idzie ładnie, spadki są
ale też mi się okres zbliża i złapał mnie leń, aż mi się nie chce postów z zaległymi miskami i treningami pisać.
Jutro trening więc mam nadzieję, że wena mnie znajdzie. W piątek tak w przysiadach z ciężarem zaszalałam (zdecydowanie przesadziłam), że w połowie 3 serii dosłownie nie mogłam swoich 4 liter z podłogi podnieść... tak bardzo chciałam wstać ale moje ciało mnie nie słuchało
chciałam bardzo w piątek uzupełnić, ale dorwałam dziennik shrimp i się zaczytałam.
Ja do 18 roku życia byłam szczupłą dobrze zbudowaną osóbką (58-60kg), a mówiła ciocia chodz ze mną na siłownie, wyrzeźbisz ciało i będzie super. Wgl świetna kobieta z nadwagii 120kg zeszła do 70 i podbierała mi ciuchy!!! Ale młode dziewcze twierdziło, że siłownia nie dla niej. Wszystko było pięknie, aż dostałam od życia prezent - pakiet chorób i rozwalonych hormonów. Z taką wyprawką musiałam wejść w dorosłość + stres na studiach z powodu fobii => w efekcie 10kg na pół roku w górę i tak zebrałam 106kg. Doszła depresja, rozstanie z facetem po 4 latach związku i marzenia o ślubie i dzieciach prysły, zawalone studia...
Lekko nie ma (a kto ma?), ale trzeba spiąć pośladki, wstać i do przodu
wybacznie, tak mnie jakoś wzięło
Zmieniony przez - Myraen w dniu 6/5/2017 3:02:11 AM