Tym bardziej, teraz może być prościej bo zwróciłem uwagę, że w systemie, który tu polecacie pierwsze miesiące, to raczej krótsze treningi ale skupione na odpowiednich ćwiczeniach. Dotychczas na siłowni spędzałem 1 / 1,5 h minimum. Bo oblatywałem maszyny jedna po drugiej. Błędnie zakładając, że wszystko trzeba zrobić.
Z czego się cieszę, to jak wyżej pisałem, bardzo poprawiła mi się ogólna kondycja i wytrzymałość, trochę też siła. To duży sukces, jak w parku linowym na wyjeździe integracyjnym jako jedyny robisz wszystkie trasy, a kumple młodsi o dobrych kilka lat, spadają jak muchy. : )
Czego się boję, to tej diety... Lubię jeść, lubię gotować różnie. Mam normalną sylwetkę (bez brzucha czy tam wystających kości). Więc jako taka motywacja, to tylko to, że prawdopodobnie będę bardziej na trójkąt klata i może coś tam bardziej kaloryferowy brzuch. Ale rzekło się..
Może ktoś rzuci z doświadczenia, jak bezboleśnie przejść na dietę? Z "zasad na NIE dla początkujących" . Wyczytałem, że 'powoli' . To fajnie, ale jak? Najpierw rezygnuję z białego chleba? Potem z mięska smażonego, rozkładam posiłki na 5 i tak powoli dochodzę do kurczaka na ryżu?
M.