No i najgorsze co może być...
Początek ferii zapowiadał się świetnie, ciężkie treningi, dopięta dieta bo w końcu 2 tygodnie w domu, trochę aerobów, basen, rowerek i długie sny... Jednak tak się nie stało. Od razu po szkole okazało się, że jadę w góry na jakieś 2 tygodnie. Moje wszystkie plany szlag trafił. I się zaczęło... trening jak to w warunkach domowych, robiłem co się dało, dieta tak samo - sery białe, ryby, orzechy. Ale jak to zawsze bywa dziadkowie mówią "jedz wnusiu, jedz" i tak oto wyglądała moja dieta. Co prawda aerobów trochę robiłem bo był basen ale i tak nie byłem z tego zadowolony. Gdy dziś przyjechałem do domu to doznałem szoku! 4kg mniej- załamałem się. Od razu się wziąłem za sery, ryż i makaron. Ale na dziś to koniec. Od jutra treningi 4x w tygodniu i dieta zapięta na ostatni guzik.
Przepraszam wszystkich których zawiodłem. Obiecuję, że już nigdzie nie wyjadę (koniec ferii) i, że przyłożę się solidnie do treningów, diety i odpoczynku i oczywiście prowadzenia dziennika, bo w końcu jeszcze kilkanaście tygodni przed nami.
Pozdrawiam wszystkich czytających mój
dziennik treningowy.