Czyli wczoraj.
Dzień 23ci, treningowy.
Czyli dzisiaj.
A miało być tak pięknie, hrhr.
14 dni ekstra wolnego zaczynam liczyć jednak od jutra, dzisiaj rano byłem jak co sobotę na kursach maturalnych, od nich też mam przerwę na ferie.
Zjadłem sobie 3 posiłeczki, i wyruszyłem trzaskać nogi.
Dobrze się czułem, XS mnie troche przetrzepal z rana, a bardziej śniadanie bo ledwo wlałem w siebie gainera, a już musiałem lecieć.
Jakaś taka wewnętrzna moc dzisiaj, wiec przewidywałem dobry trening, obawiałem się tylko standardowych chęci do zwrotu posiłku przedtreningowego, hrhr.
Udało mi się dotrzeć troszkę wcześniej niż zawsze, w związku z czym nie było też takiego mega pośpiechu.
Nogi
-wyprosty podudzi siedząc 20,15,12+12-8 (4, 5, 6 -> 4 (5-4) sztabki)
-przysiad 20,15,12 (50 (x), 80 (80), 105 (105), 125 (125) kg)
-uginanie podudzi lezac jednonóż 20, 6-8 (4, 5 sztabek)
-ciagi na prostych nogach 2*25-15 (70 (60), 100 (90) kg)
-wyciskanie na suwnicy 2*15(szeroko-wasko) 2*12, 2*10 (130 (poprzednio tylko dwie serie tym ciężarem)
-spiecia lydek stojac 4*25-max 30 sekundowe przerwy (60, 60, 60, 60)
-spiecia lydek siedząc 25,2*12-15 (35, 40, 45 (30) kg)
Komentarz: No i moc była. Wyprosty maksymalnie izolowałem czworogłowe, gdzieś na necie się naoglądałem filmów instruktażowych, ekstra się robiło. Zwiększyłem sztabkę w ostatniej serii, też miłe zaskoczenie, bo na wyciągach/maszynach nie przychodzi to tak łatwo, jak na wolnych ciężarach. Siady zacząłem zgodnie ze wskazaniem Jacka, tj. zacząłem od rozgrzewkowej 50tki na 20 powtórzeń, i dalej odpowiednio 15-12-7. Znów siedem, ale technika o niebo do przodu i nie należy zapominać, że to łącznie 4ta seria jakby nie było. Żałuje, że nie filmowałem. Na ten moment samopoczucie ok, pikawa szalała, ale bez chęci spawania. No i ciąg, robiłem wolniej, sztangę prowadziłem przy nogach. Ale od tego machania banią pojawiła się chęć spawania hrhr, ale nic, nie pierwszy i nie ostatni raz. Na suwnicy zamroczony lekko, trochę śmiesznie wygląda 130stka w wypisce, gdy traktowałem to jako normalne ćwiczenie bez superserii itp dochodziłem do 300kg, ale tutaj daje z siebie maxa i jest na prawdę ciężko. Łydki super, pompa masakra. Przytrzymywałem w momencie napięcia, a siedząc nawet dołożyłem kilka kilogramów.
Na moje nieszczęście z siłowni wychodzi się ostro stromymi schodami - pokonywałem je na czworaka prawie . Ale uczucie fantastyczne.
200g ryżu, 200g kury, z 200g buraków+kapusty kiszonej. Kura sie na telarzu nie zmieściła hrhr. Dobrze doprawiłem, wjechało ze smakiem.
Nadal foty telefonowe więc bez rewelacji, czekam na aparat cały czas.
No a teraz zaczynam obijanie. Jakiś film może czy cuś.
Zmieniony przez - emilooos w dniu 2008-01-26 19:51:15