Czyli plan jest taki: zabieram omlety, orzechy i ogorasa
Dodatkowo artykul naukowy (o tym dalej)
W pierwszej przerwie na kawe ide spojrzec, co serwuja do tej kawy. Jesli nic wartosciowego, wracam do pustego (mam nadzieje) audytorium, przeslaniam sie artykulem udajac niezwykle zaabsorbowana i wcinam pierwsza porcje omletow.
Czynnosc powtarzam w kazdej przerwie kawowej
Jesli chodzi o lunch, udaje sie do kantyny z calym szacownym gronem celem wybadania sytuacji. Jesli nie ma nic, co mozna byloby zaadaptowac pod moje potrzeby dietetyczne, udaje, ze dzwoni mi komorka i pospiesznie wychodze Do pustego audytorium i spozywam kolejne omlety