Tez mialem sytuacje 1vs4. Poszedlem kiedyś z kumplami i z naszymi dziewczynami na bilarda do pewnego klubu. Około 23 kumple poszli odprowadzac laseczki do domu i mieli do mnie i mojej pięknej wrócić za pare minut ( bo wszyscy mieszkali w miare blisko ).
Jakiś czas po ich wyjściu jeden z czterech kolesi którzy grali na stole w drugim kącie sali podszedl do mojego stolika i usiadl obok mojej dziewczyny jednoczesnie ja przesuwajac. ( ja gralem bila o bile przy stoliku ). Baśke znałem od 8 lat bo chodziliśmy razem do tej samej szkoły. Jest szczupłą, inteligentną blondynką o niebieskich oczach dosłownie aniołek. Koleś usiadł obok niej złapał ją za ręke, ścisnął i kazał jej żeby go pocałowała. Mnie aż wmurowało w tym momencie. Koleś powtórzył i ścisnął mocniej.( nasz stolik stał w kącie za stołem bilardowym więc można było do niego dojść tylko między ścianą a stołem bilardowym albo między stołem bilardowym a stolikiem obok nas). Jak zobaczyłem grymas bólu na jej twarzy to tak mnie to w*****ło, że przyj****em kolesiowi z całej siły w twarz. Jego kumple
od razu się rzucili do mnie ale że były tylko dwie drogi dostępu to udało mi się jednego z tych 3 rozwalić a później jeden mnie trzymał i a drugi nap*****lał. Z tego co pamietam tego co mnie trzymał potraktowałem z potylicy w twarz i się wywalił a jak już chciałem zająć się tym co mnie okładał to dostałem takiego kopa w korpus, że potknąłem się o tego co leżał i dostawałem buty na żebra. Z całej sytuacji najbardziej pamiętam moment jak leżałem na ziemi i jednym okiem na przestrzał pod stołem widziałem otwierające się drzwi i buty moich kumpli.
Po tamtej historii miałem 6 mocno zbitych żeber, krwawiący nos i spuchniętą
kość policzkową po lewej stronie. Dałem z siebie wszystko a jestem szybki, niesłaby i zwinny uważam, że nic więcej nie dałoby się zrobić. Miałem piekielne szczęście, że wrócili moi kumple i że mam wszystkie zęby oraz, że Basi się nic nie stało.
Nie wciskajcie mi, że jest jakiś sposób w walce 4 kolesi na jednego.
Można jedynie uciekać chyba, że tych 4 to leszcze a ich uderzenia są jak podmuch wiatru. Ja wolałem spróbować bo nie darowałbym sobie gdyby coś się jej stało, gdybym stanął jeszcze raz w tamtej sytuacji zrobiłbym to samo.
Pozdrawiam
Ps: Dla Basi do dzisiaj jestem bochaterem