Wiek : 23
Waga : 54
Wzrost : 170
Obwód w biuście : 89
Obwód pod biustem : 75
Obwód talii w najwęższym miejscu : 68
Obwód na wysokości pępka : 77
Obwód bioder : 89
Obwód uda w najszerszym miejscu: 48-50
Obwód łydki : 35
W którym miejscu najszybciej tyjesz : brzuch, biodra, uda
W którym miejscu najszybciej chudniesz : ręce, cyc - „góra” ciała (co widać na zdjęciach…)
Uprawiany sport lub inne formy aktywności: Rowerek stacjonarny (ok 2-3x w tygodniu po 20-30 minut), ćwiczenia 3x w tygodniu, do tej pory w różnych kombinacjach jeżeli chodzi o czas i intensywność: m.in. bieg w miejscu, skłony, skręty tułowia, a do tego brzuszki, podnoszenie nóg siedząc/leżąc, spięcia brzucha, ćwiczenia z ekspanderem (ręce, brzuch), jako „obciążenie” służą mi butelki (1,5 – 2 l, w zależności jaka się trafi), staram się być aktywna w podobny sposób od roku (chociaż do tej pory nie miałam sprecyzowanego planu – z zasady ćwiczyłam różnorodnie, tak, żeby „czuć” każdą partię ciała), do tego codziennie staram się choćby 10-20 minut maszerować pieszo, z windy korzystam sporadycznie, a w zależności od wolnego czasu maszeruję ok. 6 km. Z racji, że jestem krzywa aż piszczy wykonuję też ćwiczenie zalecone na rehabilitacji (chodziłam przez pewien czas jakieś 6 lat temu) – leżenie bokiem, np. jeżeli jest to lewa strona: lewa noga wyprostowana, prawa ugięta w kolanie, lewa ręka ją przytrzymuje przy ziemi, a prawa jest „przyklejona” do tyłu głowy, trzymając cały czas prawą nogę odchylam górę tułowia w prawo podążając wzrokiem za łokciem
Co lubisz jeść na śniadanie: Owsianka z różnymi dodatkami (siemię lniane, orzechy, czasem rodzynki lub suszone śliwki, wiórki kokosowe, czasami pozwolę sobie zjeść ją z jogurtem naturalnym, kefirem lub maślanką ok. 100-150 g – ale to rzadkość, raczej w sytuacjach „awaryjnych”, kiedy nie mogę jej np. ugotować), kanapki z chlebem razowym, kurczakiem, rybą, serem żółtym, jajka, od czasu do czasu manna, kleik ryżowy. Chyba zrobię na trochę „odwyk” od chleba – nie wiem, czy to nie od tego „wywala” mi brzuch.
Co lubisz jeść na obiad : Ryba, kurczak, kasza jęczmienna pęczak, wiejska, perłowa, ryż brązowy, makaron razowy, czasami fasola, warzywa w różnej postaci.
Co jako przekąskę : Jeżeli jem coś pomiędzy posiłkami to są to warzywa, jajko, twaróg albo 5-6 orzechów/migdałów. Rzadziej mały owoc.
Co jako deser : Raczej nie jadam, ale zdarzy się zachcianka na twaróg z kakao i orzechami lub wiórkami kokosowymi - generalnie lubię twaróg, ale wiem, że z nabiałem najlepiej ostrożnie.
Ograniczenia żywieniowe : Cóż, dość prozaiczne - koszty, a poza tym ze względu na sarkoidozę muszę uważać na witaminę D (nie mam co prawda żadnych „zakazanych” przez lekarkę produktów, mam po prostu dodatkowo jej nie dostarczać np. w postaci suplementów)
Stan zdrowia: Od stycznia 2012 potwierdzona sarkoidoza (na razie bez leków), dwa miesiące później zaczęło się coś dziać z hormonami - nieregularne krwawienia lub ich brak pomimo przyjmowania pigułek. Mówiłam o tym mojej lekarce od sarkoidozy podczas wizyty w sierpniu, ale jej zdaniem ani to, ani nagłe zmiany w tolerowaniu większości pokarmów (o których dalej) związku z sarkoidozą nie miały. Przez ostatni rok ginekolog dwukrotnie zmieniała mi pigułki, ostatnio przez dwa miesiące stosowałam plastry, ale zmian nie było, krwawienia albo się nie pojawiały, albo były o tydzień za wcześnie. Dodatkowo od czasu stosowania plastrów (pomimo, że od lutego nie stosuję już żadnej antykoncepcji hormonalnej) coraz częściej zatrzymuje mi się woda w organizmie - od pasa w dół czuję się jak bańka, na wadze +2kg, o wyglądzie i samopoczuciu nie wspomnę… Robi się tak i 4x w tygodniu, pod koniec dnia czuję się jak upasiona. Po zrobieniu badań hormonalnych poszłam do ginekologa endokrynologa, na razie wskazuje to na hipoestrogenizm (najpewniej zablokowana przysadka), niedawno powtórzyłam hormonalne, „od siebie” dodałam kortyzol (nieco podwyższony – mój wynik to 25,79 przy górnej normie 19,4), pójdę do lekarza i zobaczymy co dalej. Poza tym wady postawy: skolioza, kifoza, koślawość bioder, płaskostopie i wg jednego z lekarzy nadmierna elastyczność stawów i krótsza jedna noga... Słowem jednym: koślawiec.
czy regularnie miesiączkujesz: nie
czy bierzesz tabletki hormonalne: nie (wcześniej antykoncepcja doustna i przez dwa miesiące plastry - do lutego 2013, od lutego odstawione)
czy przyjmujesz leki z przepisu lekarza: nie
czy rodziłaś: nie
Preferowane formy aktywności fizycznej: Wszystko, co można wykonać w warunkach domowych – mam ekspander neoprenowy z uchwytami na nogi, rowerek, ławeczkę (regulowaną skośna/płaska), na początku maja dojdą gumy do ćwiczeń (5 szt., obciążenie 2.3, 3.1, 5.8, 8.6, 10 kg), na piłkę niestety trudno mi będzie na razie znaleźć miejsce.
Stosowane aktualnie i wcześniej preparaty : Próbowałam Aplefit jako przymiarkę do octu jabłkowego, teraz po prostu rozcieńczam rzeczony ocet wodą, poza tym: witamina C, magnez, chrom, multiwitamina (bez wit. D), błonnik jabłkowy sypki.
Stosowane wcześniej diety : Kiedyś jadłam dosłownie wszystko, moja max waga przy wzroście 170 cm to 66 kg w okresie dojrzewania (potem średnio ważyłam 62-63 kg), na parę miesięcy przed zdiagnozowaniem sarkoidozy zaczęły się sporadyczne problemy z przyswajaniem niektórych pokarmów, które potem się nasiliły. Ze szpitala wyszłam ważąc 58 kg, potem w miesiąc ok. 2kg wróciło, ale i tak odstawiłam słodycze, cukier, fast foody itp. (po 1 fatalnie się po nich czułam, po 2 lżejsza o parę kg lepiej się czułam – i psychicznie, i fizycznie). Postanowiłam się lepiej odżywiać, ćwiczyć i być może jeszcze nieco schudnąć, a po tym jak zasygnalizowałam problemy z trawieniem lekarka, która zajmowała się mną w szpitalu poradziła jeść „lekko, nie tłusto, nie pikantnie” - ale nawet po pieczonym bez tłuszczu kurczaku męczyłam się strasznie, więc zaczęło się eksperymentowanie i wywalanie z jadłospisu tego, co szkodziło - wyleciały m.in. pieczywo wszelkiego rodzaju, mięso, spora część warzyw, ryż, makaron (co pewien czas próbowałam na nowo włączać pewne potrawy do odżywiania, ale kończyło się zawsze tak samo, chociaż badania żadnych zmian w jamie brzusznej nie wykazały) i tak, nie licząc kalorii i ćwicząc w parę miesięcy doszłam do obecnych 54 kg (ważę tyle mniej więcej od sierpnia czy września 2012).
Piję ok. 3l płynów dziennie, a czasem pewnie więcej (woda niegazowana, kawa, herbata czarna i zielona, mięta, rumianek, pokrzywa, nie słodzę, czasami dodam słodzik, raz dziennie woda z octem jabłkowym,), zdarzy się, że raz w miesiącu „wpadnie” jakaś cola 0 (wiem – syf, ale czasem sobie pozwalałam).
W drugim tygodniu kwietnia zaczęłam ćwiczyć tak (z braku piłki - połączenie ćwiczeń z treningu Obliques na piłce i ćwiczeń z linków przytoczonych w tym samym poście)
Rozgrzewka – jazda na rowerku stacjonarnym 15 minut lub:
1. Bieg w miejscu, w trakcie biegu unoszenie ramion w przód i w bok po 15-20 razy.
2. Stanie w rozkroku ramiona w górę, skłony tułowia w przód i w tył z pogłębieniem po 15-20 razy.
3. Stanie w rozkroku, opad tułowia, ramiona w bok, skręty tułowia 15 razy.
4. Stanie w rozkroku ramiona na biodra, naprzemianstronne skłony tułowi w bok 15-20 razy.
5. Krążenia bioder w staniu w obie strony 15-20 razy
6. Obciążenie trzymane przed sobą w zgiętych rekach na wysokości brody, jak do boksu i boksowanie na zmianę rekami ukosem przed siebie 15 x na rękę
Trening (15 powtórzeń jedno po drugim, brzuch po 20-25 powtórzeń z 30 sek. przerwa miedzy ćwiczeniami w 2 obwodach)
1. Wyciskanie płasko
2. Francuskie uginanie rak siedząc
3. Wyciskanie siedząc
4. Podciąganie ekspandera wzdłuż tułowia oburącz
5. Ręce z obciążeniem wzdłuż tułowia wykrok w przód, równocześnie ciężarki w prostych rekach podnoszone do poziomu ramion, 15 x na stronę
7. Wznosy bioder leżąc
8. Wznosy łydek siedząc
9. Odwrotne brzuszki lub unoszenie nóg siedząc/leżąc
10. Brzuszki skośne
11. Brzuszki
Po ćwiczeniach jako rozciąganie
Moje ćwiczenie z rehabilitacji, 15 x na stronę
I tak co dwa dni, 3x w tygodniu, w dni bez ćwiczeń 30 minut rowerka lub szybkiego marszu, w lecie postaram się np. 1 x w tygodniu dodać basen. Jeden dzień bez ćwiczeń, ewentualnie na lepszy „rozruch” parę skłonów z rana i ćwiczenie z rehabilitacji, podnoszenie nóg leżąc bokiem.
Moje zapotrzebowanie to ok. 1900 kcal, obecnie jem ok. 1 400. Wiem, za mało – kiedy w końcu poczytałam co nieco i policzyłam, ile tak naprawdę jadłam po ograniczeniu jadłospisu, wyszło średnio 1 200 - 1 300 (chociaż na pewno były dni, w które „wciągałam” więcej), dlatego zaczęłam zwracać na to uwagę i bardzo powoli zwiększałam kaloryczność. Będąc na obecnym poziomie kcal postanowiłam spróbować dodać do diety drób, ryby i inne posiłki, których przez dłuuugi czas nie jadłam (na szczęście jak na razie czuję się po nich ok) i zrobić wszystko tak, żeby w moim jadłospisie było coraz bardziej racjonalnie. Od połowy marca posiłki układam % tak: 35/35/30 b/t/w - nie wiem jednak, czy taki rozkład będzie dla mnie ok na dłuższą metę. Chciałabym obserwować siebie i dodawać ok. 50-100 kcal tygodniowo czy co dwa tygodnie, ale być może wcale nie jest to najlepszy sposób i dostanę na dzień dobry dawką typu 1 800. Michę ułożyłam na obecnej kaloryczności, żeby najpierw zorientować się, czy w ogóle jakoś w miarę to moje komponowanie wygląda. To, co zapewne robię źle, to nierównomierne rozłożenie b/t/w w posiłkach, ale będę nad tym pracować. Niestety jeżeli chodzi o rozłożenie posiłków „godzinowo” w ciągu dnia, wygląda to różnie – w pracy trudno przewidzieć, o której uda mi się zjeść. Od kiedy ćwiczę miewam wrażenie spuchnięcia, ale wiem, że tak się może zdarzać dlatego staram się nie panikować. Z dodatkowych informacji: w razie problemów z uzupełnianiem białka zakupiłam odżywkę białkową.
Moim celem jest racjonalne odżywianie a co za tym idzie zwiększenie ilości kcal, poza tym ogólna poprawa wyglądu całej sylwetki - jak dla mnie na pewno wyrównanie kształtu brzucha, ogarnięcie pośladków, no i góra ciała... Chętnie dodałabym też jakieś ćwiczenia na uda, co by zdrowiej i jędrniej wyglądały. Na mnie się cudownych mięśni teraz raczej nie zrobi, chociaż celem „na potem” jest mieć choć lekki ich zarys (tak nieśmiało zdaje mi się czasami, że jakiś ekhm… zarysiczek mięśnia mam na brzuchu – na wrzuconych zdjęciach tego nie widać, za to w lustrze, zwłaszcza po wysiłku jakby coś się ujawniało… ), ale dobrze ukierunkowane ćwiczenia i dieta na pewno pomogą po prostu porządniej wyglądać. Mam fałdkę na wysokości pępka (niestety zwłaszcza, gdy siadam lub mocno się schylam bez spiętych mięśni brzucha fałdka staje się dużo bardziej widoczna… ) której po schudnięciu już nie miałam - w zależności od dnia fałdka jest większa lub mniejsza, większa zwłaszcza jak nazbiera mi się wody, ale część to na pewno tłuszcz, może to hormony co nieco namieszały, może stres, ciężko mi ocenić. Czasami sam brzuch „wywala” mi bez większego powodu, bez jakiegoś logicznego (czyli niekoniecznie zawsze po tej samej potrawie) związku z jedzeniem.
Moje założenia żywieniowe:
- zamiennie (śniadania/obiady): kasza jęczmienna wiejska, pęczak, gryczana biała, ryż brązowy, raz na jakiś czas makaron żytni razowy, fasola (bardzo rzadko z puszki – puszka to opcja awaryjna jadłospisu „na szybko”), poza tym - płatki owsiane, raz na jakiś czas kasza manna lub kukurydziana, kleik ryżowy; poza tym pieczywo żytnie, razowe (kupne, ale bez dodatków typu karmel, mąka pszenna, w razie braku – chętnie upiekę, ostatnio wyjadałam resztki kupnego żytniego ze słonecznikiem: wiem, słonecznik też do wywalenia) do śniadania lub drugiego śniadania
- głównie pierś i udka z kurczaka (kupne niestety – wiem, że indyk lepszy, postaram się choćby od czasu do czasu go włączyć do diety), filet z mintaja, miruny, raz na jakiś czas tuńczyk w wodzie, makrela wędzona, szprot w sosie pomidorowym z puszki, wątróbka drobiowa, czasami wieprzowina, bardzo rzadko jako uzupełnienie posiłku (nigdy zamiast) kostka sojowa, kotlet sojowy
- warzywa, głównie surowe, ok. 800 g dziennie: marchew, sałata, ogórek, rzodkiewka, kapusta pekińska, papryka, czasami ogórek konserwowy/kwaszony, a na ciepło np. brokuły, szpinak, kalafior, fasola szparagowa (czasami w formie kremu), sporadycznie buraki – jeżeli trafi się burak czy fasola - wliczam, pozostałe jem w różnych proporcjach
- owoce w ilości max 2 w ciągu dnia (rano lub ok. południa jako przekąska), wieczorem jedynie po ćwiczeniach, wliczane w bilans
- oliwa z oliwek, orzechy ziemne, laskowe, wiórki kokosowe, mielone siemię lniane dodawane do twarogu, kaszy, owsianki itp. (czy ilość 2-3 łyżeczki dziennie wliczać w bilans?), twaróg, ser żółty, w rozsądnych ilościach ser sałatkowy jako dodatek do śniadania czy obiadu, maślanek i mleka od jakiegoś czasu nie tykam (maślanka, którą widzicie w jednym z posiłków to wyjadanie zapasów)
- ketchup, musztarda, ćwikła – czasami do smaku, mała ilość cienko rozsmarowana np. na kanapce czy dodana do kurczaka
Pytania / info dodatkowe
1. Czasami dla zmiany smaku lubię dodać do kawy, owsianki czy manny 10 ml śmietanki do kawy 10% tłuszczu – oczywiście nie codziennie, czy tak będzie ok.? Raz na jakiś czas wrzuciłabym też mleko (nie uht) – i tu pytanie, jeżeli w ogóle wrzucać, to z jakim % tłuszczu najlepsze?
2. Kawa zbożowa (typu Inka, Anatol) – pić, nie pić raz na jakiś czas? Jeżeli pić - wliczać? Bo z różnymi opiniami się spotkałam.
3. Czy wliczać ww z gotowanej kwaszonej kapusty, pomidorów (najczęściej z puchy, ale bez cukru) i czasami piersią z kurczaka? Z 500 g kapuchy, 400 g pomidorów i 100 g kurczaka wychodzi jakieś 800 g „bigosu”, który ma ok 29 b / 3 t / 19 w – jeżeli wciągnę tego 100 g, proporcje robią się takie: 3,6 b / niezauważalna ilość t / 2,3 w.
4. Ćwiczę późno, dlatego po ćwiczeniach zostawiłam miejsce na szybkie źródło ww, bez konkretniejszego posiłku, a potem po jakiejś godzinie kolację białkową – czy tak ok.?
5. Czy warto „wspomóc się” jakimiś tabletkami typu pomagającymi się uporać z wodą w organizmie?
Uff… rozpisałam się, ale chcę podejść do tego konkretnie i zacząć wyglądać jak człowiek. Mam nadzieję, że uporam się nie tylko z wyglądem, ale też ze sposobem żywienia i tym piekielnym zbieraniem wody (dodam, że do tej pory jadłam sporo nabiału i zatrzymywania wody nie było, więc chyba nie w nabiale jest problem). Dziękuję za doczytanie wywodu do końca i cierpliwie czekam, bez pospieszania :)
PS: Przepraszam, że miska nie z dziennika, ale do tej pory wszystko wyliczałam w Excelu i mam po prostu 'gotowce' - obiecuję, że z dziennikiem się oswoję. I jeszcze jedno: "bułka" z siemienia wykonana wg. przepisu wyszperanego na forum.
Zmieniony przez - madzi w dniu 2013-04-21 18:56:37
Zmieniony przez - madzi w dniu 2013-04-21 18:58:28
Zmieniony przez - madzi w dniu 2013-04-21 19:06:38
Zmieniony przez - madzi w dniu 2013-04-21 22:15:22