Osoby: Ja, dziewczyna z którą sie umówiłem
Miejsce: Park, mostek nad rzeką
Czas: pora wieczorowa, niewiele przechadzających się tez ludzi
Stałem sobie na owym rzecznym mostku, dziewczyna obok mnie. Widzę jak w moją stronę idą jacys 2 wcięci kolesie. Jeden z nich zaczepia mnie pytając "Chcesz pływać z tymi kaczkami?". Odpowiadam mu: "Ale o co ci chodzi?" on na to "chcesz to zaraz mozesz popływac". Miałem w kieszeni kastet, nawet miałem rękę w kieszeni i kastet juz na ręku w momencie kiedy spodziewałem się że mogą nas zaczepić. Sytuacja się skończyła tak ze zaczeli mnie przepraszac za to ze nie zauwazyli dziewczyny i ze gdyby nie był z nia to bym pływał.
Stawiam pytanie: Czy wy tak samo byście postąpili? Ja działałem w myśl zasady "rób wszystko żeby uniknąć ostateczności", goście byli podpici, ale zdawałem sobie ze:
-po pierwsze: nie jestem sam i nie przede wszystkim o dziewczynę się martwiłem
-po drugie: ich jest zawsze dwóch, a to przewaga
-po trzecie: jeden z nich trzymał bodajże jakas butelkę i zdałem sobie sprawę ze jeden zły ruch(a to kurtka zimówka, itp) i moze byc nieciekawie.
Mimo ze cwicze na siłowni od 1,5 roku(wiem ze siła statyczna nijak sie ma do walki wrecz) i znajomosci podstaw techniki boksu nie zdecydowałem się ryzykować. Sam swoją postawę tłumaczę sobie tak, że takie w 100% udane akcje udają sie tylko na filmach, a zycie jest zyciem i wystarczy, ze noga poslizgnie sie tylko raz...
ale wiecie czemu napisałem? bo jednak czuje sie taki niedosyt ze to nie było tak jak na filmie - ich dwóch na glebie a ja dumny jak paw - tylko czy warto byłoby ryzykować? a wy jak działacie w takich sytuacjach typu gdy jestescie z dziewczyna?