Do sedna, otóż z rana jak wiemy w organizmie mężczyzn testosteron jest najmocniej stężony. Więc trzeb się go jakoś pozbyć. Można skorzystać z pomocy drugiej osoby (płci piękniej), ale nie zawsze jest to możliwe więc zostaje samoobsługa .
Wszystko pięknie ładnie tylko, że po akcie tym nie mam w ogóle sił, dosłownie, nogi to mam z waty.
Siłownie mam na godz ok 18:00, ale kiedy zabieram się do ćwiczeń to po prostu nie czuje chęci do wysiłku fizycznego, tak jak by powietrze ze mnie zeszło. Czasem wypije przed treningiem jakiś energy drink z tabletk rozpuszczających i jako tako górne partie ciała mogę jeszcze zrobić, ale czuje, że nie daję z siebie wszystkiego. Tak w 90%. A o nogach to już nie ma mowy w ogóle. Trzęsą mi się jak bym wstał po nokdaunie.
Nie wiem czy to moja natura jest taka... dziwna, czy może mam syndrom Lenoxa Lewisa czy Davida Heya, że przed wysiłkiem jakimś moje akumulatory powinny być naładowane?
Masakra, wiem, że to może wydawać się śmieszne bo na pewno takie jest , ale kiedy robię cykl masowy to idzie się w niektóre dni porządnie zirytować.
Jeśli macie coś do powiedzenia to piszcie. Pozdro.
Everyday Normal Guy