Jestem ponad 2 tygodnie na diecie, niskowęglowodanowej ogólnie, ale unikam tez ogólnie nabiału (zwłaszcza wieczorem).
Podobnie owoce dałem do grupy której po 15stej nie spożywam (z wyłączeniem grapefruit'ów).
Głównie opieram sie na warzywach, tuńczyku, białym serze, odpowiednim mięsem, płatków vitalinea etc.
Zrezygnowałem z "słodyczy" na rzecz (co jak co ale częstego-5-7 łyżeczek dziennie miodu-glownie po treningu) jak rowniez zrezygnowalem z pepsi, sokow sztucznych kartonowych i kubusiow na rzecz wody mineralnej.
I tak to się kręci jak pozytywka z dniem 1 dniem "urlopu" w niedziele.
Do tego 1 raz na tydzien cwiczenia silowe i 3 razy w tygodniu 1,5 godziny biegania bo fajna pogoda póki co była i jest .
I wszystko fajnie, na pierwszy rzut oka, ale...
Jak zaczynałem przy wzroscie 176 cm i wadze 89 kg, po dwoch tygodniach waze 91.
Sprawdzałem 3 razy i nie ma mowy o bledzie.
Miesni mam moze troszke wiecej niz "przecietny czlowiek" ale bez przesady.
Co jest grane to jest naturalne?