przeróbka termiczna pączka w maśle na wersję fit

dziś to mi się ryczeć chciało na treningu - taki nerw na swoją bezsilność że masakra jedna wielka

przed problemem z łapą podciąganie na trx prawie poziome a teraz podciąganie prawie pionowe
stałam i walczyłam ze sobą i z bólem i przedramion i ramion i duszy ..... no porażka jedna wielka

przy drążku ból przedramion niemiłosierny w 3 i 4 serii i coś mi wyłaziło w czasie ściągania, nie żyła no ale też nie mięsień - a nawet dziś bez soku z gumijagód (za to wjechała inna suplementacja)

wiosło jakieś takie nie dorobione ale to wina trx chyba, tak z 2,5 kg na pewno bym mogła dowalić nie do końca jestem przekonana czy 5.
Miska wczoraj przekroczona bo epoc był tak wielki że aż ból głowy z głodu więc trzeba było go leczyć
dziś za to na odwrót, wrzuciwszy wczorajsze nadwyżki z dzisiejszym szaleństwem nie przekraczam 1900 kcal chyba że jeszcze epoc się pojawi i odkurzacz załączy.

przed wyjazdem na trening wypiłam colagenowy mix (smak jak idź i nie wracaj - niby truskawkowy) i drugą porcję dowaliłam do wody z solą - znacznie ta sól poprawia smak - jest w domu (bo zakupiłam na wypadek pęknięcia stawu) a nóż widelec pomoże
No i dużą część węgli wrzuciłam do placuchów potreningowych (manna rządzi) to i kretka się sypnęła bo aż szkoda nie wykorzystać takiego momentu - nie puchnę więc lubię sobie zapodać albo nie widzę że puchnę bo już jestem spuchnięta

Generalnie dzień do dupy......

Nie bój nic , jutro będzie lepiej ;) Powoli powoli do celu.

no nie ma innej opcji

Jestem i trzymam kciukasy za treningosy ;D

Ty za skurczenie żołądka trzymaj bo dziś 2000 kcal wjeżdża w 2 posiłkach około treningowych .ale jaki sobie koktajl na potreningu przyrządziłam na surowych żółtkach z 3 jajec to poezja śpiewana tylko omc 700 kcal. na fp możesz zerknąć czy Ci pasi :)

Rehabilitacji dzień 3
absolutnie trening A to mistrzostwo świata

po 1 serii wyglądałam tak
http://3.bp.blogspot.com/-a2rpV530Kqk/VM5Fd8lCncI/AAAAAAAABNk/LwrlGvFICyA/s1600/IMG_1310.jpg

miska zaplanowana na 1950 jak co dzień ale coś mi się wydaje że to na taką rehabilitację za mało
myślę czy nie wprowadzić jednak rotacji
szczególnie że szwędacz jest na dość wysokim poziomie bo średnia dzienna łazikowania to 7,75 km co daje podobno jakieś ekstra 400 kcal w co wątpię ale niech da 200 kcal to i tak gitara,
czyli szacuję cpm na poziomie 2500 kcal :). ale cholera wie przy moich dolegliwościach....

Dziś zaprzyjaźniony trenejro na silni mówi:
przyjdź w środę na bootcamp do mnie
a ja do niego: sorry ale ja nie mogę normalnych treningów teraz mam rehabilitację
trenejro: rehabilitacja crossfitowa?

czyli tak źle to nie wygląda w takim razie :D
lekka poprawka obciążeniowa

wczoraj był przymusowy dzień wolny - domsy z wszystkich treningów wyszły na raz :D pożar w plecach...

od środy przerwa przymusowa bo w czwartek pogrzeb wuja a że mnie zawiało to w piątek odezwał się prawy korzonek w sposób tak okrutny że nawet nie było szans go rozchodzić - dostał kilka smarowań końską maścią przykrytych pasem neoprenowym i w niedzielę odpuścił.
Dziś odebrałam narzędzie tortur w postaci piłeczki to i się potraktowałam przed treningiem
i chyba to dużo dało bo generalnie mimo że tylko miałam mieszane uczucia poprzednim razem czy dodać ciężar czy nie to jednak powinnam to zrobić bo za duży luz był do samego końca,,,,
w sumie nie bolały mnie przedramiona dziś w trakcie treningu a dłonie - coś nowego
ręka ewidentnie szła inaczej, głębiej i czułam inaczej w łopatce- jakbym na nowo się uczyła ćwiczeń - za każdym razem czuję inaczej..... ewidentnie napięcia puszczają.....
ale mimo że ciężar mógł być większy to nie obyło się bez mroczków i zmęczenia a oddech jeszcze nie całkiem się wyrównał.

wczoraj po ściąganiu drążka mnie dłonie bolały
dziś mi sztanga 20 kg nie leżała w dłoni,
w zeszłym, tyg robiłam mc z 15 więc muszę sprawdzić (nigdy się nie zastanawiałam nad tym) czy ona nie jest cieńsza, zawsze brałam tą, na którą wygodniej się obciążenie dobiera a nie pod moje dziecięce dłonie..... normalnie mi sie dłoń otwierała i czułam że sztanga jest za duża do nich
wiem że mam dziwaczne problemy ale nie proporcjonalna jestem

do tego na silni dziś szarańcza ewidentnie 90% nie przyszło poćwiczyć tylko po to aby zabić czas bo we wawie padało

sprzęt zabierali, przestawiali i przerw nie było szans pilnować i szlag mnie trafiał bo poza ćwiczeniem oczy dookoła głowy czy coś nie znika
więc nie jestem zadowolona z tego co zrobiłam
do tego znów przedramiona spuchły i miałam góry doły a wczoraj było czysto ładnie i nic nie bolało.... dziś mniej niż tydzień temu ale ból był
dlatego w wiośle na maszynie się poprawił ciężarek.

Grunt to refleks szachisty - tyle lat się bujać i nie zaczaić że sztangusie mają różny obwód gryfa ;) no ale co się dziwić jak ja nie dość że blondynka to jeszcze ciemna.
Trening w sumie na spokoju nawet serducho za bardzo nie wariowało i dzięki temu nie było ulewy potu.....
za to zmęczenie było ostre- może w końcu się doczekam prawdziwych domsów :) na plecach, ale w sumie nie ma po czym.

dziś znów mi nie spuchły przedramiona i nie było górek i dołków na nich....
zastanawiam się od czego to się bierze - 2 opcje przychodzą do główki: albo za duży ciężar albo niedostateczne zmaltretowanie piłeczką -
w trening A jest 2 x więcej ćwiczeń z obciążeniem niż w B.
nowe zjawisko trening bez zajazdu albo ze zgonem bez odcięcia prądu...






Zmieniony przez - crewliq w dniu 2016-05-05 00:05:51