No to kontratak
Oczywiście, nikomu nic do tego, co tu kto wypił i ile lodów zjadł.
Ale mimo wszystko, chociaż sama mam dość luźny stosunek do Waszego wątku, wolałabym tu czytać "dziś posiłek grzeczny, zaraz trening, efekty powoli się pojawiają tu i tam" oraz dodatkowo trochę wesołego spamu.
Też wolałabym aby tak było...
Czytanie o pizzy, lodach i winie jest dla mnie naprawdę przykre, bo [jak parę innych osób] ja Wam tu kibicuję, a okazuje się że chyba nie warto, bo Wy chyba same nie chcecie zbyt wiele osiągnąć.
Po pierwsze, ja bardzo chcę osiągnąć cel który sobie zalożyłam, ale nie za wszelką cenę...
Nie wiem czy wiesz, ale AZS oprócz*****owych objawów estetycznych siada bardzo mocno na psychikę... Co akurat w moim przypadku - kilka dni bez moich psychotropów powoli staje się katorgą. Mogę wymienić objawy odstawiennicze... Proszę, zacznę od tych które pojawiają się już na drugi dzień po odstawieniu (w moim wypadku przymusowym, bo po prostu recept nie miałam):
od zaburzenia równowagi, łaknienia, poprzez silne zawroty głowy, nudności, senność, apatię po omdlenia, depresję etc...
Czy myślicie, że wobec takich objawów somatycznych wpitolenie syfu z McD czy KFC w ogóle daje do myślenia?
To tak jakbym umierającemu się dziwiła, że nie zwraca uwagi na wysypkę którą ma na twarzy...
To ja nie będąc na redukcji mniej odstępstw robię niż Wy - mimo Waszych pierwotnych szczytnych założeń.
Nie da się droga Uko P. założyć wszystkeigo.
Jestem pewna, że będąc na moim miejscu inaczej postrzegałabyś pewne sprawy.
Dla mnie zwycięztwem jest już ten pierwszy krok - sprowadzenie sprzetu i sama chęć zmian.
A wierz mi, miałam to jeszcze nie tak dawno kompletnie w dupie, bo skupiałam się głównie na ratowaniu swojej psychiki.
Terazm, lepiej się czuję, ale nie oznacza to, że temu jak wyglądam jestem w stanie podporządkować wszystko... Oj nie, nie pasuje to do mnie.
Chciałabym natomiast zasugerować obydwum, żebyście rzetelnie i szczerze wobec samych siebie przemyślały, czy redukcja i schudnięcie naprawdę jest tym czego najbardziej w życiu i w tej chwili chcecie. Bo ja mam wrażenie, że jednak nie.
Ja tego bardzo chcę, inna sprawa, że jest coś co trochę krzyżuje mi plany i mam trudniej niż wszyscy inni...
Może nie każdy potrafi się wstawić w moją sytuację, ale szczerze to wali mnie to.
Co do ostatnich akapitów to, należy dążyć do równowagi i bez przesadyzmu na spokojnie realizować cel...
Zatem odpowiem Ci, że jestem na dobrej drodze.
I cholernie jestem z siebie dumna, że potrafię jak chcę - bo to już sobie udowodniłam w pierwszym tygodniu tego tematu.
Zatem efekt jest lepszy niż myślałam - teraz w każdym momencie będę mogla to kontynuować, bo wiem, że damk radę.
Tylko ciało i psycha musi być gotowa.
Zmieniony przez - LukRecJa w dniu 2006-07-08 18:10:43