Masować, czy redukować?

Pozostaje jeszcze ilość białka. 180g w zupełności Ci wystarczy.

Mam obecnie 2g na 1kg masy ciała, to nie jest OK?

Białeczko chciałem jako ostateczność, tzn, gdy już nie będzie gdzie z węgli/tłuszczy żeby tak drastycznie mocy nie tracić.

No tak 2 g na kilogram ciała ale tkanki tłuszczowej swojej nie wliczaj bo tego nie musisz dożywiać

Twoje mięśnie potrzebują białka, a nie tkanka tłuszczowa, której jest sporo.

Mija właśnie równo 2 miesiące odkąd zacząłem zrzucać tłuszcz, i od samego początku trenuję używając planu z SFD a konkretniej FBW (ABA BAB), niedawno dołożyłem również bieganie w dni wolne od treningu siłowego. Zauważyłem że dość często odczuwam zmęczenie np. pleców robiąc 2x w tygodniu martwy ciąg, lub 2x w tygodniu przysiady. Mniej więcej co ile zmieniać trening? Ciągnąć FBW aż do końca redukcji (rotując ćwiczeniami), czy lepiej próbować wcześniej przejść np. na SPLIT aby bodźcować organizm?

Może warto przeanalizować technikę treningowa

Dziwne by było jakbyś nie odczuwał zmęczenia mięśni po treningu. Chyba, że jest to jakiś rodzaj bólu i ograniczenia mobilności. Wtedy analiza techniki i wizyta u fizjoterapeuty.

Okej Panowie, jeżeli chodzi o trening to w tym tygodniu mam 2 wizyty u fizjoterapeutów, więc tutaj rozwieję swoje wątpliwości, natomiast co do samego FBW to radzicie pozostać aż do końca redukcji przy tym planie?

I jeszcze druga sprawa, miesiąc temu pytałem Was o trening podczas przeziębienia, minęły 2 dni i się z nim uporałem, teraz minął miesiąc i kolejny raz złapało mnie przeziębienie. Ewidentnie mam problemy z odpornością, i teraz chciałbym włączyć do swojego jadłospisu świeży imbir żeby trochę poprawić sytuację. Powiedzcie mi czy rzeczywiście warto dorzucać przykładowo 1-2g świeżego imbiru do porannego naleśniora z płatków owsianych, czy taka ilość jest zbyt mała aby rzeczywiście miała pozytywny wpływ na organizm?

Ubieraj się cieplej i nie będzie problemu. Poza tym suplementacja witaminą d3, omega 3, różeniec górski.

Panowie, taka sprawa. Od pewnego czasu, a w sumie od kilkunastu dni zaczynają mnie łapać nagłe ataki głodu, i nie chodzi tutaj o zwykły głód ale o całkowity odpływ energii, nogi robią się jak z waty itd. Powiedzcie mi jak sobie radzicie z takimi sytuacjami? O ile w przypadku gdy nie trenuje nie jest to większy problem, i daję radę doczekać do kolejnego posiłku, o tyle zdarzyło mi się podobnie podczas biegania i wtedy już ledwo dawałem radę kończyć trening... Co więc robicie? Podjadacie coś czy jak? Ja do tej pory w 100% dieta trzymana, zero odstępstw czy cheat dayów (a nawet mealów). Nie wspomagam się też póki co spalaczem który ten głód by trochę pohamował, ponieważ czekam do stycznia/lutego.