ok wiec tak
Posumowanie dzisiejszego dnia
XP - rozpuszczalnosc ok, smak ok, czyli na plus;]
HP - rozpuszczalnosc =>
, smak cos jak lekarstwo takie dla dzieci w oranzadce.
Po HP piekla mnei szyja pozniej juz chyba wszytko
Trneing poczatek za***iscie na pelnej ****zie uderzylem na silke, chwilka stepperka zeby sie rozruszac rozciaganie, rozgrzany zrobilem 2 serie rozgrzewkowe, czulem sile, ale ok to od poczatku.
Na poczatek plaska, nie znalem swoich mozliwosci za bardzo bo ostatnio kiepsko mi szlo a wczesniej przerwy, no wiec na poczatek 53kg, dalo 12x z zapasem. pozneij 58kg 10x tez z zapasem, 63kg poszlo w miare lekko ale przy 7 powtorzeniu koniec.
Sztangielki na skosie
12x22kg luzik
10x23kg luzik
10x24kg tez spoko zyciowa forma mysle
5x26kg rozwialo moje marzenia
Ale wzialem sie w garsc i jazda sztanga skos a co se bede zlaowal w planach maielm ***ac same skosy a plaskiej wcale ale Dudek cos breczal ze za malo serii bym mial.
48kg przy 7 powtorzeniu sztanga uciekla mi do przodu i turlanie
52kg to samo ale 6 powt
53kg jedyne 5x
Zwykle skos ladnie mi szedl ale w sumie kumple mi zapodawali sztange a nie bralem ze stojakow bo stojaki na skosie mam na rysokosci ryja, strasznie ciezko sie bierze sztange, coz za tydzien trzeba to poprawic
na koniec rozpietki
10x12kg
8x14kg
8x14kg
10x14kg
Poczatek treningu super, czulem ze mam sile ze forma zyciowa, a pod koneic czulem spompowanie na klacie ze przy rozpietkach juz byl kozak
Mogl mi lepiej ten trneing wyjsc, jutro przy plecach postaram sie nie dac tak dupy jak dzisiaj, ale poznalem przynajmniej swoje mozliwosci, jak to sie mowi, "nie wazne jak zaczynasz, wazne jak konczysz". A zaczynam od zera
Carbo juz wypilem i teraz sie biore za ryza z cycem