to ja może napiszę jaśniej bo chyba nie wyraziłam się dość klarownie sądząc po odpowiedziach. nie chodzi mi o to, że jak zjadam obiad to chcę czuć się pełna więc jem do syta czy coś w tym stylu.nie.jem jedną kanapkę i nic, jem drugą i nic, trzecią, czwartą, pół lodówki i nic. nie jestem najedzona.kiedyś zjadłam dwa gołąbki i byłam najedzona. teraz jem jeden obiad, drugi i nic.
nie czuję sytości bez względu na to ile zjem.
i dlatego pytam się bo może jakaś mądra głowa wie co można z tym zrobić. mam nadzieję, że da się coś z tym zrobić, że to nic poważnego bo tu ktoś mówił o bulimii i trochę mnie takie rozwiązanie zagadki przeraziło.
stosowałam Montiego wcześniej.a odchudzam się od listopada. tzn. tak z sfd i zasadami logicznego jedzenia, a nie super-hiper-diety z gazetek dziwnych. jadłam pięć posiłków, miałam wyliczone proporcje b/t/w. tzn. nie dokońca to był monti bo u montiego są trzy posiłki. generalnie wydaje mi się, że może zbyt niewolniczo stsowałam dietę. prawda, że ciągle myślałam o jedzeniu i co na pierwszy, a co na piąty posiłek, a ile białka jest w tym rpodukcie a ile w tamtym i tak ciągle. stosowałam też kopenhaską (wiem, wiem to nie ma nic wspólnego ze zdrowym jedzeniem, to prawie w ogóle nie ma nic wspólnego z jedzeniem...)ale prawdę mówiąc raczej nie szła mi ta dieta bo akurat trafiały mi się różne imprezy itd.,itp i ją łamałam chociażby piwem.nie wiem czy mam dalej pisać ale może ktoś wie co zrobić żeby znowu normalnie jeść. mam zrezygnować z diety i zacząć jeść jak kiedyś? nie byłam nigdy gruba, a dietę stosowałam w ramach zmiany sposobu życia poniekąd. przed dietą raczej się nie objadałam ale jadłam głównie produkty typu bułki, drożdżówki, pierogi, pyzy, ziemniaki z kotletem, tak dosyć tradycyjnie, po polsku.
nie wiem, jakos dobija mnie to wszystko. pozdrawiam