Jestem w połowie pierwszej w swoim życiu redukcji. 12kg za mną, zostało jeszcze z 10 do spalenia.
Trenuję od 3 mcy splitem, 4 dni w tygodniu, każdy dzień to inna partia, sam trening siłowy to ok 50 min/sesja (do tego rozgrzewka na bieżni i na koniec też bieżnia). Ubywa mi ok 0,7kg/tydzień czyli jest dobrze ale mogło by być lepiej.
Do rzeczy.
Wczoraj trenowałem biceps i triceps, czyli:
Uginanie ramion ze sztangą 5x8
Modlitewnik ze sztangą 5x8
Młotki 5x8
Uginanie francuskie ze sztangą leżąc 5x8
Pompki na poręczach 4x10
Ściąganie linek wyciągu górnego 5x8
Większość ćwiczeń wykonuję w 5ciu seriach po 8 powtórzeń. Przerwy robię równe 60 sekund.
Wpadłem na pomysł, aby w przerwach między seriami wykonywać inne ćwiczenia, i tak do pierwszych 3 ćwiczeń powplatałem 3 serie po 30 wspięć na palce, 3 serie po 10 przysiadów (z obciążeniem mniejszym o 20kg niż podczas właściwego treningu nóg) i 3 serie po 10 podciągania kolan do brody w zwisie na drążku (z brzuchem u mnie kiepsko).
Dla jasności- te ćwiczenia wykonywałem w czasie 60s przerwy, czyli po ich zakończeniu zostawało mi 20-30s do następnego właściwego ćwiczenia.
Po tym wszystkim byłem wypompowany, zlany potem jak nigdy dotąd i czułem, jakbym zaraz miał zwymiotować. Podobno tak się czuje po prawidłowo wykonanym treningu interwałowym (nie czuję tego po biegu interwałowym ale pewnie za słabo go wykonuję).
Pytanie- czy taki trening, w kontekście redukcji ma sens? Wydaje mi się, że to świetny pomysł bo:
- objętość treningu się zwiększa
- więcej kalorii się spala
- pobudzam mięśnie które normalnie trenuję tylko raz w tygodniu
ale mogę być w błędzie (i pewnie okaże się, że jestem..).
Pozdrawiam