tytułem wstępu:
od paru lat bawie się w siłownie. jako licealista coś tam sobie pomachiwałem sztangą zupełnie bez sensu i rezultatów. od dwóch lat wydaje mi sie że robie to z głową, ale sprzętu brakowało sensownego. od lutego mam w miare sensowną siłownie domową, rozpisałem sobie mini oraz makrocykle. nie mam diety na zasadzie wyliczania sobie kalorii czy gramatury posiłku. staram sie jeść 4-5 razy dziennie, unikać bardzo tłustych potraw i staram sie spożywać 2g białka na 1kg masy.
ułożyłem sobie mikro cykl na masę, siłe i pracuje nad definicją. co do mojego cyklu na masę wygląda tak:
poniedziałek: klatka, triceps abs
wtorek: biceps, nogi, przedramiona abs
środa: -
czwartek: plecy, barki, abs
piątek: (i tu moje pytanie) klatka, biceps, triceps, abs
różnica taka, że wykonuje inne ćwiczenia na biceps i triceps, a klatke nie robie sztangą a hantlami.
czy to ma sens? czy może wywalić w cholere piątek i reszte ćwiczeń porozkładać. trening nie przekracza półtora h, prowadze go od dłuższego czasu i daje rade. trening siłowi nie ma dublowania jakby co.