Na wstępie zaznaczam, ze zdaje sobie sprawę, że ten post nie świadczy o moim profesjonaliźmie ani fachowym podejsciu do sprawy, dlatego proszę o ograniczenie krytyki;)
Sprawa przedstawia się następująco - za jakieś 2 tygodnie wybieram sie w gory z fajną koleżanką;), która to (jak na kobietę) ma niezwykłą kondychę. Ja natomiast trochę słabszą;) Chodzi o to, żeby nie dać za bardzo plamy. A jeśli już to w minimalnym stopniu. Na siłę nie narzekam - gorzej jest własnie z wytrzymałością:/
Co i jak mogę zrobić przez dwa tygodnie, zeby chociaż trochę się w tej kwestii podciągnąć? Nadmienie, ze nie cwiczę raczej regularnie (po czesci brak czasu, po czesci brak (dotychczas;)) motywacji, tudziez zwykle lenistwo).
Po swietach bede mial dostep do sprzetu typu orbitrek, rowerek, wiosła, przyzwoity atlas.
Pierwsza rzecz, ktora przyszła mi do głowy to bieganie. Dobrze kombinuję?
Jak zmontować "program", zeby w te 2 tygodnie uzyskać jak najwięcej i na za dwa tygodnie osiągnąć szczyt formy?
Sprawa jest poważna;) Dlatego bede bardzo wdziecznyn doświadczonym kolegom i koleżankom za wszelkie rady.
Pozdro i smacznego jajeczka;)