kebula, wydawało mi się, że jest tego za dużo, ale ja się nie znam. To co? 110g białka (to będzie 2g na kilogram masy ciała) kosztem węglowodanów? Czy zostawić tak jak było?
Nie mogę się ogarnąć odkąd ucięłam tego białka. Układam miskę na bieżąco w ciągu dnia i zazwyczaj im bliżej końca tym bardziej muszę kombinować, bo mi wychodzi za dużo B i jeszcze cała góra węgli do zjedzenia.
------------------------------
Jako żem wczoraj nie miała weny, to teraz kilka słów podsumowujacych wrażenia z ostatnich 2 tygodni.
Micha
.
Jak widać na załączonych obrazkach - mam problemy z utrzymaniem czystej miski. Jest jeszcze to czego nie widać, wpisane jako nieliczone, czyli jedzeniowe orgie trzy soboty pod rząd. Ostatnia impreza to już w ogóle poza wszelką krytyką, z kilometra było widac, że jestem na diecie. Żarłam najwięcej ze wszystkich zebranych, a dodatkowo wlałam w siebie całą butle wina. Nie znam umiaru i zdecydowanie nie doceniam pojemności mojego żołądka.
W ogóle mam jakiś kryzys ostatnio. Nie mogę przestać myśleć o żarcie i o tym żeby się nażreć. Oczywiście byle czego, a jak. Moja słaba silna wola jest coraz słabsza, coraz trudniej mi odmówić komuś i sobie, stąd te wpadki.
Trzymanie diety mam również utrudnione przez brak gazu. Od ponad tygodnia. Nie wiadomo kiedy i czy włączo. Stąd gdzieniegdzie jest niedojedzone. Póki co operuje na gofrownicy do zadań specjalnych (ciekawe kiedy ją zajadę, jeden czajnik już poszedł się kochać) i pracowej mikrofali, ale nie zawsze i nie wszystko uda mi się tak ogarnąć.
W sobotę zaczynam tygodniowy urlop, więc będzie stop dla diety, bo przeca nie będę się urlopować ze swoją wagą i wałówą. Oczywiście będę starała się jeść rozsądnie, ale patrząc po tym co się ostatnio działo jest się o co martwić.
Zdrowotność.
Kolejna sprawa, nie wiem czy to nie za wcześnie żeby wszczynać alarm, ale chyba mi się okres spóźnia. Mniej więcej teraz już powinien być, ewentualnie powinnam mieć jakieś objawy, że już niedługo. A tu nic. Nie wiem czy to sprawka tych prochów które łykam czy co.
Na uwagę zasługuje również fakt, że moje libido od jakiś 2 miesięcy jest martwe. Są na to jakieś leki, czy to już ten etap związku w którym już się nie chce? ;d
Trening.
Trening jak widać mi nie idzie. Nie lubię go. To jest 8 ćwiczeń w 4 seriach po 15 powtórzeń i krew mnie zalewa na samą myśl, że ma mi to zająć tyle czasu. Poza tym jest tu
za dużo ćwiczeń których nie cierpię.
Potrzebuję czegoś innego i przede wszystkim krótszego. Poogladalam i poczytalam forum i wstępnie coś sobie ulozylam, ale to wrzucę dziś wieczorem, bo nie mam przy sobie karteczki z moimi wypocinami.
Za wszelkie błędy przepraszam, piszę z telefonu.
Zmieniony przez - moo w dniu 2015-07-14 10:01:52
Zmieniony przez - moo w dniu 2015-07-14 10:03:06