SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

(Prime) Mike Tyson vs Muhammad Ali (Prime)

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 26972

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 698 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 6661
Wklejasz w pole odpowiedzi pasek adresu danego filmiku.

The bigger they come. The harder they fall.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 33 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 236
Natomiast odnosząc się jeszcze do ewentualnej walki Ali – Louis to zdecydowanie Ali. Poniżej wklejam ciekawy artykuł Manuela Stewarda odnoszący się do tej kwestii. To część druga oraz trzecia. W trzeciej polecam opinie odnoszącą się do walki Ali – Liston w sytuacji, gdyby walka odbyła się kilka lat wcześniej.

Boks to głównie nastawienie mentalne i psychiczne, aktualna dyspozycja dnia a często czysty przypadek, który pozwala na to, że w danym dniu Ty jesteś lepszy a nie ja. W tym tkwi właśnie tajemnica tego sportu.

Dla mnie jednak dyspozycja psychiczna, czyli to, co się dzieje w danej chwili w mózgu pozwala na uruchomienie ciała i wzniesienie go do szczytu swych możliwości. Bez zmuszenia ciała za pomocą mózgu do maksymalnego wysiłku dany zawodnik może być cieniem samego siebie. W historii boksu takich przykładów mamy wiele. „Wypalenie się” powoduje, że nawet przeciętny zawodnik może okazać się nie do przejścia. Dlatego właśnie to, co mamy w danym momencie w głowie, sposób myślenia i głód walki w znaczącym stopniu decyduje o przebiegu walki.

Zapraszem do artykułu, bo jest bardzo ciekawy.

Zapraszamy na kolejną część opowieści znakomitego szoleniowca, Emanuela Stewarda o historii królewskiej kategorii wagowej. Tym razem Steward dokonuje podsumowania karier takich pięściarzy, jak Muhammad Ali, Joe Louis, Rocky Marciano, Jack Johnson, Joe Frazier oraz Riddick Bowe. Zyczymy przyjemnego czytania.
WYCIECZKA PRZEZ HISTORIĘ WAGI CIĘŻKIEJ Z EMANUELEM STEWARDEM - CZĘŚĆ 1 >>

- Muhammad Ali zawsze powtarzał, że jest najlepszym pięściarzem w historii. Czy rzeczwiście był najepszy? A może Joe Louis mógłby powiedzieć o sobie w ten sposób?
Emanuel Steward: Obaj byli wielcy, lecz każdy na swój sposób. Joe możemy postrzegać jako największego choćby za to, co zrobił w swoim czasie, odbywając 25 udanych obron w okresie 11 lat. Stał się ikoną po swoich epickich konfrontacjach z Maxem Schmelingiem. Nieocenione jest to, co zrobił dla boksu i świata w ogóle. Te starcia uosabiały walkę o los całego świata, gdyż można było sądzić, że Louis przeciwstawia się ideom Hitlera. Sporo podróżowałem i wiem, że wielu tak odbierało ten pojedynek. Tamtej nocy Louis znaczył więcej niż tylko bokser. Wówczas w pełni odpowiadał znaczeniu słów: mistrz świata.
Jeśli Louis stanąłby naprzeciw Alego, to sądzę, że zwycięzcą byłby ten drugi, z racji tego, że Ali dysponował tym wszystkim, co stanowiło zagrożenie dla Louisa. Joe miał problemy z ruchliwymi zawodnikami, nawet z niskimi Billy’m Connem i Joe Walcottem. Joe niezbyt dobrze radził sobie z ciosami prostymi i ogólnie miewał problemy z silnymi, technicznymi bokserami. Niemniej trudno nie zauważyć, że zrobił wszystko, co powinien był zrobić. Zwyciężył wszystkich rywali swojego pokolenia, tytuł zachowywał bardzo długo, a do tego był dżentelmenem.

Jeśli jednak doszłoby do pojedynku z Alim, to Ali wygrałby z nim. Odnoszę się do Alego z wielkim szacunkiem, jako że jest on jedynym czempionem, który walczył ze wszystkimi silnymi przeciwnikami swojej epoki. Nie było dyskusji na temat doboru przeciwników i ich stylach walki. Ali mówił tylko Angelo Dundee’emu: „chcę tej walki” i od razu organizowano pojedynki, trzykrotnie z niewygodnym Kenem Nortonem i trzykrotnie z Joe Frazierem. Ponadto walki z Brianem Londonem w i Henry’m Cooperem miały miejsce w Londynie, Ali udawał się również do Kanady czy do Niemiec, aby zmierzyć się z Karlem Mildenbergerem. Nie obchodziło go styl przeciwnika i gdzie odbywa się walka. A jeśli styl danego przeciwnika okazywał się niewygodny, to Ali podchodził do rewanżu.

Muhammada Alego czy Joe Louisa można nazwać największymi mistrzami w historii wagi ciężkiej, jednak nie oznacza to, że musieliby poradzić sobie z Larry’m Holmesem czy George’m Foremanem.

- Kogo uważa Pan za najtrudniejszego i najbardziej niewygodnego przeciwnika dla Alego, przyjmując, że ten znajdowałby się w swojej najlepszej formie?

ES: Trudno takiego znaleźć, jako że Ali walczył z zawodnikami różnorodnymi stylowo. Możliwe, że jeśli Joe Frazier miałby podobne warunki fizyczne do Alego, to stanowiłby dla niego straszne niebezpieczeństwo. Ponadto siłą Fraziera była jego umiejętność myślenia w ringu, był bardzo silny psychicznie, jako że swoje wychowanie odbywał na ulicy. Sprawiło to, że stał się najtrudniejszym wyzwaniem dla Alego. Myślę, że szczęście uśmiechnęło się do Alego, że natura nie uczyniła Fraziera nieco silniejszym fizycznie. Tak czy inaczej jego styl był najbardziej niewygodnym sposród wszystkich rywali Muhammada.

Walcząc z Joe, Alemu bardzo trudno było operować prawą ręką. W trzeciej walce, kiedy zrozumiał, że jego taktyka na walkę nie przybliża go do zwycięstwa, zmienił ją. Nie mógł dopasować się do rytmu Fraziera i wówczas powiedział sobie: „Muszę zacząć się bić. Jeśli seria dwóch ciosów nie przynosi rezultatu, to będę wyprowadzać cztery”. Zrobił to, co musiał zrobić w tym pojedynku, a umiejętność modyfikacji stylu w trakcie walki było cechą charakterystyczną Alego. Norton również był dla niego niewygodny stylowo, a dodatkowo wyróżniał się fizycznie, lecz brakowało mu takiego sprytu i twardości, które posiadał Frazier.

- Rocky Marciano był jedynym mistrzem, który nie przegrał ani jednej walki. Jednak wielu współczesnych ekspertów nie docenia go, uważając za zbyt niskiego w stosunku do obecnych pięściarzy wagi ciężkiej. Jak powinno się oceniać Marciano, według jego gabarytów czy według tego, co zdołał osiągnąć? Poza tym, jak Pan uważa, czy warunki fizyczne Marciano umożliwiłyby mu taką dominację, którą osiągnął w swoim czasie?

ES: Ze swoim stylem Marciano nic nie mógłby dzisiaj zrobić, bo jeśli ktoś nie ma dobrych warunków fizycznych, to należy zastępować je szybkością, a on nie był zbyt szybki. Marciano boksował w okresie, który miał dobrych „ciężkich”. Poradził sobie z takimi zawodnikami jak Ezzard Charles czy Archie Moore, którzy później niejednokrotnie udowodnili swoją siłę.

Wielu nie uważa go za wielkiego, lecz w swoim czasie był najlepszy. Był niewysokim chłopakiem, z nienajlepszą koordynacją i masą niedostatków fizycznych, lecz dzięki niewiarygodnej pracowitości i silnemu ciosowi osiągnął swoje. Wobec tego powinniśmy szanować go za to, czego dokonał. W czasie swojej kariery nie unikał żadnego rywala. Zwyczajnie nie mógł znaleźć odpowiedniego rywala, który mógłby go pokonać.

Mimo to, że ludzie generalnie nie doceniają go, ja uważam go za klasowego pięściarza. Obejrzałem wiele walk z jego udziałem i zauważyłem sporo interesujących elementów w jego stylu. Zdołał znaleźć należyte zastępstwo dla swoich niedostatków.

Siła jego ciosów i umiejętność stworzenia warunków dla wyprowadzenia takiego ciosu były fenomenalne. Popatrzmy na jego nokauty Walcotta, Moore’a, Charlesa – był jak huragan. Naprawdę zasłużony bokser. To od niego wzięło się słowo „Rocky”. Sprawił, że wielu chłopaków zajęło się sportem, szczególnie włoskich. Stał się znakomitym wzorem dla białych pięściarzy. Dodatkowo jego potężny cios zasługuje na szczególne uznanie.

- Pański typ na konfrontację Ali–Marciano w szczytowej formie każdego z nich?

ES: W takiej walce jako zwycięzcę widziałbym Alego. Był sporo wyższy i trochę szybszy, poza tym miał twardą szczękę. W czasach Marciano „ciężcy” ważyli zazwyczaj 85-86 kilogramów, a 90-kilogramowy bokser uważany był już za wielkiego. Obecnie taki zawodnik nie walczy nawet w wadze ciężkiej, a jest cruiserem. Jednak w tamtym okresie, kiedy Rocky był „ciężkim”, bił wszystkich, lecz Alego nie pobiłby w żadnym wypadku, zważywszy dodatkowo na wytrzymałość Muhammada w końcówkach walk.


- Jack Johnson to kolejna interesująca postać w historii wagi ciężkiej. Niektórzy go przeceniają, niektórzy nie doceniają, a jaki jest Pański punkt widzenia?

ES: Myślę, że był zdumiewającą postacią, a uważam za dobrego zawodnika. Rozpoczął nową erę w boksie. Z pewnością nikt wcześniej tak lekko i luźno nie zachowywał się w ringu. Kiedy obserwowałem jego walki, to przekonałem się, że jest niecodziennym i dobrym pięściarzem. Lecz poza boksem był jeszcze bardziej zdumiewający. Był człowiekiem, który szedł pod prąd i przeciwko systemowi. Robił to, czego nikt nie robił i nawet dzisiaj mało kto mógłby naśladować jego zachowanie. Posiadał dwustronne poczucie sprawiedliwości, w osiągnięciu czego pomagał mu boks, kształtujący jego charakter. To właśnie jego charakter, a nie talent pięściarski przykuwa moją uwagę najbardziej.

Jeśli oceniać go jako boksera, to sądzę, że był dobry. Jednak pojawiają się pytania o jego walki z zawodnikami znacznie niższych kategorii, na przykład Tommy’m Burnsem czy Stanleyem Ketchelem, którzy walczyli w wadze średniej. Albo zwycięstwo nad 36-letnim Jamesem Jeffriesem. Johnson nie walczył z najsilniejszymi ciemnoskórymi rywalami swojego okresu. Wypada wspomnieć też porażkę z Jessem Willardem, który w tamtym okresie wspominał już o odejściu z boksu.

Nie można powiedzieć, że Johnson walczył i wygrywał z najlepszymi „ciężkimi” swojego okresu. Niemniej jego charakter, zarozumiałość czyniły jego życie czymś więcej, niż tylko życiem. Był fenomenalnym biznesmenem, podróżował po całym świecie, sam prowadził swoje interesy, zmieniał ubrania trzy razy dziennie, spotykał się z prezydentami państw. W jakimś stopniu przyćmiło to jego sukcesy na ringu.

- Pierwszym w historii człowiekiem, który pokonał Muhammada Alego, był Joe Frazier. Jednak według wielu jego popularność ucierpiała wskutek dwóch nokautów z rąk George’a Foremana. Jak Pan uważa, czy Frazier zasługuje na miejsce w dziesiątce najlepszych „ciężkich”?

ES: Pokonać Muhammada Alego jako pierwszy – to znaczy wiele. Rzeczywiście, było to największe wydarzenie w jego karierze. Większość z nas patrzy tylko na jego największe walki – z Foremanem i Alim, w tym samym czasie nie doceniając jego znakomitych zwycięstw nad Bonaveną i Jimmy’m Ellisem. Joe był świetnym zawodnikiem. Obserwowałem go już w czasach amatorskich, gdzie nasze drogi się skrzyżowały, lecz to już inna historia.

Intensywność, z jaką odbywał pojedynki, była podobna do tej, która stała się udziałem Mike’a Tysona. W niektórych elementach Frazier był lepszy od Mike’a, w innych – Mike lepszy od Fraziera. Istnieje pytanie, kto dysponował bardziej druzgocącym ciosem, lecz na Frazierze zawsze będą ciążyć porażki najważniejszych walk w życiu. Jego dziedzictwo jednocześnie wiąże się zarówno z nazwiskiem Ali, jak i z nazwiskiem Foreman. Mimo wszystko nazwisko Ali bardziej kojarzy się z Frazierem, tą parę można porównywać z Louisem i Schmelingiem.

- Większość sympatyków boksu uważa, że szczyt możliwości Riddicka Bowe przypadł na jego pierwszą walkę z Holyfieldem. Jeśli Bowe bardziej poważnie zająłby się treningami, to czy pomogłoby mu to osiągnąć więcej?

ES: Bowe był świetnym zawodnikiem. Spokojnie mógł zaliczać się do najlepszych „ciężkich” wszechczasów. Był on odzwierciedleniem trenerskiego talentu Eddiego Futcha, który prowadził go od wczesnego wieku i doprowadził do wieku dorosłego pięściarza. Wspaniale pamiętam ten wieczór, kiedy znokautował Jesse Fergusona. Byłem tam, gdyż kolejnym jego przeciwnikiem miał być Evander Holyfield, z którym wówczas pracowałem. Bowe był na tyle dobry, że nawet nie wiedziałem jak przygotowywać Evandera do walki z nim. Wspaniale wykonywał wszystkie elementy bokserskiego rzemiosła.

Lecz po tym pojedynku, jeśli dobrze zrozumiałem to, co przekazał mi Eddie Futch, Riddick zaczął tracić kontrolę nad sobą. Bowe wmówił sobie, że już zostaje drugim Alim, zaczął tracić dyscyplinę i koncentrację. W rezultacie Evander zwyciężył go. Rzuciło to cień na jego reputację, później te walki z Gołotą… Zaczął oddawać swoją pozycję i myślę, że walka z Fergusonem była ostatnią, w której Riddick jeszcze trzymał się na nogach.

- Na ile Pan, jako trener i kibic był rozczarowany tym, że walka między Lewisem i Bowe’m nie doszła do skutku?

ES: Byłem bardzo rozczarowany, dlatego że było by to wielkie wydarzenie dla boksu. Przypominałoby to walkę Ali – Frazier. Poza tym, ten pojedynek miał w sobie dodatkowy smaczek, związany z igrzyskami w 1988 roku. Byłaby to walka dwóch wielkich mężczyzn, facetów stanowiących o ówczesnej erze w wadze ciężkiej. Myślę, że ta walka stałaby na wysokim poziomie, ponieważ zarówno Bowe, jak i Lewis stali się lepszymi zawodnikami w porównaniu z ich amatorskim starciem.

- A kto wygrałby tę potyczkę?
ES: Myślę, że Lennox pokonałby wówczas Riddicka, nie tylko ze względu na talent. Lewis w tamtym momencie był bardzo silny fizycznie i psychicznie. Prawdopodobnie Bowe był trochę lepszy jeśli chodzi o rzemiosło, lecz na dystansie 12 rund Lennox mógłby powtórzyć to, co zdołał zrobić na igrzyskach w 1988 roku. Widocznie Futch również to rozumiał. Lennox był niesamowicie silny fizycznie i mentalnie, a w Riddicku w jakimś stopniu siedział jeszcze dzieciak. Dzięki twardości Lewisa, to Lennox byłby faworytem.

Zapraszamy na trzecią część opowieści legendarnego Emanuela Stewarda o największych nazwiskach w historii kategorii ciężkiej. Tym razem szkoleniowiec zaprezentuje nam swój punkt widzenia odnośnie takich sław królewskiej kategorii wagowej, jak Sonny Liston, Floyd Patterson, Archie Moore, Jack Dempsey, Witalij Kliczko, Władimir Kliczko, przyjdzie również czas na podsumowanie kariery Andrzeja Gołoty. Na koniec Steward wypowie się o kryzysie panującym od kilku lat w wadze ciężkiej i spróbuje znaleźć podobne przypadki w historii boksu.
WYCIECZKA PRZEZ HISTORIĘ WAGI CIĘŻKIEJ Z EMANUELEM STEWARDEM, CZ.1
WYCIECZKA PRZEZ HISTORIĘ WAGI CIĘŻKIEJ Z EMANUELEM STEWARDEM, CZ.2
- Jeśli Sonny Liston mógłby wcześniej spotkać się w ringu z Floydem Pattersonem i jeśli na jego drodze nie stanąłby Ali, to na ile wielkim pięściarzem byłby w opinii dzisiejszych ekspertów?
Emanuel Steward: Obserwowałem Sonny’ego Listona kiedy byłem dzieckiem i nigdy nie widziałem tak niszczycielskiej drogi do mistrzowskiego tytułu. Wyglądał bardzo groźnie w latach 1957-1959. Miał zwierzęcą wręcz siłę ciosów z obydwu rąk. Jednak chciał za wszelką cenę dotrzeć na szczyt i zaczął żyć jak bogaty człowiek. Stracił ten błysk, który posiadał w latach 57-59. Zaczął sporo pić, spędzać czas na polach golfowych, tracąc swoje najlepsze pięściarskie cechy. Wybrał komfortowe życie bezpiecznego człowieka.
Nagle pojawił się sprytny, młody zawodnik, bardzo dobrze ruszający się, ze znakomitym doświadczeniem amatorskim, regularnie boksujący. Złożyło się tak, że dla jednego z nich okres, w którym zmierzyli się na ringu był idealny, dla drugiego – fatalnym. Jeśli ta walka odbyłaby się w roku 1958 lub 1959, to najprawdopodobniej Liston zwyciężyłby, gdyż był wówczas prawdziwą niszczycielską maszyną. Wspaniale pamiętam jego walkę z Clevelandem Williamsem. Mój Boże!
- W latach 20. ubiegłego wieku Jack Dempsey decydował o tym, jak patrzyło się na boks. Czy jego niechęć do walki z niektórymi zawodnikami nie przysłoniła tego, co udało mu się dokonać?
ES: Wiem, że kiedy wspomina się o Dempseyu, to nie zalicza się go do największych. Postrzega się go raczej jako bohatera amerykańskiego folkloru. Jeśli popatrzymy na jego karierę, to zauważymy, że w jej czasie nie było dużo wielkich bokserów, dlatego krytykuje się go za unikanie walk. Myślę, że potyczki z Genem Tunneyem można w tym względzie zapisać mu na plus. Przyniosły mu one popularność, poza tym był mieszkańcem Nowego Jorku i cieszył się uwagą mediów. Należy do tych zawodników, których popularność rosła po odejściu z ringu. Mimo wszystko uważam, że walka z Tunneyem mogła być jego powodem do dumy.
W tamtym okresie zdołał znokautować Jessa Willarda, a walka ta była jedną z najbardziej brutalnych w historii boksu. Zwrócił na siebie uwagę całego świata, ponieważ nie był zbyt wysokim chłopakiem, a mimo to zdołał tak przekonująco wygrać, rzucając przeciwnika 6 lub 7 razy na deski. Następnie walka z Luisem Angelem Firpo, w której również rozprawił się z rywalem. W tamtym okresie mistrz świata w boksie popularnością dorównywał prezydentowi, szczególnie stawało się to udziałem „ciężkich”. Wydaje mi się, że Dempsey doczekał się największej sympatii nie ze względu na swoje zwycięstwa, ale dzięki przegranych walkach z Genem Tunneyem.
- Jaka jest Pańska opinia o Floydzie Pattersonie?
ES: Był dobrym zawodnikiem. Cechowała go wspaniała szybkość. Jednak raczej nie można go zaliczyć do największych pięściarzy, głównie dlatego, że nie miał zdolności przyjęcia ciosu. Oprócz tego, jego ludzie (Cus D’Amato) starali się unikać konfrontowania go z takimi zawodnikami, jak choćby Sonny Liston. Jeśli mówimy o jego szybkości i kombinacjach ciosów, to był zawodnikiem fenomenalnym. Nie walczył jednak z najlepszymi pięściarzami swojej ery, a przecież nie było ich tak dużo.
Jego sytuacja bardzo przypomina dzisiejszą. Był dobrym zawodnikiem, jednak jego popularność można wyjaśnić tym, że był mieszkańcem Nowego Jorku, a to miasto było wówczas niekwestionowaną stolicą światowego boksu, do czego przyczyniały się również media. Poza tym, Patterson był jednocześnie otwarty i skromny, dostępny dla wszystkich. Trudno go było nie kochać.

- Jak ocenia pan Archie'ego Moore’a? Czy miałby szanse zabłysnąć w innym okresie?
ES: Archie Moore byłby świetny w każdym okresie. Był pierwszorzędnym pięściarzem. Był bardzo mądry i przy swoich warunkach fizycznych był zadziwiająco gibki. Umiejętnie rozkładał swoje siły podczas walki, a bił bardzo pewnie. Mógłby z powodzeniem rywalizować w każdym czasie. Ustępował Pattersonowi, który był młody i nadzwyczajnie szybki oraz Marciano, niekwestionowanemu mistrzowi tamtego okresu. Niemniej powtórzę, Moore był bardzo dobry i na pewno był w stanie przewyższyć pięściarzy wagi ciężkiej lat 40.
- Andrzej Gołota jest wyraźnym przykładem utalentowanego zawodnika, który nie wykorzystał swoich wielkich możliwosci. Czy tacy jak Gołota mieliby większe szanse w innym okresie?
ES: Nie sądzę, aby kariera Gołoty potoczyła się inaczej w innej epoce. Gołota nie był mentalnym zwycięzcą, a dla mistrza jest to kwestia podstawowa. Wszyscy mistrzowie, o których rozmawiamy, byli silnymi i twardymi facetami. Weźmy dla przykładu Marciano i jego dwie kluczowe walki z Moore’em i Walcottem. Marciano padał, lecz zdołał się podnieść i wygrać. Mistrz powinien być silny przede wszystkim w środku, a Gołota był tym, który przegrywa.
Komentowałem walke, w której wyraźnie wygrywał z Michaelem Grantem. Gołota zwyczajnie dał sobie spokój, przestał boksować w momencie, kiedy trzeba było okazać twardość. Z Riddickiem Bowe umyślnie bił poniżej pasa, aby przerwano ten pojedynek. A walka z Tysonem? Myślę, że Mike włożył wszystkie siły w jej początek. Gołota musiał przetrzymać ten atak, a po trzeciej rundzie Tyson z pewnością zmęczyłby się. Zamiast walczyć, Gołota oświadczył trenerowi: „Nie chcę tej walki, idę do szatni” i poszedł sobie, a przecież dopiero co wyszedł na ring. Zachował się jak prawdziwy leniuch. Nie zdołałby nic osiągnąć w żadnym okresie, bo kiedy tylko sytuacja na ringu nie była dla niego dobra, to przestawał walczyć, nie zważając nawet na to, że prowadził na punkty.
- Witalij Kliczko odszedł od boksu na kilka lat, po czym wrócił i wywalczył mistrzowski pas. Czy Kliczko ma jeszcze czas, żeby zaliczyć go do grona wielkich mistrzów?
ES: Nie sądzę, żeby miał dużo czasu na osiągnięcie tego. Również dlatego, że jego największym zwycięstwem, jak sam przyznaje, jest porażka z Lennoxem Lewisem. Do tej pory nie dokonał niczego wybitnego. Problem tkwi w tym, że wokół niego nie ma pięściarzy, którzy mogliby się z nim równać i w przyszłości będzie się o tym mówić. Niemniej będzie się liczyło to, że wygrywał ze wszystkimi najlepszymi w danym okresie i panował przez pięć czy sześć lat. Będziemy musieli mu to oddać. Mimo wszystko uważam, że nie znajduje się w najlepszym położeniu, aby zostać jednym z największych mistrzów. Oczywiście, walki z Nikołajem Wałujewem czy Davidem Haye’em i zwycięstwa w nich będzie można uważać za największe zwycięstwa w jego karierze, lecz będzie potrzebował jeszcze minimum dwóch lat, aby zwyciężyć tych zawodników.
- A jakie miejsce przyznałby Pan zawodnikowi, z którym pracuje obecnie? Czy Władimir Kliczko zasługuje na to, aby zostać wpisanym do naszej listy wielkich mistrzów?
ES: Być może obecnie nie rozumiemy tego, co namacalne i nie do końca poprawnie oceniamy Władimira. Obserwuję to, kiedy czytam komentarze w Internecie, gdzie zarzuca się mu nadmierną ostrożność i jej podobne. Jednak potrzeba spojrzeć na jego bilans, gdzie ciągle zwiększa się liczba zwycięstw przez nokaut. Jest ciągle aktywnym pięściarzem i stopniowo zaczyna przekraczać tę granicę, która dzieli go od wielkich mistrzów. Póki co jeszcze jej nie przekroczył.
Niestety, istnieje tutaj problem braku wielkich walk, lecz jeśli utrzyma się na szczycie choćby w okresie dwóch najbliższych lat, to ma bardzo duże szanse stanąć w jednym rzędzie z największymi. Walka z Davidem Haye’em i zdecydowane zwycięstwo przez nokaut byłoby czymś, co jest niezbędne dla osiągnięcia tego celu. Takie zwycięstwo sprawiłoby, że ludzie zaczęliby inaczej go oceniać, zwracając uwagę na to, jak pracuje jego lewa ręka, jak silna jest jego prawa ręka. Wtedy nikt już nie powiedziałby, że ktoś może go pokonać, dlatego że na horyzoncie nie będzie już zwyczajnie nikogo, kto mógłby z nim wygrać. Niestety, walka z Haye’em może się w ogóle nie odbyć. Jedyne, co mu zostanie, to kontynuowanie dominacji i dalsze obrony swych pasów, co być może otworzy mu furtkę do grona największych.
W tej chwili Władimir dopiero zaczyna oswajać ludzi z myślą, że może być coraz lepszy. Jeśli uda mu się zachować tytuł w ciągu dwóch, trzech lat, to wszyscy oddzadzą mu to, co należne.
- Wielu kibiców mówi o tym, że waga ciężka przeżywa lata posuchy. Czy pamięta Pan podobną sytuację w Pańskiej karierze trenerskiej. Co zrobić, aby zmienić tę sytuację?
ES: Sądzę, że obecna kategoria ciężka jest najsłabsza spośród tych, które widziałem. Sytuacja jest o tyle gorsza, że w boksie amatorskim nie widać nikogo, kto mógłby ją wzmocnić. Niepokoi mnie to. Taka sytuacja wcześniej też się zdarzała, lecz zawsze był taki Foreman czy nawet bracia Kliczko. Lecz oni przyszli już w 1996 roku, a od tamtego czasu minęło 14 lat. Obecnie nie widzę nikogo, żadnych Kubańczyków lub Rosjan. Nie widzę przypływu nowych posiłków. Nie widzę warunków dla podwyższenia poziomu kategorii zarówno teraz, jak i w przyszłości.
Jeśli spojrzymy wstecz, to podobny problem mieli Joe Louis, Mike Tyson oraz Lennox Lewis. Jednak wówczas zawsze trafiali się dobrzy rywale, jak choćby Tony Galento, Pinklon Thomas, Shannon Briggs.
Obecnie sytuacja w kategorii jest najsłabsza. David Haye nieco poprawił sytuację, ale dokonał tego nie na ringu, a za pomocą języka, tworząc wokół siebie szum. Mam nadzieję, że sytuacja odmieni się, lecz póki co, w okresie najbliższych pięciu lat nie widzę ku temu żadnych przesłanek.
- Z kim spośród bokserów wagi ciężkiej pracowało się Panu najlepiej? Marzył Pan o trenowaniu kogoś jeszcze?
ES: Z tych, z którymi pracowałem, będą to Lennox i Władimir. Poza tym lubiłem Larry’ego Holmesa i George’a Foremana.



Zmieniony przez - fol w dniu 2010-08-08 13:30:12

Zmieniony przez - fol w dniu 2010-08-08 13:31:19

Fol

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 33 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 236
Kotaro, ale jak wkleję w pole odpowiedzi link to tylko ten link potem się pokaże. Mi chodzi o to, żeby wklejać od razu okienko z filmem. Przykład znalazłem na You Tubie takie coś:

Mike tyson soo fast..

niestety wkleił mi się sam napis a brak okienka. Jak to więc zrobić?

Fol

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 698 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 6661
Nie wiem..ja wklejam link i wszystko działa



The bigger they come. The harder they fall.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 62 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 2063
Nie ma bata.. Bardzo lubię obydwóch ale Mike Tyson był chociażby dla mnie najlepszym bokserem na świecie, nie było, po prostu nie było lepszego, ta żądza wygranej to było coś za***istego, jak wchodził w kogoś z seriami ciosów a nie daj boże z jego słynnymi podbródkowymi po którym prawie każdy padał na deski, w tej walce wygrywa przez KO Mike (;

/Kaay.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 33 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 236
Z całym szcunkiem Kaays, ale również Mike to mój ulubiony pięściarz. Jednak nie uważam go z "the best" tylko po prostu bardzo podobał mi się jego styl walki. Nie można napisać Tyson - znokautowałby Alego tylko tak co do zasady, bo Mike fajnie wygladał jak walczył, bez przeanalizowania sytuacji i wzięcia pod uwagę całokształtu okoliczności.

Niestety jednak fakty mówią same za siebie. Muhhamad Ali - nigdy nie został znokautowany tak naprawdę. Chyba jedyny raz, gdy przydarzyła mu się wpadka to po ciosie Fraziera, po którym jednak natychmiast wstał. Tym samym Ali według mnie właściwie nie do znokautowania. W szczególności biorąc czasy, gdy był młody i tańczył po ringu tak, że większość przeciwników go po prostu nie widziała. Potem przymusowy rozbrat z boksem na kilka lat za odmowę służby wojskowej sprawił, że Ali nie był już tak szybki i jednak moim zdaniem zatracił dużo ze swej lotności.

Ali nigdy nie dał się znokautować. Nawet w czasach, gdy był już cieniem dawnego wspaniałego pięściarza.

Mike Tyson był nokautowany wielokrotnie, w tym w czasach jego świetności. To już o czymś świadczy. Dokonał tego Douglas w walce oraz McCall na sparingu. Nie wspominam już o innych „wpadkach” w późniejszym etapie kariery.

Styl Mike był dla Alego do przewidzenia. „The gratest” po prostu lubił walczyć z małymi czołgami jak „Żelazny Mike” lub Sony Liston, czy dużymi czołgami jak Ron Lyle, czy Foreman. Nie radził sobie natychmiast z technikami świetnie walczącymi w dystansie i kłującymi ciosami prostymi. Z kolei Mike nie potrafił walczyć z zawodnikami świetnie walczącymi w dystansie, poruszającymi się doskonale na nogach a tutaj chyba nie muszę przekonywać, kto był w tym mistrzem. Obydwaj dysponowali niespotykaną szybkością jak na wagę ciężką.

Jednak, o ile w walce z Alim ta szybkość mogła mieć jakieś znaczenie o tyle z Foremanem nie miała żadnego znaczenia. Po prostu jak się spotka dwóch puncherów, dwóch zbijaków w tym jeden mały a drugi duży to łatwo przewidzieć efekt. Mały czołg po prostu odbije się od dużego. Wtedy kolosalne znaczenie maja warunki fizyczne, zasiąg ramion i zwykła siła fizyczna, nawet przy podobnej sile ciosu.

Kolejny argument – Mike musiałby atakować Alego i skracać dystans. Po pierwsze nie potrafił tego robić z super lotnymi zawodnikami a po drugie atakując bardzo by się odkrywał. Zarówno Ali jak Tyson to według mnie dwaj bokserzy wagi ciężkiej, którzy potrafili zrobić saystep na bok i uderzyć całkiem z boku. Poza tym Ali to mistrz taktyki. Miał określone warunki fizyczne, co jak podkreślam w sportach uderzanych mają kolosalne znaczenie a np. mniejsze w sportach walki jak mma, gdzie większego przeciwnika można powalić i udusić.

Jedynym zagrożeniem dla Alego były ciosy z dystansu bite przez Tysona. Gdyby przed tym się ustrzegł to Tyson w półdystansie nic by mu nie zrobił a raczej to on byłby obijany. Co mógłby zrobić Tyson i jak mógłby wygrać walkę? Moim zdaniem tylko ciągła presja, wywieranie nacisku na Alego, używanie jak najczęściej lewego prostego, który według mnie był jeden z najlepszych w wadze ciężkiej, bo bity z pełnym skrętem i pełnym wyprostem, co Tyson wykazał szczególnie w walce z Lary Holmesem. W późniejszych latach kariery zapomniał o tej swojej groźnej broni, tak jak i o balansie ciała, stosowanym właściwie po każdym zadanym przez niego ciosie. To samo stało się z pracą na nogach i z szybkością.

Styl walki Tysona polegał na szybkości, dynamice, wspaniałej koordynacji i szybkim skracani dystansu przy jednoczesnym wskakiwaniu z ciosami. Proszę mi wierzyć to styl bardzo wyczerpujący. Dlatego, jeżeli Mike nie znokautował kogoś w pierwszych rundach, to potem szło mu dużo gorzej, mimo, że zawsze był groźny.

Walka Tyson – Ali, obydwaj w primie, obydwaj niesamowicie szybcy, dwaj pięściarze, którzy moim zdaniem najlepiej chodzili na nogach z wszystkich dotychczas walcząych pięściarzy wagi ciężkiej, o niesamowitych unikach, bo nie tylko Tyson potrafił świetnie nurkować Ali robił to równie doskonale i potrafił dodatkowo świetnie amortyzować ciosy, nawet jak doszły do twarzy. Ponadto obaj z duszą urodzonego zwycięscy.

Jednak moim zdaniem Ali, bo był w pełni przygotowany na Tysona i jego styl walki był szlifowany wprost na takich zawodników jak Tyson. Wygrana Tysona przez nokaut to musiałby być czysty przypadek. Dlaczego nie dokonał tego Sony Liston – pięściarz usytuowany przez nie lada fachowców na liście bokserów wagi ciężkiej zdecydowanie wyżej niż Mike? Dlaczego nie zrobił tego Foremna prawdziwy zabójca z lat 70 – tych, który miał lepszy rekord niż Tyson, lepsze warunki fizyczne i większą moc? Dlaczego nie zrobił tego Frazier, który miał styl walki zbliżony do Tysona, a który potrafił wywierać zdecydowanie większą presję na Alego poprzez ciągły atak i również fenomenalne uniki, z chyba najlepszym i najsilniejszym lewym sierpowym w historii boksu?

To moja opinia i każdy może wyrazić odmienną. Jednak fakty są takie a nie inne i dlatego to Ali pokonywał wszystkich swoich przeciwników i to w latach największej świetności wagi ciężkiej i w latach, gdy nie był już pierwszej młodości jak choćby w walce z Foremanem, przez co stracił także na szybkości, bo to pierwsze element, jaki traci bokser o określonym stylu walki a taki styl prezentował Ali.

Jak wyżej napisałem Tyson to wizualnie pięściarz, który walcząc nie miał sobie równych. Oczywiście na tyle na ile mu przeciwnik pozwolił. Pokonał takich pięściarzy jak Lary’ego Holmesa, który jest uznawany za legendę, ale gdy był już zawodnikiem u schyłku kariery. Pokonał Henry’ego Tillmana mistrza olimpijskiego z Los Angeles mimo, że w boksie amatorskim Tillman dwukrotnie pokonał Mike. Tillman to doskonały przykład, że sukcesy w boksie amatorskim nie przekładają się na sukcesy w boksie zawodowym, bo w tym ostatnim trzeba mieć choćby twardą szczęke a tego Tillman nie miał. Tyson pokonał Michaela Spinksa, ale czy to był wybitny bokser? Męczył się już z Tonym Tuckerem, czy Jamesem Smithem. Nie wspominam już walki z Holyfieldem, który po prostu nie dał Mikowi powalczyć, bo na cios odpowiadał ciosem, świetnie blokował każdy atak Mike, okazał się być silniejszy fizycznie niż Mike i przede wszystkim potrafił lepiej walczyć w półdystansie.

Jeżeli chodzi o walkę z Lennoxem Lewisem w primie „żelaznego” to uważam, że mogła by ona wyglądać podobnie jak z Tonym Tuckerem z tym, że Lenonnox był zdecydowanie lepszym zawodnikiem, chociaż w primie Tyson miałby jakieś szanse. Tylko, że prima Mike trwał do czasu, gdy jego trenerem był Teddy Atlas i żył Cus D’amato. Potem było już coraz gorzej. I najważniejsza moim zdaniem cecha boksera – psychika. To ona decyduje o sukcesie. Gdy jej zabraknie to niestety się przegrywa. O ile początkowo Mike miał wszystko, co potrzeba o tyle później nastąpił zwrot o całe 360 stopni. Do tego narkotyki, libacje, imprezy ciągłe szybkie wygrane do czasu przegranej z Douglasem - przewróciły mu w głowie. Po co miał ciężko trenować, skoro pieniądze lały się strumieniem, dookoła rzesza fanów, brak przeciwników wybitnych, szybkie wygrane. Jak tu motywacja, po co dalej się męczyć skoro można prowadzić wygodne życie a sukces jak się wydawało wtedy niepokonanemu Mikowi był nie do odebrania? To spowodowało wypalenie się Mike, zwłaszcza, że w życiu prywatnym też było nieciekawie.

Właściwie Mike już po wyjściu z więzienia po zdobyciu mistrzostwa nie widział dalszego sensu uprawiania tego sportu. Kusiły tylko pieniądze i potrzeba bieżących płatności. To nie jest motywacja czysto sportowa. Brakło głodu walki, naprawdę solidnego treningu jak w młodości oraz tej osoby, która potrafiłaby tego człowieka wziąć w opiekę. W prima Mike Tyson to wspaniały bokser, ale nie twierdzę, że kompletny i najwybitniejszy. Jego ograniczenia wynikały ze stylu walki i warunków fizycznych, które maję podstawowe znaczenie w sportach walki a zwłaszcza w boksie a już szczególnie w wadze ciężkiej. Potężny mężczyzna mierzący ponad dwa metry, z podobną siłą ciosu, siłą fizyczną, dobrymi ciosami prostymi oraz w miarę poprawną pracą na nogach – podstawą jakiegokolwiek sukcesu w boksie, bo bez dobrych nóg nie ma dobrego pięściarza - zawsze będzie miał większe szanse na zwycięstwo z super szybkim Mikem.

Mike to mój i nie tylko mój ulubiony pięściarz. Przeciętny widz oglądając jego walki stwierdzi, że to bokser nie do pokonania i najlepszy jakiegokolwiek widział. Jednak jak wgłębimy się dalej w całokształt to stwierdzimy, że jednak dużo tych, ale, co nie zmieni faktu, że chyba nigdy nie narodzi się już taki pięściarz, wzbudzający tak pierwotne instynkty w ringu i przyciągający tylu ludzi. Stanowi on wzór pięściarza, którego będzie się pokazywać adeptom wkraczającym na salę bokserską, ale jednak nie jest on największy, co stwierdzam niestety z żalem i to nie tylko na podstawie mojej, opini, ale opinii największych fachowców boksu i wedle list rankingowych.

Gdyby do szło do tej walki to uważam, że nokaut jest mało prawdopodobny a na punkty wygrałby chyba Ali. To tylko dywagacje, bo tak naprawdę boks jest nieprzewidywalny i w nim tkwi właśnie jego urok, który przyciąga masy.

Fol

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 72 Napisanych postów 4264 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 21651
Rozpisałeś się fol-dam ci soga za ciekawe analizowanie...
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 33 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 236
Dzięki Cezi, to Ty jesteś fachowcem, któtego podziwiam i większość tych moich przemyśleń nastąpiła na podstawie Twoich postów. Strasznie lubię boks a już szczególnie trzech pięściaży - Alego, Tysona i Foremana. O nich mogę pisać bez końca. Może to byc uciążliwe, więc czasem wybacznie mi te zbyt długie wywody....

Fol

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 15 Napisanych postów 4568 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 34748
Soczek
W sumie uważam podobnie.
Tyson był w prime gdy się właściwie rozwijał. Za młodu przeszedł piekiełko i dopiero Cus Go ustabilizował.Mike stał się tytanem pracy, twardym wojownikiem i... znawcą boksu.
Gdy zabrakło Cusa Mike był właściwie jeszcze szczeniakiem a jego dobry świat się rozsypał. Cała reszta to było właściwie niszczenie własnego talentu, siebie, ludzi... Dopiero po ostatecznym ciosie, tragicznej śmierci córeczki, poddźwignął się i zmienił swoje życie. Teraz Mike naprawdę jest wielkim Championem.
Był tak niezwykły, zjawiskowy... Mówi się że to siła reklamy, MTV, ale żaden bokser po Nim nie zawładnął tak powszechną wyobraźnią... Pewno nawet teraz gdyby jako emeryt zechciał powalczyć miałby stawkę co najmniej na poziomie dzisiejszej czołówki...
Uważam, że to co znamy jako Mike'a Tysona, to był ledwo wstęp do pojawienia się naprawdę wielkiego pięściarza który mógł zadziwić absolutnie wszystkich ... Potencjał który został zrealizowany tak naprawdę w niewielkiej części a i tak miał swoją wagę by zapisać się w historii boksu...

Witalij Kliczko na prezydenta Ukrainy !!!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 8 Wiek 36 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 34
James Smith nie był totalnym leszczem to napewno.Bardzo szybko zaczał walczyc z bardzo solidnymi zawodnikami jak chocby Frank Bruno ktorego pokonał,tim Witherspoon...czy homels ktory był wybitny...byl do tego bardzo dobrym atleta....Styl robi walke to napewno ale jest zaj**iste aleeeee...Jezeli mowa tu o tysonie i jego stylu walki to on doskonale potrafil walczyc w poldystansie ...technicznie byl fenomenalny...Jezeli chodzi o walke z holy do kazdy znawca boksu jezeli by spojrzec na tysona zauwazy o wiele gorsza prace nog i gorsze uniki....a wszegolnosci polowanie na jeden cios....a nawet brak kondycji...Co do samej walki wystarczy spojrzec na dwie pierwsze rundy i mozna smialo ocenic czy tyson mogl pokonac holyfilda.Edward byl bardzo dobrze prowadzony jako zawodnik przez swoj sztab natomiast Tyson w tym okresie do dupy....holyfild byl swietnie przygotowany na tysona natomiast tyson zero na holyfilda>Mike po wiezieniu byl co najwyzej grozny....na pewno nie wybitny.Co do walki z talisem
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Które Łapy trenera wybrać?

Następny temat

Ronaldo "Jacare" Souza dos Santos

WHEY premium