Jak jem to stoję przy lodówce albo jem prosto z garnka na zimno. Nijak się nie mogę zmobilizować do gotowania. Szczytem jest uprażenie słonecznika do sałatki.
Ciągle tylko sałatki, feta, bułki, owoce... no szlag mnie trafia. Do tego nie piję prawie w ogóle wody.
Szewc bez butów chodzi - idealnie do mnie pasuje.
Jestem już rozgoryczona, bo też mam wrażenie, że jak zacznę znowu jeść to zaraz się roztyję, ale tak...
- cera znowu się pogorszyła - do tego też ramiona i dekolt
- skóra mnie swędzi tak straszliwie od tygodnia, że nie wiem co mam zrobić z rękoma żeby się drapać. Swędzi mnie twarz, dekolt, plecy, przedramiona.. idzie zwariować. Przejrzałam swoje kosmetyki i nie używam niczego nowego
- ciągle kaszlę, choć dopiero teraz się czuję lekko osłabiona
- boli mnie kręgosłup i biodra
- ciągle się pocę w nocy i budzę się w kałuży ;/
Rozsypuję się ale tak naprawdę nie jest mi do śmiechu i wygaduję się z myślą, że się może jakoś zmobilizuję do powrotu do lepszego życia, ale tak naprawdę to sama w to nie wierzę :/