beton najgorszy, już asfalt jako tako wychodzi, oczywiście przy dobrych butkach
"treningowo" (czyli rzadko, wręcz bardzo) to zależnie od pogody i pory dnia albo robię teren albo właśnie asfaltowe ulice
a tak w ogóle to welcome back po urlopiku
taki średnio aktywny, bo niestety sporo było odgniatania zadka w aucie, ale za to jaki finisz - po zejściu jednego dnia ok 2km w dół przez 4 dni trzymały mnie zakwasy w czwórkach i łydkach
masakra, gdzie te stare dobre czasy kiedy to człowiek po górkach wte i wewte brykał (no, może niezupełnie "brykał") bez takich dolegliwości
wiem, wiem, sama sobie winnam
jako że w końcu odwiedziłam siłownię to "skopiuję" poprzednie wypiski - trening rozruchowy, dobrze że nie musiałam zmniejszać ciężarów
, ale jednak w koćś dał zdecydownanie bj niż ostatnio
16.08, wt
ogólne założenie: 4x 8-10
1. przysiad
25kg x8
30kg x8
35kg x8
25-35kg: parę razy złapałam się na koślawieniu lewej nogi, pewnie w ten sposób przejawiało się jej większe obciążenie, bo zwiększonego dźwigania lewą nogą nie czułam
40kg x7+1
ost. powt. technika siadła - bj do przodu pociągnęłam (choć wciąż ruch "pod kontrolą")
2. MC (klasyk)
35kg x10
co ciekawe, "pracy brzucha" jak ostatnio nie czułam, hmmm
40kg x10
przy ~8.powt poczułam lędźwia, pojawił się większy zasap i dyskomfort w żołądku*
45kg x8
coraz większy zasap, małe problemy z koordynacją
50kg x8
6 lub 7 powt. na zbyt prostych nogach - widać zmęczyły się "biedactwa" zginaniem i prostowaniem
3. wyciskanie sztangielek skos (waga jednej)
7,5kg x10
cofnełam się z ilością powtórzeń do pierwszego light-treningu, by za wcześnie nie paść
10 kg x8
i już tu solidnie odczułam ciężar
12,5kg x4,2 (? 3,2)
lewa ręka zatańczyła aż w prawym barku poczułam się nieswojo (tak, tak, wyciskanie szangielek ), jako że kontuzja sobie nie przeszła to nie walczyłam - miałam wrażenie że jeszcze pół ruchu i bark przeszyje ból
4. ściąganie drążka górnego szeroko
25kg x10
30kg x8
35kg x8
od 5./ 6. powt. do brody; w przerwie skurcze prawego naramiennego**
40kg x5
znów prawy naramienny nieswojo, oczywiście do brody
i pół drabiny: 20-15-10-5
-sit up skośna
bez obc.
-wznosy z opadu
bez obc.
-unoszenie kolan
to tak
wyłącznie w celu rozruszania (bo jeszcze parę minut zostało do zamknięcia), niby czas mierzyłam, ale nie ten guzik wcisnęłam na koniec i dalej leciał, więc nie wiem ile było, 8 coś.
* to posiłek przedtreningowy zawołał o pomstę do nieba -
będzie nauczka? bez rozpisywania!
** przez parę dni powciągam potas z magnezem; edit: teraz też drga, co mnie niezmiernie wkurza
miałam spory problem z mobilizacją, wręcz się prosiłam o wykopanie mnie z domu, ale za to teraz mam to poczucie dobrze wykonanego obowiązku (no, na miarę obecnych sił).
--------------------
23.08, wt.
trening siłowo-wytrzymałościowy Cpoprzedni w trakcie konkursu: https://www.sfd.pl/-t726569-s11.html#post10
100 sit up - ławeczka od wyciągu
(50+50)
50 thrustersow ze sztangielkami 2x4,9 kg,
(20+20+10), "stary", wypróbowany ciężar, całkiem nowe przeżycia: rzeźnia dla barków - utrata koordynacji ręce-nogi przy końcu każdej seryjki
25 MC 30 kg,
(10+15), (-2kg), przy próbnych zastanawiałam się czy to nie jest za dużo, ale poza zadychą nie było źle, widać leszczarskie "treningi" średnio co tydzień dały radę
100* pompek w oparciu o sztangę nad kolanem
tylko 30! - (10+10+5+3+2) przy próbnych prawy naramienny przedni zakłuł jak po złamaniu (zonk -pierwszy raz na siłowym ), we właściwym treningu spoko, ale szybko zdechłam "na amen"- choć pewnie przesadziłam z odbiorem sytuacji, a że byli chętni na mój sprzęt to odpuściłam, na pozostałe 70 pompek doliczam... 7 minut
50 thrustersow jw.
25 MC jw. poza bj czerwonym odcieniem twarzy
100 skokow na podwyższenie podwyższenie jak poprzednio ~20cm, (30+34+36)
50 thrustersow (20+16+14)
25 MC jw.
czas: 39:10 +7 min."kary" = 46:10 (+1:00, a kto wie ile byłoby naprawdę)
czyli ogólnie nie było tak tragicznie, biorąc pod uwagę kompletny brak pracy nad kondycją (poza siłownią to aktywność na poziomie rekreacyjnym, bo nawet nie uczciwe aero)
25.08, czw
ogólne założenie: 4x 8-10
1. przysiad, +2,5kg w każdej serii
27,5kg x8
32,5kg x8/9?
ost.powt.za bardzo się pochyliłam do przodu
37,5kg x8
2 wdechy/powt.
42,5kg x6/7?
eee, ok.5. powt. naszły mnie myśli czy aby na pewno chcę robić przysiady, jak i tak nie lubię tych moich bocznych czwórek, no i tak wyszło-trochę się rozkojarzyłam
"napięcie" - tak stoi w wypisce, niestety nie wiem już co to znaczy, ale może next time sobie przypomnę
2. MC (klasyk) +3,5kg w każdej serii
38,5kg x10
43,5kg x10
48,5kg x8
53,5kg x8
ok. 6. powt. pojawiła się myśl, że nie dociągnę, ale koncentracja i poszło
3. wyciskanie sztangielek skos (waga jednej)
7,5kg x10
10 kg x8
12,5kg x5/6?
dwa ost. powt. ostra walka- brak synchronizacji między lewą a prawą, może jeszcze niepełne by poszło, ale cykałam o bark
4. ściąganie drążka górnego szeroko
25kg x10
30kg x8
35kg x8
4x do klatki, 4x do szyi (czyli ciut niżej niż ostanio)
40kg x5,5
te ost. 0,5 powt to do nosa; pod koniec odczuwałam bice
bez obwodów bo goniłam coś wszamać i na rolki.
------------
17.09, so
ogólne założenie: 4x 8-10
1. przysiad a'la sumo
10kg x10
15kg x8
18,5kg x8
22,5kg x8
że będzie sumo zdecydowałam na siłce, a że nie sprawdziłam techniki to jest a'la
na koniec musiałam pilnować nóg by mi się nie zbiegały
2. MC (klasyk)
-3,5kg czyli powrót do ciężarów rozruchowych
35kg x10
40kg x10
45kg x8
i znów poczułam pracę brzucha
50kg x8
ten, tego, zmęczyłam się; coraz bj tymi samymi ciężarami
3. wyciskanie sztangielek skos (waga jednej)
7,5kg x10
10 kg x8
wymęczone
10kg x7,01
12,5kg nie poszło ani razu, a po 7. lewy bicek odmówił współpracy
siła w łapkach leci mocno w dół
4. wiosłowanie Yates'a
drążek górny jakoś przestał mnie ruszać
16kg x10
21kg x10
26kg x8
może i by poszło więcej powt., ale tak na pierwszy raz nie byłam zbyt nastawiona na wymuszanie
5. wznosy z opadu
cc x15
cc x15
cc x15
o k..a, bez dodatkowego obciążenia, ale i tak dało popalić, od 13. siłą woli
Fajnie było, zmęczyłam się, tu i ówdzie było lekko niedobrze
(tak sobie myślę czy to nie praca w zakresie beztlenowym daje takie reakcje), zmulony móżdżek i bolące lędźwia po, a dziś wisienka: zakwasy (podzadzie, plecki, bic i klatka).
Wiem, że takie ćwiczenie to nie ćwiczenie, ale taki okres w pracy, że mi się żarcia robić nie chciało, nie mówiąc o wyprawach na siłownię. Teraz już lepiej i mam nadzieję że tak zostanie.
Tym bj że już drugi raz "zauważyłam" że bez przysiadów kolano mi się "luzuje" - czyt. zaczyna pobolewać przy codziennej aktywności rowerowo-pieszej (pewnie duże tu znaczenie braku regularnego rozciągania => nierównomiernego napięcia mięśni). Może jak polubię gpp
(mm, no, tak , ale skoro mam już sentyment to wytrzymałościówekk siłowych to kto wie), to będzie w przyszłości ratowało w takich sytuacjach.
Niby od września miałam ruszyć na ostro, ale jeszcze do końca nie obmyśliłam planu, tak więc na razie zostaje tak jak jest czyli blogowo. Liczę, że jednak będę regularniej robić te treningi z wędki.
Zmieniony przez - loferne w dniu 2011-09-18 13:36:00