No centymetr pokazuje, że rosną, ale na oko to raczej nie widać. Choć... choć jak patrzę na zdjęcie z ostatniego podsumowania i porównuje to z tym, co widzę w lustrze to już takiej biedy nie ma. Co niestety nie oznacza, że biedy nie ma w ogóle. Jest bidno.
Jakoś to podejrzanie w tych centymetrach za dobrze idzie..
Wklejam dzisiejsze pomiary. Z biustu spadło i to akurat widać. Jak tak dalej pójdzie, to stanik nie będzie mi do niczego potrzebny.
Rozkład mam 3 dni 125/90/100 1 dzień 125/90/150. Trzymam to, jak widać, pi razy drzwi.
Białko ostatnio dobijam lekko odżywką, bo ryb nie zawsze mam tyle, żeby starczyło, a na przygotowywanie innego mięsa mam lenia. Przyznaję się bez bicia.
Czwartkowa micha gdzieś mi zniknęła z komputera, więc nie ma
Ale był to dzień z węglami na 150.
Wczorajszy trening:
Rozgrzewka dla połamańców
oraz
wyciskanie na płaskiej 5x16/5x22/5x26/5x32/3x34kg
wyciskanie sztangielek skos 10x10/9x9/9x8/8x7kg (*2)
wyciskanie sztangielek siedząc 7x9/7x8/6x7/6x6kg (*2)
shoulder box 5x3/5x3/5x3kg
uginanie nóg leząc 12x27/10x30/9x32/6x34kg
oraz obwód na brzuch
Jutro 88. urodziny babci, więc obiad zjem u niej. Nie wiadomo co tam będzie. Od kiedy jem te ryby i dwa razy odmówiłam ciasta i obiadów, to wysłuch**ę babcinych elaboratów na temat anoreksji. Dziwna sprawa, babcia z oburzeniem się mnie pyta : "No ale chociaż czekoladę zjedź, czekoladę jeść chyba możesz?". Nie mam już siły na tłumaczenie, że zdrowiej to w życiu nie jadłam. Już na te wszystkie komentarze odpowiadam zrezygnowanym "Dobrze babciu..". Babcia się wygada, wyłoży co jej na sercu leży i temat płynnie przechodzi na skargi na kota, który to wskakuje na jej komodę, otwiera łapą szafkę i wywala z satysfakcją wszystkie ubrania. Ach te babcie. No i "ach te koty"...