Ustalilam sobie ze schudne przez miesiac 2-3 kg zeby sie lepiej poczuc i wprowadzic lad w moj sposob zywienia.
Jadlam ok 1600 kcal dziennie i w ciagu miesiaca (dokladniej 35dni) schudlam 2 kg. Waga spadla z 64 na 62, czuje rowniez po spodniach wiec i procent tluszczu sie zmniejszyl. Jadlam mniej wiecej w taki sposob:
1) 1,5 g bialka na kg wagi = 90 g (sery, jajka, co ktorys dzien mieso)
2) ok 0,8 tluszczu na kg ciala = 50g (migdaly, orzechy, zoltka, czasem tlustsze mieso)
3) reszta kcal z wegli (z serkow wiejskich, pieczywa razowego,makaronu z pszenicy durum gotowanego 5-6 minut, kaszy gryczanej, ryzu basmati, jablek - 1 dziennie i czasem warzyw)
To wszystko na 5 posilkow. Wiem ze nie idealnie, ze brakuje oliwy, tlustych ryb, otrebow, wiekszej ilosci warzyw itd ale poniewaz mam za soba ED to nie chcialam wpasc znowu w obsesje na tym tle.
Teraz mam taki problem, nie chce juz w zasadzie chudnac. Wydaje mi sie ze 62 na 176 to jest dobra waga. Jak tylko wroce do Polski (bo siedze w pracy za granica) zaczne znowu plywac i nie chce zeby waga dalej spadala.
Wiem ze wobec tego powinnam zaczac jesc wiecej aby dalej nie chudnac.
Pytanie tylko co zwiekszyc?
Wegli jem juz duzo (zwlaszcza sporo jest ze zlozonych typu makaron, chleb, najchetniej bym ich dolozyla ale nie wiem czy powinnam..)
Bialka jest 1,5 g na kg i wydaje mi sie ze to duzo jak dla kobiety ktora nie cwiczy silowo. Poza tym jedzenie do konca zycia tej ilosci bialka moze sie chyba odbic na nerkach, czy innych organach?
A wiec moze tluszcz?
Druga sprawa: ile powinnam jesc dziennie wobec tego? Przy 1600 kcal powoli ale chudne, wiec o ile zwiekszac tygodniowo spozycie kalorii?
I trzecia sprawa: wiem ze ostatni posilek powinien byc czysto bialkowy. Czy jesli doloze do niego wegli np z makaronu, ale calodzienny bilans bedzie ok, to bede tyc?
Bede wdzieczna za kazda wypowiedz!