moment, trochę ktoś tu nie doczytał
Nie istnieje "podobno" obawa o mataczenie, tylko żołnierze do mataczenia się przyznali. Najpierw zeznawali, że zostali zaatakowani i odpowiedzieli ogniem, potem się przyznali, że nikt do nich nie strzelał. Potem się okazało, że po ataku na jeden z patroli, w którym zginął żołnierz, wysłano śladami motocykla, którym uciekali talibowie kolejny patrol by ich wytropił. Ślady prowadziły do wioski, więc ostrzelali wioskę. I zanim się to stało, powinien był wkroczyć kontrwywiad i przed ostrzałem zbadać całą sprawę, ale jak zwykle zajęty był szukaniem rosyjskich szpiegów.
Mnie sprawa wydaje się aż nazbyt oczywista. Ginie polski żołnierz, wysyła się patrol w pościg, pościg nikogo nie chwyta, a ktoś musi zapłacić. Skoro ślady motoru prowadzą do wioski, to pewnie wioska ukrywa talibów. Skoro ukrywa talibów to już my ich oduczymy. Osobną kwestią jest to, że w imię skuteczności nikt tym żołnierzom nie mówi, że OBIEKT, który mają ostrzelać, to np kochająca się rodzina, chcąca normalnie żyć wg swoich zasad, pragnąca uchronić swoje dzieci przed niebezpieczeństwem, zastraszona i w imię świętego spokoju ukrywająca jakichś bojowników (którzy o tyle są lepsi, że są swoi). Czasem warto byłoby się zdobyć na taką refleksję, żeby nie przestać być człowiekiem.
Sukces polskich misji polegał dotychczas na tym, że miały one świetny wywiad i dzięki temu potrafiły unikać problemów i zachowywać dobre relacje z miejscowymi. Zabrakło wywiadu, posypały się ofiary. Należało się tego spodziewać, skoro szefem się czyni Antka Policmajstra.
Co do żołnierzy, zgadzam się w 100% z Searme:
1) dziś wojsko traktuje się częściej jako w miarę stabilną posadkę niż jako powołanie. Jeśli komuś wydaje się, że wstępuje do wojska by odstraszać samym swym widokiem (jak strach na wróble), to nie do końca ma rację. W wojsku czasem trzeba postrzelać do ludzi i ktoś, kto wstępuje do wojska powinien się z tym liczyć
2) na misje pokojowe (cóż za żenujący eufemizm) nikt nikogo nie wysyła na siłę. Jadą tam ochotnicy, żeby zarobić. Ochotnika, który zarabia na wojnie zwie się najemnikiem. Czy się to komu podoba czy nie
3) Jeżeli nie będziemy wyciągać konsekwencji z łamania międzynarodowych konwencji, to konwencje można spuścić w sedesie. Konwencje obejmują również polskich najemników, którzy są dobrzy i szlachetni z racji urodzenia w kraju, którego królową jest matka boska, a Jezus prawie został królem
3) porównywanie ludzi, którzy zawodowo ratują życie (pielęgniarki, lekarze) do ludzi, którzy zawodowo je obierają jest mocno niestosowne
I proszę tu nie używać argumentu, że zabijają w imię wyższej sprawy. Nie bronią granic kraju. Pojechali zarobić.