leki, czy kontrola, czy i na ile będę mógł ruszyć za jakiś czas.

Przerwę planuje do końca lipca, czyli daje to praktycznie 5 miesięcy mostka.
Psychicznie trochę jeszcze jestem zły, we wtorek przyszły mi gacie startowe, a tu zonk. Ale jednocześnie już tak w 70-80% mentalnie przestawiłem się na to, że no jest lekka przeszkodą, trzeba to przeskoczyć i tyle. A zawsze mogło być gorzej i to o wiele, jest to w sumie pikuś. Jak mówię, wielu z Was ma, miało o wiele gorsze problemy, ja mam i tak farta.

Tych 5 miesięcy nie zamierzam w żaden sposób zmarnować, jasne, bez przerwy moglbym wiecej, ale w te 20-22 tygodnie nie zamierzam robić żadnego kroku w tył, ba, kilka małych kroczków wprzód, na kilku płaszczyznach.

1. Postaram się poprawić lipidogram, warunki będą temu sprzyjały, te parametry kuleja u nas wszystkich, koksów.

2. Może nie, że udowodnię, bo nie muszę tego robić, ale pokaże, że schodząc z saa do małych ilości powietrze z mięśni nie ucieka, nie flaczeja, nie zwisają, nie leci z człowieka 20kg. Tu jest chyba mało osób tak myślących, ale ogólnie to istnieje takich niemało;)

3. Cały okres postaram się trzymać niezły BF, na koniec lipca będzie on niski, tak, żeby być gotowym na dobry progres. Póki co na luzie, jak cokolwiek fatu wleci, skoryguje kcal, zleci. Co przytyje, to zrzucę, końcówkę przycisnę

4. Najlepsza masę życia zdecydowanie zrobiłem po magicznej "1 fali" gdy na paskudnego wirusa chorowało 200 osób w kraju dziennie, do sklepu łazilo się w rękawiczkach, a w Bytomiu mohery chodziły z reklamówkami na głowie, natomiast żule pod sklepem waliły jabola z oddzielnych kubków, stojąc 2m od siebie. A tak na poważnie - wtedy suple były podtrzymane w miarę, ale były ograniczenia treningowe, krzesła, półka z szafy, 2 hantle. Gdy wróciłem do normalnych treningów ciało zachowało się trochę jak u osoby, która idzie na siłownię pierwszy raz, tylko podzielone przez 5. Niemniej była to moja najlepsza masa, wcześniej pleców nie miałem, wtedy urosły mi jakieś w 16-18tyg, niżej foto jak ktoś nie czyta od początku. Teraz schodzę z suplementacji do małych ilości (dla mnie), treningowo tez zluzuje, celowo. I mam nadzieję, że po powrocie to się po prostu powtórzy, taki test, eksperyment.


5. Odpocznę trochę psychicznie. Mnie kulturystyka nie męczy, wręcz przeciwnie, ale po prostu czasem czegos nie policzę, czasem wyjdę i nie zjem posiłku, czasem wrzucę produkt rekreacyjny, a czasem zrobię w domu obiad dla wszystkich. Nigdy nie czułem, że tego potrzebuje, ale jak już tak wyszło, to może się okaze to potrzebne

Makro, cardio podałem tydzień temu.

Suplementację na razie podtrzymuje, jeszcze z miesiąc, później zmniejsze. Jedynie wywalam betainę. Suplementacja pozasklepowa nisko. 300ew + 5ui. I lek dla cukrzyków okolotreningowo.

Czyli:

DT
1. B-kompleks, Magnez, 1x Cystone, 1x Abana, chrom, 20mg GW
2. Chrom, 2x Magnez, Niacyna 500mg
3. Chrom, Berberyna 250mg, Niacyna 500mg
4. Chrom, Berberyna 250mg, Niacyna 500mg
5. 2x ADAM, D3 10kui, 4x Omega, Astragalus 1500mg, Acard, 1x Cystone, 1x Abana, Berberyna 500mg, NAC 1200mg, q10 200mg

DNT
1. B-kompleks, 2x Magnez, 1x Cystone, 1x Abana, 20mg GW
2. Chrom, Niacyna 500mg
3. Chrom, Berberyna 250mg, Niacyna 500mg
4. Chrom, Berberyna 250mg, Niacyna 500mg
5. 2x ADAM, D3 10kui, 4x Omega, Astragalus 1500mg, Acard, 1x Cystone, 1x Abana, Berberyna 500mg, NAC 1200mg, q10 200mg


Trening natomiast jak niżej. Nigdy nie trenowałem od góry do dołu na zasadzie 1 robocza i backoff, mała objętość, duża intensywność. Zawsze było to gdzieś t pokombinowane, połączone. Chciałem spróbować na najbliższej masie, zacznę już teraz. Jedynie ta intensywność nie będzie taka turbo 100%. Celowo, dalej ciężko, ale nie na maxa, żeby spróbować osiągnąć podobny efekt jak na wspomnianej masie po lockdownie nr 1.


https://i.postimg.cc/rwGgR2jG/Screenshot-20220307-135905-Adobe-Acrobat.jpg
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Mariusz "Diablo" Kwolek-powrót na scenę 2021 r.

Następny temat

Paweł Skibniewski Naturalna kulturystyka

WHEY premium