
Tylko 47 sekund trwała ich pierwsza walka. Marzenie o mistrzostwie odeszło wraz z piekielnie mocnym ciosem, po którym Amerykanin znalazł się na deskach. Stało się to podczas UFC 51, w lutym 2005 roku.
Od tego czasu Tim Sylvia szukał sposobu na zemstę. Nareszcie, po pokonaniu Mike'a Blocka, Tra Telligmana i Assuerio Silvy, nadszedł upragniony moment - kolejna walka o tytuł, przeciwko niepokonaniu wciąż od tego momentu Arlovskiemu, już jutro.

W sobotę MMAWeekly przeprowadziło wywiad z obecnie najpoważniejszym kandydatem do odebrania tytułu Białorusinowi. Sylvia wyjaśnił, dlaczego ta walka będzie inna niż ta, która odbyła się 14 miesięcy temu: "Jestem spokojny i zrelaksowany, naprawdę wypoczęty. Wyobrażałem sobie walkę i powiem Wam, że będę dążył do nokautu". To nie on jest faworytem tej walki, ale imponujący rekord 20-2 nie pozwala przekreślić jego szans.
Tim przyznał, że podczas pierwszego starcia był zbyt pewny siebie: "Nie pracowałem za dobrze tamtego wieczoru. Tak naprawdę nie pracowałem zbytnio nad walką w parterze. Myślałem, że to będzie raczej walka w stójce. Nie byłem przygotowany. Teraz jest inaczej. Oglądałem codziennie jego walki, studiowałem każdy jego ruch. Stworzyliśmy strategię i trenowaliśmy zgodnie z nią".
Amerykanin pochwalił szybkość przeciwnika: "Jest szybki i był dużo szybszy ode mnie w pierwszej walce, ale teraz jestem na to przygotowany. Jestem gotów na wszystko: parter, uderzenia, grappling". Jak ciężko pracował Sylvia można się przekonać patrząc na jego wagę. Podobno waży teraz 146 funtów (!), ale chce dojść do 160 do czasu ważenia. "Zrzuciłem wagę. Moja kondycja i zręczność jest o wiele lepsza. Myślę, że będę w stanie być tak szybki jak on, albo nawet szybszy".
PS. Te informacje o wadze wydają mi się nieprawdopodobne! Czyżby pomyłka? :o
Były moderator Sceny MMA i K-1 oraz elita SFD.