Przygoda moja z tą piękną sportową przygodą trwa pół roku, a niestety już dała trochę w kość. Najpierw kolano, teraz nadgarstek. Skupię się jednak na drugim urazie...
Miesiąc temu przeciążyłam nadgarstek, gdy pod koniec drugiego dnia intensywnej wspinaczki bardzo mocno przyciągnęłam się do chwytu na prawej ręce. Ostry ból, jakby od kciuka do wnętrza nadgarstka odebrałam jako zwykły skurcz. Po dwóch dniach intensywnego jeżdżenia na rowerze, niestety kontuzja zaczęła się coraz bardziej odzywać. Przez jeden dzień, wewnątrz dłoni odczuwałam mrowinie i kłucie, szczególnie irytujące w nocy, bez względu na to, jak ułożona była ręka. Po zastosowaniu kinesitapingu uspokoiło się, a po wizycie u ortopedy dostałam zakaz kontaktu ze wspinaczką na czas min. 3 tyg, a najlepeij - 6. Co, jak nie muszę pewnie obeznanym w temacie tłumaczyć - dla wspinacza jest tragedią.
Minął miesiąc i jest trochę lepiej, choć ręka pobolewa, przy pompkach czuje ucisk w nadgarstku. Wiem, że pewnie potrzeba jeszcze czasu, ale chciałam się poradzić doświadczonych wspinaczy, bądź kogoś, kto ma jakąś wiedzę z dziedziny fizjoterapii, jak najlepiej przywrócić rękę do sprawności i jak długo jeszcze pozostawić jej czas na regenerację. I... jak bezpiecznie wrócić do wspinaczki... z braku której odczuwam już ból serca...
"Nie liczy się to, co się zdarza, ale to co myślimy o zdarzeniach." J.Murphy