No i jak by nie było mnie złapałeś
Jasne, że chcę być coraz większy. A że rekreacyjnie- chodzi mi pewnie, że bez specjalnych "dodatków"
Fajnie, że zestawiłeś mi to, bo nieraz sam tak siadam i sobie myślę. Teraz pomyślę głośno przed Wami:
"niby jak to ująłem rekreacyjnie: bez suplementów i odżywek (a już tym bardziej bez
SAA), bez planów związanych z zawodami, czy wreszcie zastrzegając miliony razy, że tylko dla siebie, bez popisu, a jednak tyle serca wkładam w dietę i trening, a co za tym idzie w nieprawdopodobne motywowanie się, dawanie sobie kopa."
Cholera ile razy człowiek płakał, czy cieszył się jak dziecko po udanym treningu. Ile wyrzeczeń. Czy to dietetycznych, czy też czasowych. Ile potu i krwi (tak, też) wylanych na dywan. Odciski i pokaleczone dłonie, czasem drobne urazy, czasem większe kontuzje, walka z bólem- wreszcie nauka lekceważenia bólu mięśni podczas wysiłku. Stękanie do ostatniego powtórzenia. Nie jestem w stanie powiedzieć nawet o czym wtedy myślałem, że zapomniałem o bólu, że dałem radę. Koncentracja- pełne skupienie podczas ćwiczeń. Serce bijące z każdym razem.
Człowiek, tak za pewnie niektórzy z Was jak i ja, nie jest w stanie wyobrazić sobie ile miłości i duszy wkłada w to wszystko. W to pieprzone żelazo, przez które wszystko nas boli i przez które płaczemy i rzygamy. Przez które wiele razy odmawiamy kumplom, odmawiamy sobie. Jednak od tej strony widzą nas Ci, którzy nigdy tego nie spróbowali. Winią nas za to bo tak najlepiej wyleczą się ich kompleksy. Nie mają pasji.
Pamiętam jak opowiadałem znajomej o "remoncie" mojego roweru. Leżał na balkonie nie konserwowany całą zimę. Wymieniałem jej co zrobię by rower doprowadzić do porządku. Powiedziałem, że skoro biorę się za niego to będzie błyszczał- każda szprycha czyszczona po kolei. Do ostatniej śrubki. Pokiwała głową i stwierdziła, że jestem chory i przesadzam.
Pomyślicie, po kij facet wspomina tu o tym. Zauważcie jednak analogię. Dziewczyna, celowo czy nie, próbowała podciąć mi skrzydła, zgasić mój zapał, nie rozumiejąc mojego samozaparcia. Podczas gdy inni zrobiliby wszystko, dosłownie wszystko, na "odpieprz sie" ktoś potrafi włożyć całe swoje serce w drobną rzecz.
Pomyślcie teraz ile serca wkładam w rozwój umięśnienia. Ile serca wkładacie Wy. Na przekór wszystkim rzucającym nam kłody pod nogi.
Summa summarum: wszystko co czynię robię to z myślą o niesamowitej satysfakcji. Oddaniu sprawie. Wiem, że tylko garść osób to doceni, ale tym lepiej. Wszak robię to dla siebie. Żadnej kasy, prestiżu czy sławy z tego nie mam.
I to jest w tym sporcie wg mnie najpiękniejsze.
POZDRO