...
Napisał(a)
chodzi raczej o ułożenie sztangi , spuszczasz ja za gleboko , moze nie rekawiczki a usztywniacze by pomogly
1
...
Napisał(a)
KEBUL74chodzi raczej o ułożenie sztangi , spuszczasz ja za gleboko , moze nie rekawiczki a usztywniacze by pomogly
Widziałem filmik od Ciebie i masz rację poprawię to ćwiczenie. Niepotrzebnie schodzę sztangą na barki tutaj myślę że bardziej skupię się na rytmicznym wejściu z nią nad głowę bez pauzy na dole. Pauza nad głową
...
Napisał(a)
Martwy ciąg musisz pilnować głowy i ułożenia grzbietu bo plecy są płaskie a w pewnym momencie robi się lekki łuk. Podnoszenie ciężaru z lekkiego podwyższenia bądź na wyższych kółkach poprawi sprawę.
Wiosłowanie panie kolego to praca łopatkami w głównej mierze u Ciebie tego nie ma i ruch jest bardzo krótki. Trzeba to poprawić bo ćwiczenie w takiej formie jest mało efektywne.
Wyciskanie wygląda w porządku choć zwolniłbym tempo negatywu.
W wyciskaniu stojąc trzymaj rdzeń mocniej. Poza tym pilnuj nadgrastków i przy pewnym ciężarze ta pauza na dole będzie niezbędna.
Wiosłowanie panie kolego to praca łopatkami w głównej mierze u Ciebie tego nie ma i ruch jest bardzo krótki. Trzeba to poprawić bo ćwiczenie w takiej formie jest mało efektywne.
Wyciskanie wygląda w porządku choć zwolniłbym tempo negatywu.
W wyciskaniu stojąc trzymaj rdzeń mocniej. Poza tym pilnuj nadgrastków i przy pewnym ciężarze ta pauza na dole będzie niezbędna.
1
Wierzyć to znaczy ufać, kiedy cudów brak.
Muscles not grow on trees!
...
Napisał(a)
rion10Martwy ciąg musisz pilnować głowy i ułożenia grzbietu bo plecy są płaskie a w pewnym momencie robi się lekki łuk. Podnoszenie ciężaru z lekkiego podwyższenia bądź na wyższych kółkach poprawi sprawę.
Wiosłowanie panie kolego to praca łopatkami w głównej mierze u Ciebie tego nie ma i ruch jest bardzo krótki. Trzeba to poprawić bo ćwiczenie w takiej formie jest mało efektywne.
Wyciskanie wygląda w porządku choć zwolniłbym tempo negatywu.
W wyciskaniu stojąc trzymaj rdzeń mocniej. Poza tym pilnuj nadgrastków i przy pewnym ciężarze ta pauza na dole będzie niezbędna.
I właśnie takich rad potrzebuję....
Przy martwym ciągu czułem że te krążki są za małe i to powód tych pleców na dole. Następnym razem jadę ze stepem pod ciężarem. niestety dostęp do olimpijskich rozmiarów krążków mam utrudniony.
A wiosełka muszę więc prześledzić dokładniej jakiś filmik instruktażowy.
Strasznie dziękuję za te podpowiedzi..... i chyba się zastanowię nad jakąś godziną personalnego z trenerem by popatrzył i korygował na bieżąco.
A i tak zadowolony jestem z pomysłu nagrania filmików i umieszczenia tutaj.... już mam elementy do poprawy i nauki
...
Napisał(a)
Jak nie będziesz miał odpowiednich talerzy to wówczas z jakiś podkładek podnoś ciężar lub talerzy leżących na płasko
Wierzyć to znaczy ufać, kiedy cudów brak.
Muscles not grow on trees!
...
Napisał(a)
No i jeszcze jestem winien pomiary z dnia wczorajszego.....
Tak więc w dniu 17.09.2017 było co następuje:
Łydka -38 cm
Udo - 56 cm
Biodra - 94 cm
Pas - 86 cm
Klatka - 105 cm.
Biceps - 37 cm
Przedramię - 298 cm
Waga - 76,0 kg
Tak więc idzie ku dobremu pomału ale do celu.... na zdjęciu wykres utraty wagi od początku prowadzenia bloga.
W niedzielę zakończyłem przygotowania do maratonu. Kontrolne 10 km w Strzelinie uważam za udane. Czas 47':54'' to jeden z lepszych moich wyników szczególnie przy takim profilu trasy. Teraz przerwa na siłowni i tylko wolne godzinne wybiegania regeneracyjne a w kolejną niedzielę oczekiwany start w maratonie. Tak więc może z kimś się zobaczymy w Warszawie 24.09.2017, a może ktoś pokibicuje
A no i w przyszłym tygodniu nie będzie pomiarów
Tak więc w dniu 17.09.2017 było co następuje:
Łydka -38 cm
Udo - 56 cm
Biodra - 94 cm
Pas - 86 cm
Klatka - 105 cm.
Biceps - 37 cm
Przedramię - 298 cm
Waga - 76,0 kg
Tak więc idzie ku dobremu pomału ale do celu.... na zdjęciu wykres utraty wagi od początku prowadzenia bloga.
W niedzielę zakończyłem przygotowania do maratonu. Kontrolne 10 km w Strzelinie uważam za udane. Czas 47':54'' to jeden z lepszych moich wyników szczególnie przy takim profilu trasy. Teraz przerwa na siłowni i tylko wolne godzinne wybiegania regeneracyjne a w kolejną niedzielę oczekiwany start w maratonie. Tak więc może z kimś się zobaczymy w Warszawie 24.09.2017, a może ktoś pokibicuje
A no i w przyszłym tygodniu nie będzie pomiarów
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
No to na razie idzie wszystko w dobrym kierunku czyli droga dobrze obrana i realizowana
Wierzyć to znaczy ufać, kiedy cudów brak.
Muscles not grow on trees!
...
Napisał(a)
Dziś wtorek ....czyli jestem dwa dni po 39 PZU Maratonie Warszawskim. To było moje zwieńczenie przygotowań biegowych na ten rok. Po udanym pierwszym maratonie w Poznaniu miałem bardzo mocno nieudany maraton w Dębnie. Tam próby i wysiłki na poprawę rekordu życiowego spełzły na niczym. Więc co postanowiłem zmienić podejście do treningów i wyciągnąć wnioski.
Do treningów biegowych, których ilość się zmniejszyła ( zacząłem biegać mądrzej nie więcej) dodałem trening na siłowni w formie FBW i co....
I Warszawa zdobyta. Udało się ukończyć kolejny maraton. Cele jakie sobie założyłem to poprawić czas z Poznania i zaatakować 4:15:00 ( pocichutku coś tam człowiek myślał o tej magicznej 4 ). Początek udany, aczkolwiek noc nerwowo przespana. Po 10 km wiedziałem że 4:15:00 jest zdecydowanie w zasięgu. Po 20 km mijamy pacemakera na czas 4:10:00 więc mam 5 minut zapasu. Decyzja atakujemy 4:00:00. Czułem się świetnie, kibice nieśli więc czemu nie. Dołączył do mnie kolega i pociągnęliśmy. Mijamy 30km i czujemy że może to dziś...... 32km w euforii mamy tempo chwilowe 4:30 na km. Jeszcze chwila 35 km.... jest dobrze meta już niedaleko a my nie zwalniamy. Gęba się cieszy......i co 37 km skurcze czworogłowego, jak i u mnie tak i u Marka. Masakra bóle aż pod pachwiny. Ostatecznie czas na mecie 4:10:49. Podsumowując cele wykonane w 100% , a i blisko było spełnienia marzeń..... Następnym razem
Teraz chwila odpoczynku, ale aktywnie oczywiście.....
Praca na siłowni w postaci treningu małego obwodowego ...wybaczcie ale pomijam w nim przez tydzień nogi no może dwa tygodnie... Byłem już wczoraj
Do treningów biegowych, których ilość się zmniejszyła ( zacząłem biegać mądrzej nie więcej) dodałem trening na siłowni w formie FBW i co....
I Warszawa zdobyta. Udało się ukończyć kolejny maraton. Cele jakie sobie założyłem to poprawić czas z Poznania i zaatakować 4:15:00 ( pocichutku coś tam człowiek myślał o tej magicznej 4 ). Początek udany, aczkolwiek noc nerwowo przespana. Po 10 km wiedziałem że 4:15:00 jest zdecydowanie w zasięgu. Po 20 km mijamy pacemakera na czas 4:10:00 więc mam 5 minut zapasu. Decyzja atakujemy 4:00:00. Czułem się świetnie, kibice nieśli więc czemu nie. Dołączył do mnie kolega i pociągnęliśmy. Mijamy 30km i czujemy że może to dziś...... 32km w euforii mamy tempo chwilowe 4:30 na km. Jeszcze chwila 35 km.... jest dobrze meta już niedaleko a my nie zwalniamy. Gęba się cieszy......i co 37 km skurcze czworogłowego, jak i u mnie tak i u Marka. Masakra bóle aż pod pachwiny. Ostatecznie czas na mecie 4:10:49. Podsumowując cele wykonane w 100% , a i blisko było spełnienia marzeń..... Następnym razem
Teraz chwila odpoczynku, ale aktywnie oczywiście.....
Praca na siłowni w postaci treningu małego obwodowego ...wybaczcie ale pomijam w nim przez tydzień nogi no może dwa tygodnie... Byłem już wczoraj
Polecane artykuły