>Nie wiem natomiast o co Tobie chodzi w tym fragmencie: "przede wszystkim, ideę, że powtarzanie ćwiczeń nauczyciela jest sednem linii przekazu, i może zastąpić skuteczność".
Bo nie jest. Gdyby tak było, w każdym większym mieści mielibyśmy po 20 czy 50 różnych styli - bo k.a.ż.d.y instruktor zmienia trochę to czego się nauczył. Nauczyciel daje bazę, poprawia podstawowe błędy, inspiruje, ale poszczególne techniki czy metody pracy z ciałem trzeba 'przerobić' na własne - bo każdy ma trochę inną budowę ciała. Nauczyciel pokazuje też, czym się zajmować nie warto, co jest stratą czasu.
Od wiedzy, umiejętności, wyobraźni i doświadczenia nauczyciela zależy to, jak daleko uczeń może z nim iść, zanim będzie musiał ruszyć dalej sam, lub uzupełniać naukę u innych nauczycieli.
>Wiec teraz pozostaje jedynie czekać na to co powiedziałem: ciekawe jak szybko Ci co mnie krytykowali i reprezentuja linie Inosanto, nagle zaczna twierdzic to samo co ja i jak szybko wyprą sie tego co nauczali dotychczas jako JKD i tych od ktorych sie uczyli.
Wiesz dlaczego przed gwałtowym rozpowszechnieniem zawodów z ograniczeniem co do technik, oraz wprowadzeniem systemu stopni, w krajach wschodu była rozbudowana tradycja zostawania prywatnym uczniem? Zostawał nim ten, co poprzez dotychczasową pracę, pokazał, że umie kożystać z nauk nauczyciela, a swoimi umiejętnościami czy postawą nie przyniesie mu wstydu przy pierwszej okazji.
Dziś w szkołach nie uczących pod rywalizację sportową, papierek podpisany przez macierzystą organizację służy tym, którzy chcą otworzyć własne szkoły. Ale na dłuższą metę ma tę samą wartość - gwarancji co do osoby, która go posiada.
Iosanto dostał taki papier od Bruca. To fakt. Faktem jest też, że Bruce zmieniał swoje
metody treningowe i podejście wielokrotnie, a zarazem wiele podróżował, kręcąc filmy. Twierdzisz, że Iosanto nie był z nim przy ostatnim etapie pracy nad JKD. Ok, wierzę ci. Ale nie zmienia to faktu, że spędził z nim jako nauczycielem wiele czasu i wiele uznał za ważne.
To, że mu nie wystarczyło to, czego się nauczył, i szkolił się później od innych, zapożyczając (i modyfikując!) metody pracy, tego nie zmieni.
Kolegom wypominającym brak sprawdzianu sportowego JFJKD i przywołujących Paulsona, nie chodzi o to kto konkretnie i kiedy konkretnie, ale o sprawdzanie tego co się robi, weryfikację swojej drogi.
Dlatego - pozornie paradoksalnie - można inspirować się Brucem i zarazem twierdzić, że się w tym lub innym mylił. U mnie na treningach spotkałem się z odwołaniami do boksu, choć robimy coś, co boksu zupełnie nie przypomina. To, że robimy co innego, nie znaczy, że tamto jest bez wartości.