SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

ciekawostki

temat działu:

Odżywianie i Odchudzanie

słowa kluczowe:

Ilość wyświetleń tematu: 184566

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 164 Napisanych postów 12853 Wiek 36 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 43234
Najlepsze mleko prosto od mamy



Schładzanie czy zamrażanie kobiecego mleka pozbawia je po 48 godzinach dużej części korzystnych dla zdrowia przeciwutleniaczy - informuje pismo "Archives of Disease in Childhood".

Niemowlęta karmione piersią są mniej zagrożone kłopotami z żołądkiem, infekcjami uszu, górnych dróg oddechowych i dróg moczowych niż karmione mieszanką z butelki. W części jest to zasługa zawartych w kobiecym mleku przeciwutleniaczy.

Przeciwutleniacze zapobiegają szkodom wyrządzanym w organizmie przez wolne rodniki, powstające między innymi podczas infekcji.

Naukowcy z zespołu prof. Thomasa Hegyi (Robert Wood Johnson Medical School) oceniali próbki świeżo pobranego mleka od ośmiu matek, które urodziły wcześniaki oraz ośmiu innych, których dzieci przyszły na świat o czasie.

Aktywność przeciwutleniaczy w próbkach była oceniana w stanie świeżym, po 48 godzinach przechowywania w temperaturze 4 stopni Celsjusza, po tygodniu w tej samej temperaturze oraz po 48 godzinach i tygodniu zamrożenie do minus 20 stopni Celsjusza. W tych samych warunkach oznaczano także aktywność przeciwutleniaczy w pięciu różnych dostępnych na rynku mieszankach mlecznych dla niemowląt.

Okazało się, że świeże ludzkie mleko - zarówno pobrane od matki wcześniaka, jak i dziecka donoszonego - ma najwyższą zawartość przeciwutleniaczy. W mieszankach takich przeciwutleniaczy było znacznie mniej.

Jednak już po 48 godzinach schładzania bądź zamrożenia ilość przeciwutleniaczy znacznie się obniżała - tym bardziej, im dłużej i w niższej temperaturze mleko było przechowywane.

Jeśli więc w ogóle przechowywać ściągnięty z piersi pokarm, to tylko krótko i w lodówce, a nie w zamrażalniku - uważają autorzy badań.

jeżeli pomogłem , Ty pomósz mi wejdz w link i się zarejestruj http://www.AWSurveys.com/HomeMain.cfm?RefID=krzakzak 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 53 Wiek 35 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 2974
Insulina i jej wpływ na metabolizm

Autor artykułu: Ron Rosedale, MD

Przyjrzyjmy się przypadkom kilku moich pacjentów. Zacznijmy od pacjenta A, który przyszedł do mnie pewnego dnia i powiedział, że wbrew zaleceniom lekarzy, właśnie wypisał się ze szpitala na własne życzenie. Niczym w filmie, sam wyrwał sobie wszystkie rurki i wenflony. Następnego dnia miał przejść drugą operację wszczepienia by-pasów. Powiedziano mu, że umrze w przeciągu dwóch tygodni jeżeli nie podda się temu zabiegowi. Nie był w stanie przejść z samochodu do biura bez uczucia silnego bólu w klatce piersiowej. Brał 102 jednostki insuliny, a cukier we krwi miał powyżej 300. Brał także osiem różnych leków na inne schorzenia. Jednak pierwszy zabieg wszczepienia by-pasów był dla niego tak przykrym doświadczeniem, że wolał już raczej umrzeć, niż przejść operację po raz drugi. Dowiedział się, że potrafię mu pomóc.
Po raz pierwszy spotkałem go trzy i pół roku temu. Mówiąc w skrócie, człowiek ten nie przyjmuje już insuliny. Teraz gra w golfa cztery - pięć razy w tygodniu, nie bierze żadnych leków, ból w klatce piersiowej ustąpił, a wszystko to bez żadnej operacji. Założył organizację 'Heart Support of America' mającą na celu informowanie ludzi, że można uniknąć by-pasów bez pomocy chirurgii i leków. Koresponduje z nią około miliona osób.
Pacjent B został polecony przez pacjenta A. Przy maksymalnych dawkach wszystkich swoich leków, miał poziom trójglicerydów 2200, zaś cholesterolu 950. Mając 42 lata, został poinformowany, że choruje na dziedziczną hiperlipidemię. Doradzono mu jak najszybciej uporządkować swoje sprawy na tym świecie, bo taki poziom lipidów, mimo przyjmowania maksymalnych dawek najlepszych leków, nie wróżył nic dobrego. Pacjent nie był otyły, był wręcz szczupły.

Zawsze, kiedy leczę pacjenta przyjmującego którykolwiek z leków zbijających lipidy, od razu je odstawiam. Medycynie nie są one do niczego potrzebne. Po odstawieniu leków, po sześciu tygodniach poziom zarówno trójglicerydów jak i cholesterolu oscylował wokół 220. Po następnych sześciu tygodniach zszedł poniżej 200. Medycyna nie potrzebuje tych leków. Należy zaznaczyć, iż pacjent ten miał znacznie podwyższony poziom enzymu CPK. Było to widoczne na wynikach laboratoryjnych, które przyniósł i nikt nie znał przyczyny tego stanu. W rzeczywistości człowiek ten trawił własne mięśnie, ponieważ jeśli się przyjmuje gemfibrozol i jakikolwiek inhibitor reduktazy koenzymu HMG jednocześnie, to takie właśnie są skutki uboczne. Leki te nie powinny być podawane razem.
Tak więc pacjent konsumował własne mięśnie, włącznie z sercem, które próbowano leczyć. Skoro więc rzeczywiście miał umrzeć, to wyłącznie dzięki leczeniu jakie mu aplikowano. Przejdźmy dalej. Pacjentka cierpiąca na zaawansowaną osteoporozę. W szyjce kości udowej i w odcinku szyjnym kręgosłupa odchylenia poniżej normy sięgały trzykrotnej wartości standardowej. Pacjentka bardzo obawiała się złamania. Owej całkiem młodej osobie zalecono dietę wysokowęglowodanową i zaordynowano estrogen, co jest typowym leczeniem. Chciano zacząć podawać jej kolejne leki, ale odmówiła, szukając dla siebie jakiejś alternatywy. Mimo, że w chorobie nie nastąpił żaden spektakularny zwrot, w ciągu roku doprowadziliśmy pacjentkę do poziomu jednokrotnej wartości standardowej poniżej normy, dodatkowo odstawiając estrogen.
Kolejny pacjent cierpiał z powodu chromania przestankowego. Chodzi o anginę, podobną do anginy serca, lecz atakującą nogi. Po przejściu pewnego dystansu, chodzeniu towarzyszy silny ból. Mój ojczym cierpiał na typowy przypadek chromania - po przejściu około 50 metrów w nogach pojawiały się silne kurcze. Odwiedzał najlepszych lekarzy w Chicago, lecz oni nie ustalili przyczyny.
Poszedł do neurologa. Wydawało się, iż mógł to być ból neurologiczny lub promieniujący od kręgosłupa. W końcu trafił do chirurga naczyniowego, który powiedział, że to choroba naczyń co potwierdzał wykonany arteriogram. Lekarz proponował wszczepienie by-pasów, jak się zazwyczaj czyni w takich przypadkach. Ojczym myślał o poddaniu się zabiegowi bowiem miał w planie dwutygodniowy wyjazd do Europy i chciał podczas zwiedzania swobodnie spacerować. Dziesięć lat wcześniej poddał się angioplastyce, gdyż chorował na serce. Powiedziałem mu wtedy, że musi zmienić dietę, czego oczywiście nie zrobił. Tym razem jednak posłuchał mnie. Powiedziałem: Jeśli nie chcesz by-pasów, masz robić dokładnie to, co ci każę i za dwa tygodnie będziesz chodził normalnie. Jeszcze nigdy nie widziałem, by moja dieta zawiodła, wręcz przeciwnie - zawsze bardzo szybko odblokowuje niewydolne arterie. Kolej na pacjentów z wysokim ryzykiem zachorowania na raka.
Matka i siostra pewnej pacjentki zmarły na raka piersi. Zaniepokojona kobieta trafiła do mnie, a ja poddałem ją dokładnie takiemu samemu leczeniu jak w przypadkach opisanych wyżej. Wszystkie osoby były leczone w niemal identyczny sposób, bo u wszystkich źródło choroby było identyczne.
Typowe leczenie przy chorobach układu sercowo-naczyniowego polega na kontrolowaniu poziomu cholesterolu. Jeśli wzrasta powyżej 200, pacjent dostaje leki obniżające cholesterol i co się dzieje? Odcina się dopływ koenzymu Q10. Jaka jest funkcja koenzymu Q10? Jest on zaangażowany w produkcję energii w każdej komórce, stymulując odpowiednią wydajność. Powszechnym efektem ubocznym spotykanym u osób przyjmujących inhibitory HMG jest odczuwanie 'ciężkości' ramion. No cóż, serce to też mięsień i w końcu również zaczyna być 'ciężkie'. Przy przeciążonym, osłabionym sercu podanie koenzymu Q10 daje znakomite efekty. Przy osteoporozie powszechnie ordynuje się leki. Przy niewydolności serca - zabiegi chirurgiczne. Na prewencję raka nie mamy zbyt wiele do zaoferowania, choć wszystkie te choroby mają identyczną przyczynę. Taka sama przyczyna stoi u podstaw procesu starzenia. Od lat pięćdziesiątych wykonano tysiące badań dotyczących ograniczenia kaloryczności pokarmu. Ograniczano kaloryczność pożywienia zwierząt laboratoryjnych. Od pół wieku wiadomo, że przy ograniczeniu kaloryczności i utrzymaniu wysokiej wartości odżywczej pokarmu, zwierzęta żyją od 30 do 200 procent dłużej, zależnie od gatunku. Badania te przeprowadzane były na wielu gatunkach i wyniki są podobne dla wszystkich. Teraz robi się je na naczelnych i u nich też to działa. Nie wiemy, co odkryjemy w ciągu następnych dziesięciu lat. Eksperymenty są zaawansowane mniej więcej w połowie. Na takiej diecie nasi krewniacy gatunkowi żyją znacznie dłużej. Są jeszcze badania nad tymi, którzy przekroczyli 'setkę'. Nad takimi osobami prowadzi się obecnie trzy główne rodzaje badań. Mają one zidentyfikować czynnik odpowiadający za długowieczność tych ludzi. Dlaczego stulatkowie dożywają tak sędziwego wieku? Czy to tylko szczęście? Czy może dlatego, że mają niski poziom cholesterolu, dużo ćwiczą i prowadzą zdrowy, higieniczny tryb życia?
No cóż, najdłużej żyjąca znana osoba, Jean Calmet z Francji, która zmarła zeszłego roku w wieku 122 lat, całe życie paliła i piła. Udało się w tych badaniach ustalić, że generalnie stulatkowie mają ze sobą niewiele wspólnego. Cholesterol bywa u nich niski lub wysoki, niektórzy ćwiczą, inni nie, niektórzy palą, inni nie. Niektórzy są strasznie zgryźliwi, inni potulni jak baranki. Niektórzy są wybuchowi, ale wszyscy oni mają niski cukier jak na swój wiek. Wszyscy mają niski poziom trójglicerydów w swoim przedziale wiekowym. I wszyscy mają względnie niski poziom insuliny.

INSULINA jest wspólnym mianownikiem wszystkiego, o czym do tej pory mówiłem. Sposobem na leczenie chorób krążeniowych. Dzięki obniżeniu jej poziomu wyleczyłem mojego ojczyma, pacjentkę zagrożoną rakiem, osteoporozę, wysokie ciśnienie krwi. W ten sposób można leczyć praktycznie wszystkie tak zwane chroniczne choroby wieku starczego. Wystarczy zminimalizować poziom samej insuliny.
Inna droga w badaniach nad starzeniem, to badania genetyczne przeprowadzane na tak zwanych organizmach niższych. Wiemy, że genetyka ma tu spore osiągnięcia. Posiadamy mapy genetyczne kilku gatunków drożdży i robaków. O długości życia myślimy jako o czymś z góry ustalonym.
Średnia życia ludzi wynosi około 76 lat, a maksymalna jego długość to 122 lata opisanej Francuzki. Wielu sądzi, że u ludzi jest to niejako stałe, podczas gdy u niższych form życia granice bywają bardzo plastyczne. Długość życia jest niczym innym jak zmienną zależną od środowiska. Organizmy niższe mogą żyć dwa tygodnie, dwa lata, a czasami dwadzieścia lat, zależnie od warunków środowiskowych.
Jeżeli wokół mają dużo pożywienia, będą się szybko rozmnażać i szybko umierać, jeżeli nie, przeczekają, aż warunki się poprawią. Teraz wiemy już, że długość życia regulowana jest przez insulinę.
Każdy myśli o insulinie wyłącznie jako o czynniku obniżającym poziom cukru we krwi. Dziś w klinice przyjmowałem pacjentkę, która podając mi listę własnych leków (było ich osiem), nie wspomniała nawet o insulinie. Insuliny nie traktuje się jak lek. W rzeczywistości, w niektórych miejscach nie potrzeba na nią nawet recepty, można ją kupić przy kasie niczym gumę do żucia.
Insulinę można znaleźć nawet w organizmach jednokomórkowych. Istnieje od kilku miliardów lat, a jej zadaniem jest regulacja długości życia organizmów żywych. Geny nie są zastępowane, a raczej rozbudowywane. Mamy te same geny co wszystko, co istniało przed nami. Tyle, że mamy ich po prostu więcej. Dodaliśmy nowe książki do naszej genetycznej biblioteki, a fundament jest wciąż ten sam. Wiemy więc na pewno, że insulina odgrywa istotną rolę w regulowaniu długości życia.
Jeśli istnieje jeden wspólny wyznacznik długości życia w badaniach nad stulatkami, to jest to insulina, a dokładnie wrażliwość na nią. Na ile wrażliwe są nasze komórki na insulinę. Im mniej są wrażliwe, tym wyższe dawki insuliny produkowane są stale w organizmie.

Oporność na insulinę jest podstawą wszystkich chronicznych chorób występujących w procesie starzenia się.

Wszystkie przypadki, o których wspominałem, schorzenia układu sercowo-naczyniowego, osteoporoza, otyłość, cukrzyca, rak, wszystkie tzw. chroniczne choroby wieku starczego, choroby z autoagresji - są jedynie objawami.
To właśnie starzenie jest procesem chorobowym.
Kiedy ktoś się przeziębi, łapie katar i idzie do lekarza. Zajmowałem się laryngologią przez dziesięć lat, stąd znam typowe leczenie w takim wypadku - wypisuje się lek obkurczający. Nie jestem w stanie zliczyć, ilu widziałem pacjentów, którym lekarze rodzinni zapisywali Sudafed na przeziębienie. Pacjenci później przychodzili do mnie ponownie, ponieważ rozwinęła się u nich poważna infekcja zatok.
Jak reaguje organizm, kiedy objawy kataru leczy się za pomocą Sudafedu? Wstrzymuje wydzielanie śluzu. Po co nam śluz? Ponieważ dzięki niemu organizm próbuje wyczyścić błony. Co szczególnego zawiera śluz? Imunoglobulinę A (IgA), czyli potężne przeciwciało niszczące wirusy. Jeśli nie ma śluzu, nie ma też IgA.
Leki obkurczające powodują także zwężenie naczyń krwionośnych. Głównie małych naczyń włosowatych lub tętnic, które do nich dochodzą. Śluz jest nieustannie przemieszczany przez ruch rzęsek, malutkich włosopodobnych tworów. Jeśli odetniemy dopływ krwi, ruchy rzęsek zostaną sparaliżowane. Co się dzieje, kiedy odetniemy dopływ świeżej wody do strumienia, zamieniając go w stojący zbiornik? Błyskawicznie zaroi się najróżniejszymi organizmami. Infekcja rozwija się na przestrzeni kilku dni. Dopóki strumyk płynie, wszystko jest w porządku. Potrzeba ciągłego przepływu śluzu, żeby się go pozbywać i zapobiegać infekcji. Wchodzę tu w szczegóły, ponieważ w wielu przypadkach leczy się objawy, podając lekarstwo gorsze od choroby. W ten sposób uniemożliwia się organizmowi skuteczną walkę z infekcją. Jednocześnie, medycyna wciąż przyporządkowuje symptomy nowym chorobom. Są one nazywane chorobami objawowymi. Używając terminologii naukowej, pacjent wyjdzie z badania z rozpoznanym Rhinitis, czyli nieżytem nosa. Czy istnieje powód, dla którego dostał on tego zapalenia? Tak sądzę. Czy, w przeciwieństwie do opisowego terminu Rhinitis, bądź Pharyngitis (zapalenie gardła), prawdziwą chorobą nie jest więc jakaś ukryta przyczyna? Niektórzy, za sprawą tego samego wirusa, mogą chorować na Rhinitis, Pharingitis, Sinusitis (zapalenie zatok), czy wszelkie inne 'itisy', które są terminami opisującymi zapalenie. Taka jest nazwa i taka jest choroba. Leczy się więc to, co uważa się za schorzenie, a co jest jedynie objawem.

Jeśli ktoś ma wysoki poziom cholesterolu, ma hipercholesterolemię. Hipercholesterolemia stała się nazwą dla choroby, podczas gdy jest tylko objawem. Leczy się objaw, więc przy okazji obrywa serce. Jeśli zatem chcemy wyleczyć jakąkolwiek chorobę, musimy dotrzeć do jej korzeni. Inaczej nie zajdziemy zbyt daleko. Kłopot jednak w tym, że nie wiemy, gdzie są te korzenie, czy może raczej, nie wiedzieliśmy.
Inne gałęzie nauki znacznie łatwiej dochodzą do przyczyn. Jednak medycyna to nie nauka, to biznes, ale nie chcę się w to zagłębiać. O problemie można by przecież mówić godzinami. Zatem szukamy korzeni choroby. Posłużmy się przeziębieniem jako dalszym przykładem. Dlaczego ktoś jest przeziębiony?
Jeśli taka osoba poszłaby do lekarza, ten mógłby kazać jej zażywać antybiotyk razem z lekiem obkurczającym. Dzieje się tak bez przerwy, ponieważ lekarz chce się pozbyć pacjenta. Wszyscy wiemy, że większość infekcji górnych dróg oddechowych wywoływana jest przez wirusy i antybiotyk wyrządzi jeszcze dodatkowe szkody, niszcząc jelitową florę bakteryjną i osłabiając system odpornościowy.
Pacjent mógłby trafić na kogoś o większej wiedzy, kto powiedziałby: Złapał pan wirusa, niech pan nic nie robi, idzie do domu wyspać się i pozwoli działać swojemu ciału. Tak już byłoby lepiej. Mógłby też spotkać kogoś, kto spytałby go, jak to się stało, że złapał wirusa nie polując nań przecież z siatką? Wdychamy wirusy każdego dnia, teraz też nimi oddychamy, wirusami przeziębienia, zapalenia nosa.

Dlaczego nie wszyscy jutro zachorują?
Ciało człowieka musi być podatne na dany wirus. Taką sytuację mamy tylko w przypadku osłabienia systemu odpornościowego.
Może więc samo osłabienie systemu odpornościowego jest chorobą? Zatem nie zaszkodzi wziąć garści witaminy C, ponieważ możliwe, że jej nam brakuje. Większość z nas gotowa jest zaaplikować garść witaminy C, by postawić na nogi osłabiony system odpornościowy. Dlaczego jednak witamina C nie działa? Jest ona wytwarzana u niemal wszystkich żyjących ssaków, za wyjątkiem człowieka i paru innych gatunków. Produkowana jest bezpośrednio z glukozy i w rzeczywistości ma podobną do niej budowę. Obie ze sobą współzawodniczą.

Od wielu lat wiadomo, że cukier powoduje osłabienie systemu odpornościowego.
Wiadomo to od dziesięcioleci. W latach siedemdziesiątych odkryto, że witamina C jest potrzebna białym krwinkom aby fagocyty mogły pochłaniać bakterie i wirusy. Białe ciałka krwi muszą mieć 53 razy wyższe stężenie witaminy C w środku niż na zewnątrz, więc muszą ją kumulować.
Indeks fagocytarny informuje o tym, jak szybko dany makrofag, czy limfocyt, jest w stanie pochłonąć wirusa, bakterię, czy komórkę rakową. W latach siedemdziesiątych Linus Pauling odkrył, że białe krwinki potrzebują dużych dawek witaminy C i to wtedy stworzył swoją teorię zapotrzebowania na wysokie dawki witaminy C w walce ze zwykłym przeziębieniem. Ale jeśli wiemy, że glukoza i witamina C mają podobną budowę chemiczną, to co się dzieje, kiedy rośnie poziom cukru? Współzawodniczą one wtedy ze sobą o to, która dostanie się do komórek. Czynnik pozwalający tym substancjom wnikać do wnętrza komórek jest w obu przypadkach ten sam. Jeśli więc więcej będzie glukozy, to mniej witaminy C dostanie się do komórek. Już poziom cukru o wartości 120 obniża indeks fagocytarny o 75 procent. Zbliżamy się coraz bardziej do źródła choroby, nieważne, czy mówimy o zwykłym przeziębieniu, czy chorobach układu sercowo-naczyniowego, osteoporozie, czy raku, początki zawsze znajdziemy na poziomie komórkowym i molekularnym. Dodam jeszcze, żeinsulina często przykłada do tego rękę, a może nawet całkowicie ów proces kontroluje.
Jakie funkcje spełnia insulina?
Jak już wspomniałem, w niektórych organizmach sprawuje kontrolę nad długością życia, co jest niezwykle istotną rolą. Jakie zadania spełnia insulina u ludzi? Jeśli zapytacie lekarza, odpowie, że ma obniżać poziom cukru we krwi. Moim zdaniem, jest to zwykły efekt uboczny. W toku ewolucji, jedną z funkcji insuliny było gromadzenie zapasów odżywczych.

Pochodzimy z czasów głodu i obżarstwa i jeśli nie umielibyśmy gromadzić nadmiaru dostarczanej energii w czasach obżarstwa, nie byłoby nas dziś tutaj, ponieważ nasi przodkowie często głodowali. A wiec jesteśmy tutaj tylko dzięki temu, że nasi protoplasci potrafili gromadzić składniki odżywcze, a mogli to robić podnosząc poziom insuliny w odpowiedzi na podwyższony poziom dostarczonej energii.
Wzrost poziomu cukru we krwi jest dla organizmu sygnałem, że ma go więcej, niż w danej chwili potrzebuje. Niespalony cukier kumuluje się we krwi. Wtedy wydzielana jest insulina, która ma ten cukier zabrać i przechować. A jak ona go przechowuje? (Ktoś z widowni zasugerował glikogen)... Glikogen?
Ile glikogenu przechowujemy?
Czy wiecie, ile glikogenu znajduje się w organizmie w danej chwili? Bardzo mało. Cały glikogen z wątroby razem z całym glikogenem z mięśni nie wystarczyłby do przeżycia nawet jednego dnia.
A kiedy już wypełnią się zapasy glikogenu, jak jest przechowywany cukier? Pod postacią któregoś z trójglicerydów lub kwasu tłuszczowego? Kwasu palmitynowego, a dokładniej, tłuszczu nasyconego, którego 98 procent stanowi kwas palmitynowy.
Tak więc pomysł lekarzy, aby żyć na diecie bogatej w węglowodany złożone, a ubogiej w nasycone kwasy tłuszczowe, jest totalnym nieporozumieniem. Taka dieta, to nic innego jak dieta bogata w glukozę, czyli po prostu w cukier, który organizm i tak odłoży w postaci tłuszczu nasyconego. A robi to pilnie w każdej wolnej chwili. Jak jeszcze działa insulina?
Insulina magazynuje węglowodany. Ktoś wspomniał też o jej funkcji anabolicznej i tak jest w istocie. Kulturyści używają obecnie insuliny, ponieważ jest legalna, więc wstrzykują ją sobie, gdyż buduje ona mięśnie i magazynuje białko.
Mniej znanym faktem jest, że insulina magazynuje także magnez. Wspomnieliśmy o jej roli odnośnie witaminy C ale to nie wszystko. Ona angażuje się w przechowywanie wszelkich składników odżywczych. Jaki będzie skutek, jeśli komórki staną się oporne na działanie insuliny? Po pierwsze nie da się już przechowywać magnezu, więc się go traci. To jest jeden z szybciej widocznych skutków. Magnez zostaje wydalany razem z moczem.
Co jest jedną z głównych funkcji magnezu?
Rozluźnianie mięśni. Magnez wewnątrzkomórkowy rozluźnia mięśnie. Co się dzieje, kiedy organizm nie może magazynować magnezu, ponieważ komórka jest oporna? Tracimy go, naczynia krwionośne się zwężają, a jakie to powoduje skutki?
Wzrasta ciśnienie i spada ilość wytwarzanej energii, gdyż magnez wewnątrzkomórkowy jest niezbędny we wszystkich procesach wytwarzania energii, jakie zachodzą w komórce. Co więcej, magnez jest niezbędny do działania insuliny, a także do jej wytwarzania.
Gdy rośnie poziom insuliny, organizm traci magnez, a komórki stają się jeszcze bardziej oporne na insulinę. Naczynia krwionośne obkurczają się, glukoza ani insulina nie mogą dotrzeć do tkanek, co podnosi oporność tych ostatnich na insulinę, więc jej poziom zwiększa się jeszcze bardziej i organizm traci jeszcze więcej magnezu. To błędne koło zaczęło się toczyć jeszcze przed naszym narodzeniem.
Oporność na insulinę rozwija się od chwili złączenia plemnika z komórką jajową. Badania na zwierzętach dowiodły, że jeśli matka, w trakcie ciąży jest na diecie wysokowęglowodanowej, płód staje się bardziej oporny na insulinę.
Co gorsza, przy użyciu skomplikowanej aparatury, udało się udowodnić, iż jeżeli płód jest płci żeńskiej, to jego komórki jajowe też stają się oporne na insulinę. Czy to oznacza, że taki stan jest determinowany genetycznie? Nie. Można się z czymś urodzić i to wcale nie oznacza, że geny mają z tym coś wspólnego. Cukrzyca jako taka nie jest chorobą genetyczną. Można mieć predyspozycje uwarunkowane błędem genetycznym, ale wtedy byłaby to niezwykle rzadka choroba.
Co jeszcze robi insulina?
Mówiliśmy już o wysokim ciśnieniu, gdy spada poziom magnezu, wzrasta ciśnienie krwi. Wspomnieliśmy, że naczynia krwionośne kurczą się i ciśnienie krwi rośnie.
Insulina odpowiada za zatrzymywanie sodu, co powoduje zatrzymanie płynów. Skutkiem tego mamy podwyższone ciśnienie krwi i obrzęki, czyli przeciążenie serca.
Jednym z najsilniejszych czynników pobudzających układ sympatyczny jest wysoki poziom insuliny.
Co to wszystko oznacza dla serca?
Nic dobrego.
Kilka lat temu wykonano badania, solidnie udokumentowane badania, które wykazały, że prawdopodobieństwo dostania zawału wzrasta dwu, a czasem nawet trzykrotnie, po spożyciu wysokowęglowodanowego posiłku. Wyniki stwierdzały też wyraźnie, że taka sytuacja NIE miała miejsca po posiłku wysokotłuszczowym.
Czemu tak się dzieje?
Ponieważ natychmiastowym skutkiem zjedzenia wysokowęglowodanowego posiłku jest podniesienie poziomu cukru we krwi, co z kolei powoduje wzrost poziomu insuliny, co wywołuje pobudzenie układu sympatycznego, który reaguje skurczem tętnic, czyli ich zwężeniem. Jeśli weźmiemy kogoś podatnego na atak serca, to właśnie wtedy go dostanie. Co jeszcze powoduje insulina?
Insulina jest mediatorem lipidów krwi. W przypadku pacjenta, który miał poziom trójglicerydów 2200, najprostszą rzeczą, jaką mogliśmy zrobić, było jego obniżenie. To takie proste. Dopiero co ukazał się artykuł w J.A.M.A., informujący, że medycyna nie potrafi dietą obniżyć poziomu trojglicerydów, że wciąż trzeba stosować leki.
To absurdalne stwierdzenie, ponieważ sami się przekonacie, jak prosto można to osiągnąć. Trójglicerydy lecą w dół, na łeb, na szyję. Istnieje niemal bezpośrednia zależność pomiędzy poziomem trójglicerydów i poziomem insuliny. U niektórych większa niż u innych. Ten pacjent z poziomem 2200 miał w czasie brania leków poziom insuliny 14,7.
To tylko trochę podwyższony poziom, ale niektórym nie potrzeba wiele. Wszystko, co musieliśmy zrobić, to obniżyć ten poziom do 8, a kiedy doszedł do 6, trójglicerydy spadły poniżej 200.
Czy poziom tłuszczu we krwi zależy od insuliny?
Nie będziemy się wdawać w szczegóły, ale wiadomo już, że cholesterol LDL ma kilka frakcji, i że właśnie LDL, o rzadkiej konsystencji, odgrywa największą rolę w powstawaniu blaszki miażdżycowej. Najłatwiej reaguje z tlenem. Świetnie przeciska się przez maleńkie szczelinki w śródbłonku naczyń. I to właśnie jego poziom jest podnoszony najbardziej przez insulinę. Choć powinienem powiedzieć raczej: przez oporność na insulinę. Bo to właśnie oporność na insulinę jest wszystkiemu winna.
Komórki nabywają oporności na insulinę ponieważ próbują się chronić przed szkodliwymi efektami jej wysokiego stężenia. Regulują swoją aktywność receptorową tak, by nie musiały bez przerwy odbierać tych szkodliwych bodźców. To całkiem podobnie, jak ze słuchaniem hałaśliwej muzyki, kiedy marzymy, by ją czym prędzej ściszyć. Można też wyobrazić sobie oporność na insulinę jako siedzenie w zatęchłym pomieszczeniu, gdy po pewnej chwili nic się już nie czuje, bo straciliśmy wrażliwość na zaduch. Można o nim nie myśleć, nie o to chodzi, że przestaje się na nim koncentrować. Wystarczy przecież wyjść na chwilę z pokoju, a potem do niego wrócić. Zapach ponownie drażni. Ten przykład pokazuje, że można się na nowo 'uwrażliwić'. To tak, jakby człowiek głuchł i kazał wszystkim dokoła mówić głośniej, żeby ich usłyszeć. Gdybym był trzustką, zacząłbym po prostu głośniej mówić. Co to oznacza dla słuchu?
Pogarsza się coraz bardziej. Wiele przypadków głuchoty, szczególnie w podeszłym wieku jest skutkiem nadmiernego narażenia na hałas. Cały ten hałas na który wystawione były uszy w ciągu całego życia. Delikatne komórki słuchowe, które w końcu już tylko 'podkręcają' mózg, żeby można było coś słyszeć, w końcu ulegają zniszczeniu. Czasami wystarczy jedna petarda. Podobnie jest z opornością na insulinę.Jeżeli komórki są wystawiane na jej działanie, stają się odrobinę bardziej oporne. Więc trzustka wydziela trochę więcej insuliny. Badałem dziś pacjentkę. Cukier we krwi miała na poziomie 102, a insulinę 90! Nie była pewna, czy wcześniej coś jadła, ale miałem innych pacjentów, u których cukier był poniżej 100, a insulina na czczo powyżej 90.

Tyle o insulinie na czczo. Pewnie niewiele osób bada sobie insulinę na czczo. Ale jeśli ja bym wypił sporo glukozy, moja insulina nigdy nie skoczy powyżej 40. Ta pacjentka musiała być więc bardzo oporna na insulinę.
Kontrolowała stan swojego cukru. Statystycznie biorąc, nie była cukrzykiem. Nie miała nawet osłabionej tolerancji glukozy, której poziom był przypuszczalnie zupełnie normalny. Ale jej komórki nie 'słuchały' insuliny, mimo, że miała niezwykle silną trzustkę.
Wysepki beta, odpowiedzialne za produkcję insuliny, były nadzwyczaj silne. Wskutek oporności komórek musiały wytwarzać trzydziestokrotność tego, co u mnie jest poziomem na czczo. I tylko dzięki tej zmasowanej akcji, jej trzustka była w stanie wrzeszczeć tak głośno, by ją komórki usłyszały, ale przecież nie będą słuchać wiecznie. Jej trzustka nie da rady w nieskończoność produkować takich ilości insuliny.
Kiedy produkcja insuliny zaczęłaby spadać, albo oporność komórek rosnąć, poziom cukru w jej krwi musiałby wzrosnąć i trafiła by do kategorii klasycznych diabetyków. Jej insulina była podwyższona przez wiele lat, nawet kilkudziesięciu.
To trwało prawdopodobnie przez 30 lat i nigdy nie zostało sprawdzone. Taka oporność na insulinę jest kojarzona z hiperinsulinemią, która owocuje powstawaniem wszystkich tak zwanych chronicznych chorób wieku starczego, a przynajmniej przyczynia się do ich powstawania. Z naukowego punktu widzenia, jest to główna przyczyna starzenia się praktycznie wszystkich istot żywych.
W związku z tym, kontrolowanie oporności na insulinę jest niezwykle ważne.
Jak jeszcze insulina wpływa na choroby układu krążenia?
Dopiero co otarliśmy się o ten problem. Insulina jest tak zwanym hormonem mitogennym. Stymuluje podziały komórkowe. Gdyby wszystkie komórki stawały się oporne na insulinę w jednakowym czasie, nie byłoby takiego problemu. Zasadniczo jednak komórki nabierają oporności w różnym tempie.
Najpierw wątroba, później tkanka mięśniowa, a na końcu tkanka tłuszczowa. Insulina działa na wątrobę w ten sposób, że ogranicza ilość produkowanego przez nią cukru.
Cukier obecny w organizmie pochodzi z dwóch źródeł - z tego, co zjedliśmy i z tego, co wyprodukowała wątroba. Rano, po przebudzeniu, we krwi mamy raczej ten wyprodukowany przez wątrobę. Jeśli prawidłowo reaguje ona na insulinę, nie wytworzy w środku nocy zbyt wiele cukru. Ale jeżeli staje się odporna, zaczyna produkować masę cukru, więc budzimy się rano, mając go mnóstwo we krwi.
Następna w kolejności jest tkanka mięśniowa. Do czego jest potrzebna mięśniom insulina? Z jednej strony umożliwia im spalanie glukozy. Więc jeśli staną się oporne, nie mogą spalić tego cukru, który został właśnie wyprodukowany przez wątrobę. A więc: wątroba produkuje za dużo, mięśnie nie mogą tego spalić i w ten sposób wzrasta poziom cukru we krwi. Komórki tkanki tłuszczowej też zwiększają oporność na działanie insuliny, ale nie od razu. Trwa to trochę czasu.
Najpierw wątroba, potem mięśnie, a na końcu tkanka tłuszczowa.

Zatem przez jakiś czas komórki tłuszczowe utrzymują swój poziom wrażliwości. Jak działa na nie insulina? Bierze udział w magazynowaniu tłuszczu. Bierze cukier i magazynuje go w postaci tłuszczu. Tak więc, dopóki komórki tłuszczowe nie uodpornią się, tyjemy. My tyjemy, a komórki cały czas zwiększają swoja oporność.
W końcu jednak przychodzi moment kapitulacji.
Może to nastąpić kiedy ważymy 130 kg, 90 kg, czy 70 kg, ale jest to nieuniknione, ponieważ w obronie własnej, nasze komórki tłuszczowe w końcu uodpornią się na działanie insuliny. Kiedy już główne tkanki osiągną oporność, trzustka próbuje temu zaradzić wydzielając coraz większe ilości insuliny. Dochodzi wówczas do hiperinsulinemii. Insulina pływa sobie po organizmie cały czas w ilości 90-ciu jednostek, a czasem większej.
Są jednak tkanki, które nie stają się oporne. Na przykład śródbłonek wyściełający tętnice nie zwiększa swej oporności. Więc cała ta insulina oddziałuje na wyściółkę arterii.
Gdyby wstrzyknąć insulinę do tętnicy psa, a w latach siedemdziesiątych przypadkowo zrobił to dr Cruz przeprowadzając eksperyment diabetyczny, po około trzech miesiącach zostaje ona całkowicie zapchana przez osadzającą się blaszkę. Przeciwległa strona arterii pozostaje zupełnie czysta. To kontakt z insuliną spowodował osadzenie blaszki. Wiemy o tym od lat siedemdziesiątych. Sprawdzono to na kurczakach i psach, wyniki są znane. Insulina obecna we krwi powoduje tworzenie się blaszki. Nie było wiadomo dlaczego, ale my wiemy, że insulina penetruje komórki śródbłonka i wymusza ich podział. To jest pierwszy krok, który pociąga za sobą tworzenie się guza - guza śródbłonkowego.
Insulina powoduje zbyt gwałtowne krzepnięcie krwi.
Insulina powoduje przekształcanie makrofagów w komórki gąbczaste, które kumulują zapasy tłuszczu. Przy powstawaniu chorób układu sercowo-naczyniowego insulina odgrywa wiodącą rolę. Inicjuje osadzanie blaszki, zwęża tętnice, pobudza układ sympatyczny, zwiększa lepkość płytek krwi, a także skłonność krwi do koagulacji.
Insulina jest składową każdej znanej przyczyny chorób układu sercowo-naczyniowego. Wpływa na syntezę tlenku azotu, obniżając jego produkcję w śródbłonku naczyń. Wiadomo, że kontroluje on rozszerzanie i obkurczanie i ma związek z anginą.
Wspomniałem, że insulina nasila podziały komórkowe. Jak to się ma do raka? Wzmaga go. Robiono badania, których wyniki niepodważalnie dowodzą istnienia silnej zależności pomiędzy występowaniem raka piersi i jelita grubego, a poziomem insuliny.
Hiperinsulinemia powoduje wydalanie magnezu z moczem.
Jakiego jeszcze ważnego minerału to dotyczy? - Wapnia.

Co jest przyczyną osteoporozy?
Istnieją dwie główne przyczyny, jedną z nich jest dieta wysokowęglowodanowa, prowadząca do hiperinsulinemii. Jeśli ktoś na nią choruje, to może zjadać tony wapnia, a i tak wydali go razem z moczem.

Insulina jest jednym z pierwszych hormonów, jakie pojawiły się w organizmach żywych i jak już wspomniałem przy okazji genetyki, reszta została nabudowana na tym, co wykształciło się pierwotnie. Tak więc, wszystkie inne hormony obecne w naszym organizmie powstały na bazie insuliny. Innymi słowy, insulina kontroluje również hormon wzrostu.
Jak działa hormon wzrostu?
Przysadka produkuje hormon wzrostu, który następnie transportowany jest do wątroby, a ta produkuje IgF od 1 do 4, możliwe, że jest ich więcej. IgF określa insulinopochodny czynnik wzrostu. Sam hormon wzrostu działa w mniejszym stopniu. Aktywnymi czynnikami wzrostu są właśnie IgF cyrkulujące w organizmie. Dlaczego są nazywane IgF lub insulinopochodnymi czynnikami wzrostu? Ponieważ ich struktura cząsteczkowa jest niemal identyczna ze strukturą insuliny. Powiedziałem, że insulina stymuluje podziały komórkowe. Dzieje się tak dlatego, iż reaguje ona krzyżowo z receptorami IgF. Tak więc gdzieś w trakcie ewolucji, IgF powstały z insuliny. Insulina może działać samodzielnie, nie potrzebuje do tego hormonu wzrostu. Hormon wzrostu bez insuliny działać nie może.

Tarczyca - jak działa?
Tarczyca produkuje hormony. Głównie tyroksynę (T4). T4 jest transportowana do wątroby i tam przekształcana w trijodotyroninę (T3), w innych tkankach też, ale głównie w wątrobie. Zaczynamy się orientować, że insulina kontroluje większość procesów zachodzących w wątrobie, a przecież to wątroba jest pierwszym organem, który staje się na nią oporny. Kiedy wątroba nie może już dłużej słuchać insuliny, organizm przestaje prawidłowo syntetyzować T3 z T4. Bardzo często ludzie z hiperinsulinemią mają prawidłowy poziom hormonu TSH, ważne jest więc, by mierzyć im poziom T3. Zazwyczaj będzie on niski. Kiedy zredukujemy poziom insuliny, poziom T3 wzrośnie.
Hormony płciowe, estrogen, progesteron i testosteron. Czy insulina angażuje się również tu? Jak najbardziej i to na różne sposoby. Insulina pomaga regulować poziom cholesterolu, a skąd biorą się hormony płciowe? Wszystkie hormony sterydowe wywodzą się od cholesterolu, to jedna zależność. Dr Nestler z Uniwersytetu w Virginii spędził ostatnie osiem lat robiąc badania dowodzące, że poziom produkowanego przez nadnercza dehydroepiandrosteronu (DHEA) jest ściśle związany z poziomem insuliny, czy raczej z opornością na nią. Im bardziej jest się opornym na insulinę, tym niższy poziom DHEA. Człowiek ten uważa (i potwierdzają to badania), że spadek ilości DHEA jest wynikiem rosnącej z wiekiem oporności na insulinę. Jeśli opadnie insulina, poziom DHEA wzrośnie.
W jaki sposób hormony płciowe rozprowadzane są w organizmie? Za pomocą tak zwanych globulin wiążących hormony płciowe. Im więcej hormonów jest związanych, tym mniej jest tych wolnych i aktywnych. A co sprawuje kontrolę nad globulinami wiążącymi hormony płciowe? Insulina. Nie ma takiego hormonu w organizmie, na który insulina nie miała by wpływu, lub go bezpośrednio nie kontrolowała.
Wróćmy na chwilę do osteoporozy.
Bierzemy garść wapnia. Medycyna zakłada, że wapń sam wie, jak trafić do kości. Co się dzieje, kiedy przy wysokim poziomie insuliny bierzemy naszą garść wapnia? Po pierwsze, większość ląduje od razu w moczu. Byłoby nieźle, gdyby na tym się kończyło, ale cała reszta nie dostaje instrukcji, by udać się do kości, bo hormony anaboliczne nie funkcjonują jak należy.
Proces zależy głównie od insuliny, w dalszej kolejności od IgF z hormonu wzrostu oraz testosteronu i progesteronu. Wszystkie one są kontrolowane przez insulinę. Jeśli więc stają się na nią oporne, to nie słuchają hormonów anabolicznych. Skutkiem tego organizm nie wie już, jak ma budować tkanki. Część wapnia może faktycznie wylądować w kościach, ale cała jego masa trafi nie tam gdzie należy. Dlatego wapnieją m.in. tętnice.
Choroby są wynikiem braku komunikacji na poziomie komórkowym. Istnieją pewne substancje, których komórki potrzebują do sprawnego funkcjonowania. Jeżeli nie nauczycie się dziś niczego więcej, to powinniście przynajmniej wiedzieć, że wszystko odbywa się na poziomie molekularnym i komórkowym, a my nie jesteśmy niczym innym jak społecznością tworzoną przez komórki. Jesteśmy wspólnotą komórek. Jesteśmy metropolią komórek, które dostały polecenie, by ze sobą współpracować.
W naszym przypadku w grę wchodzi ogromna ilość komórek (około 10 trylionów). Niezbędna jest zatem prawidłowa komunikacja, by zapewnić właściwy podział pracy. Można wziąć dowolną komórkę i w odpowiednich warunkach laboratoryjnych kazać jej żyć samodzielnie. Każda z nich ma własne życie.
Można manipulować genetyką komórki. Potrafimy dziś wszczepić krwinkę do komórki nerwowej. Niebawem będziemy w stanie łączyć dowolne komórki, ponieważ każda z nich ma identyczny materiał genetyczny, pochodzący od owego jajeczka i plemnika, które się kiedyś połączyły. Dlaczego komórki różnią się między sobą? Ponieważ czytają różne rozdziały tej samej biblioteki.
Można wpłynąć na wybór czytanego przez komórkę działu poprzez jej środowisko. A ono jest określane w dużej mierze przez hormony i przez to, co zjadamy. Jedzenie to nic innego jak internalizowanie środowiska zewnętrznego. Po to mamy krwiobieg - by 'dostarczać' owo środowisko każdej komórce naszego ciała z osobna.
Mają państwo świadomość, iż oporność na insulinę niezbyt nam służy. Porozmawiajmy więc teraz o tym, co ją powoduje.

Przyjrzyjmy się bliżej dietom wysokowęglowodanowym.
Są one główną przyczyną oporności na insulinę. A już na pewno ją pogłębiają. Przez cały czas, kiedy komórka wystawiona jest na działanie insuliny, staje się na nią bardziej oporna. Jest to nieuniknione i nie możemy tego powstrzymać, ale możemy kontrolować stopień nasilenia zjawiska. Nieuniknioną oznaką starzenia jest wzrastająca oporność na insulinę. Tempo tych zmian bywa różne. Jeżeli komuś uda się je zwolnić, może zostać stulatkiem i to całkowicie zdrowym i sprawnym. Można zwolnić tempo starzenia się. Już nawet nie tempo postępowania choroby, ale proces starzenia sam w sobie może być modulowany przez insulinę. Mówiliśmy o organizmach niższych, ale istnieją dowody, że u ludzi też można regulować długość życia, przynajmniej częściowo. Powinniśmy żyć przeciętnie 130 - 140 lat.

Zatem węglowodany. Czym są? Rozróżniamy węglowodany proste i złożone. To jest zupełnie nieistotne i nic nie znaczy. Znamy węglowodany z błonnikiem i bez. Niewiele rzeczy w życiu jest tak prostych. Błonnik jest dobry, a węglowodany bez błonnika są złe. To jest pewne. Nie ma innych alternatyw. Jeśli zjemy węglowodany bez błonnika, zostaną zamienione na cukier, czy to będzie glukoza, czy nie, może to być fruktoza, która nie podniesie specjalnie poziomu glukozy we krwi, a jest od niej jeszcze gorsza. Kiedy robi się badania poziomu cukru we krwi, mierzy się tylko poziom glukozy, więc nie wiadomo, czy nie podnosimy sobie poziomu fruktozy, bądź galaktozy, która jest drugą częścią laktozy. Wszystkie te cukry są tak złe jak glukoza, a nawet gorsze. Nie można sugerować się poziomem cukru we krwi, bo to tylko poziom glukozy. Nie mierzy się poziomu fruktozy ani galaktozy, a one wszystkie są szkodliwe. Dlaczego są szkodliwe? Po pierwsze, wiemy, że powodują wydzielanie insuliny, a za każdym razem, gdy wystawiamy się na działanie insuliny, to jakbyśmy chodzili po tym zatęchłym pokoju.
Więc za każdym razem, kiedy dochodzi do nagłego skoku poziomu cukru we krwi i wyrzutu insuliny, rośnie oporność naszych komórek i zaczynają się te wszystkie problemy, o których mówiliśmy.

Co złego jest w cukrze?
Wiemy, że podnosi poziom insuliny, ale cukier sam w sobie też jest szkodliwy. Jednym ze sposobów działania insuliny jest ingerowanie w podziały komórkowe. Mamy dwa rodzaje starzenia. Uwarunkowane genetycznie - wiadomo, że komórki mogą się dzielić skończoną ilość razy (normalnie nigdy nie osiągamy tej granicy, ale im częściej zmuszamy je do intensywnych podziałów, tym szybciej się starzeją). Wiemy, że insulina nasila starzenie całych populacji komórek, choć to zupełnie odrębna kwestia. Zajmijmy się pozostałą częścią tego zagadnienia. Z wiekiem, w naszych komórkach dochodzi do nagromadzenia uszkodzeń i nic nie można na to poradzić. Kiedy mówimy o starzeniu się, tak naprawdę chodzi o uszkodzenia związane z tym procesem. Nie mogę zapobiec temu, że jutro będziecie o jeden dzień starsi. Temu nie da się zaradzić. Nam chodzi jednak o szkody, które powstaną w ciągu owego dnia. W ciągu tego dnia nasze komórki doznały nowych uszkodzeń, a to jest sedno starzenia. Co konkretnie powoduje te uszkodzenia? Często podawany jest przykład probówek laboratoryjnych. Nie myślimy o probówkach, jako o czymś, co się starzeje. Jeśli jednak oznaczymy część z nich czerwoną kropką, a pod koniec roku policzymy je, okaże się, że zostało ich bardzo niewiele, bowiem reszta uległa zniszczeniu. Skoro probówki zostały stłuczone, to widzimy, że nawet bez procesu starzenia istnieją granice egzystencji, wyrażające się wskaźnikiem umieralności. Starzenie się, to wzrost wskaźnika umieralności. U ludzi, wskaźnik umieralności podwaja się co osiem lat. Tak w rzeczywistości mierzymy tempo starzenia. Podczas badań robionych na zwierzętach okazało się, że jest ono w dużej mierze kontrolowane przez insulinę. Ale uszkodzenia, do których dochodzi w trakcie procesu starzenia, są w dużym stopniu sprawką cukru.

Dwie podstawowe przyczyny uszkodzeń to połączenie z tlenem i glikacja. Nie będę mówił o utlenianiu, większość z was wie wszystko na ten temat.
Czym jest utlenianie?
Istnieje kilka definicji ale my posłużymy się tą najprostszą - kiedy tlen łączy się z czymś, zachodzi utlenianie. Tlen jest silnie trującą substancją. Przez większość czasu trwania życia na ziemi, tlenu nie było. Organizmy musiały najpierw wytworzyć mechanizmy obronne pozwalające radzić sobie z wysokim stężeniem tlenu, zanim mogły żyć w jego obecności. W końcu rośliny nauczyły się pozyskiwać energię w bardzo prosty sposób, po prostu leżąc sobie i wyłapując promienie słoneczne. Z tlenem z dwutlenku węgla radziły sobie tak, że po prostu go wypluwały. Nie potrzebowały go do niczego. W ten sposób poziom tlenu w atmosferze wzrastał, więc wszystkie inne organizmy musiały z nim coś począć. Te, które nie potrafiły, wyginęły.
Jednym z pierwszych sposobów radzenia sobie z całym tym tlenem, jaki wymyśliły komórki, było 'zbicie się w kupę' tak, by przynajmniej te wewnętrzne nie były narażone na jego działanie. Tak więc organizmy wielokomórkowe powstały po pojawieniu się tlenu. Razem z nimi powstała potrzeba rozwiązania zagadnienia komunikacji.

Porozmawiajmy o glikacji.
Każdy wie, że utlenianie powoduje rozliczne szkody. Znacznie mniej osób słyszało o glikacji. Glikacja zachodzi podobnie do utleniania, tyle, że winowajcą jest glukoza. Kiedy coś ulega glikacji, łączy się z glukozą. Wszędobylska glukoza chętnie wchodzi w reakcje z czym tylko się da. To jest doprawdy bardzo lepka cząsteczka. Wystarczy wziąć na palec odrobinę cukru. Klei się. Najbardziej lubi się przylepiać do białek. Glikacja białek jest niezmiernie istotna, bowiem po jakimś czasie tworzą się tak zwane zaawansowane produkty końcowe glikacji (ang. A.G.E. tym samym słowem w języku ang. określa się również wiek lub starzenie).
Gdyby udało się wielokrotnie przebudowywać łańcuchy białek, można by znacznie zwiększyć ich żywotność. Glikacja uszkadza białko do tego stopnia, że białe krwinki wyłapują je i usuwają. Trzeba wtedy produkować więcej białek, wkładając więcej wysiłku w utrzymanie organizmu w należytym stanie i dokonywanie interwencyjnych napraw. Jednak nie wszystkie zniszczone białka można usuwać. Białka poddane glikacji nie odnawiają się łatwo, jak na przykład kolagen, czy białka osłonek mielinowych nerwów. Tych białek organizm nie może się pozbyć, więc są kumulowane, a razem z nimi kumulują się także A.G.E. Uszkodzenia nawarstwiają się. To wszystko dotyczy także kolagenu budującego tętnice. A.G.E są wysoce szkodliwe, toteż każdy makrofag posiada setki receptorów pozwalających je identyfikować i niszczyć. Co się jednak dzieje, kiedy makrofag łączy się z produktem A.G.E?
Powstaje stan zapalny. Wiemy, że choroby układu sercowo-naczyniowego są swego rodzaju procesem zapalnym. Gdy ktoś jest na diecie powodującej wysoki poziom glukozy, wytwarza więcej zglikowanych białek i produktów A.G.E, a to owocuje nasileniem stanów zapalnych wszelkiego rodzaju. Dochodzimy do źródła, także artretyzmu czy nawet bólu głowy.

Kiedy przestawia się ludzi na dietę leczniczą, przy okazji znikają też inne symptomy. Moi pacjenci, to głownie diabetycy, którzy są zainteresowani poziomem cukru i stanem swego serca, ale bardzo często przychodzą i mówią, że kiedyś mieli straszne bóle głowy, które teraz zniknęły, albo silny ból w ramieniu, czy zapalenie ścięgna Achillesa i wszystko to ustąpiło. Obecność zglikowanych białek sprawia, że człowiek staje się bardzo podatny na zapalenia. Tak więc starzejemy się i przynajmniej częściowo kumulujemy szkody wyrządzone przez utlenianie. Jedną z najważniejszych tkanek, jakie mu ulegają jest komponent tłuszczowy, lipid, a szczególnie wielonienasycone kwasy tłuszczowe, które jełczeją. Ulegają także glikacji. W przemyśle spożywczym nazywamy ten proces karmelizacją.
Tak właśnie robi się karmel. Więc z wiekiem jełczejemy i przekształcamy w karmel. Problem dotyczy większości z nas. Do tego dochodzą jeszcze genetyczne przyczyny starzenia, gdyż każda komórka jest zaprogramowana tak, by kiedyś popełnić samobójstwo. Jest wiele teorii z tym związanych. Jedna z nich mówi, że gdyby nie ograniczona ilość podziałów, to w końcu mielibyśmy same komórki rakowe. Pomysł, że te, tak zwane, geny apoptyczne wykształciły się jako zabezpieczenie przed rakiem, jest tylko teorią, ale bardzo dobrą teorią. Wiemy, że wszystkie komórki rakowe mają wyłączony mechanizm inicjujący apoptozę, będącą medycznym terminem określającym chemiczne samobójstwo. Tego rodzaju zależności nie mogą być całkiem bez znaczenia.

Przejdźmy do diety.
Sama dieta jest wyjątkowo nieskomplikowana. Zacznijmy od węglowodanów. Mamy te z błonnikiem i te bez. Podział jest jasny. Te pierwsze są dobre, te drugie złe. Warzywa, brokuły - świetne. Czym jest ziemniak? Jedną wielką kostką cukru, oto, czym jest. Przeżuwamy ziemniak i co połykamy? Glukozę. Może nie pamiętacie, ale przerabialiście ten temat na zajęciach w szkole. Natomiast medycyna do dziś tej lekcji nie odrobiła.

Jaki jest główny enzym śliny?
Amylaza. Do czego służy amylaza? Do rozłożenia cząsteczek amylozy, która jest po prostu drzewem zbudowanym z cząsteczek glukozy. Czym jest kromka chleba? Kromką cukru. Czy jest w niej cos pożytecznego? Praktycznie nic. Dostałem niedawno e-maila od człowieka, który obliczył, że istnieje ok. 50 istotnych dla ludzkiego organizmu składników odżywczych. Wiadomo, że oddychamy tlenem. Daje nam życie i zabija nas. To samo z glukozą. Nie byłoby nas tutaj, gdyby nie glukoza. Ona również daje nam życie i jednocześnie zabija. Wiemy, że są niezbędne i aminokwasy i kwasy tłuszczowe. Jeśli nie wykorzystamy ich do budowy naszego organizmu, umrzemy. Więc ów człowiek wziął wszystkie te niezbędne składniki znane nauce, wrzucił je do komputera i zapytał, w jakich dziesięciu artykułach znajdują się one wszystkie. Każdy z tych pięćdziesięciu trzech, czy czterech, zależnie od tego, z kim się rozmawia. Wyobraźcie sobie, że ziarno zbóż nie znalazło się nawet w pierwszej dziesiątce!
Jakie jest minimum dziennego spożycia węglowodanów?
ZERO.
Aktualnie lansowana piramida żywieniowa jest całkowicie nieracjonalna, bowiem opiera się na zupełnie nieistotnym dla życia składniku pokarmowym.
Przekroczmy barierę węglowodanów.
Pójdźmy nawet dalej. Dlaczego jemy? Jednym powodem jest energia. To połowa powodu. Zasada jest prosta. Są dwa powody, dla których jemy, jednym z nich jest pozyskanie energii. Musimy pozyskiwać energię. Drugi istotny powód, nie przyjemność! Przyjemność jest niezła, ale kończy się, kiedy jemy za dużo, to konieczność wymiany tkanek, potrzebujemy cegiełek, niezbędnych przy naprawach i do utrzymywania organizmu w należytym stanie.
To są dwa podstawowe powody, dla których jemy. Potrzebujemy cegiełek i paliwa. Paliwa potrzebnego także do pozyskania tych cegiełek, a później do zasilania reakcji chemicznych, w których będą one wykorzystane.
Jak się nazywają te cegiełki, których potrzebujemy? Białka i kwasy tłuszczowe. Wcale nie węglowodany. Wszystkie potrzebne węglowodany można uzyskać z białka i tłuszczy.
A co z paliwem?
To jest drugi powód, dla którego jemy. Są dwa rodzaje paliwa, które organizm może, z małymi wyjątkami, wykorzystywać - cukier i tłuszcz. Wspomniałem wcześniej, że organizm przechowuje nadmiaru cukru w postaci tłuszczu. Dlaczego? Ponieważ takiego chce paliwa. Takie paliwo chce spalać i to ono utrzyma nas przy życiu. Organizm potrafi magazynować niewielkie ilości cukru. Człowiek umarłby, gdyby w ciągu aktywnego dnia chciał polegać tylko na zgromadzonych węglowodanach. Dlaczego zatem organizm nie magazynuje więcej cukru, jeśli jest on taki potrzebny? Bo nigdy nie miał być głównym źródłem energii.
Cukier miał być dla organizmu 'turbodoładowaniem'.
Każdy z obecnych na sali powinien, z małymi wyjątkami, spalać tłuszcz. Mózg będzie spalał cukier. Nie musi tego robić, może z powodzeniem, nawet z lepszymi efektami spalać produkty uboczne powstałe w metabolizmie tłuszczy, czyli ciała ketonowe. To je właśnie spala podczas długotrwałego postu. Udowodniono, że gdyby mózg przyzwyczaić do spalania ciał ketonowych, to całą potrzebną mu glukozę można by pozyskać jedząc tłuszcz. Stuprocentowy tłuszcz.
Trochę cukru można uzyskać z glicerolu, który wchodzi w skład tłuszczu. Wystarczy wziąć dwie cząsteczki glicerolu i mamy cząsteczkę glukozy. Dwie cząsteczki trójglicerydów dają cząsteczkę glukozy. Wbrew powszechnej opinii, mózg może pracować bez dużych ilości cukru. Glukoza jest paliwem, którego organizm miał używać w sytuacjach awaryjnych, gdy zachodziła potrzeba wydatkowania dużych ilości energii, na przykład podczas ucieczki przed tygrysem szablozębym. To jest turbodopalacz, paliwo wysoko energetyczne. Jeśli w krótkim odcinku czasu zaistnieje konieczność raptownego zwiększenia wysiłku, organizm sięgnie po zapasy glikogenu i spali cukier. Naszym podstawowym źródłem energii miał być jednak niemal wyłącznie tłuszcz.

A co się dzieje, gdy zjadamy cukier?
Najłatwiej pozbyć się owej niezwykle toksycznej substancji przez spalenie. To, czego organizm nie da rady spalić, zmagazynuje w postaci glikogenu, a kiedy ta możliwość się wyczerpie, resztę zamieni na tłuszcz. Gdy jemy cukier, organizm spalając go, przestaje spalać tłuszcz. Mówiliśmy dużo o fatalnych skutkach wysokiego poziomu insuliny. Powiedzieliśmy, że insulina powoduje przekształcanie cukru w tłuszcz nasycony. Insulina uniemożliwia także spalanie tłuszczu. Przy oporności na jej działanie, człowiek budzi się rano z insuliną na poziomie 90.
Ile tłuszczu wtedy się spala? Tyle co nic. Co więc spala organizm, jeśli nie tłuszcz? Cukier pochodzący z mięśni. Mamy więc ogromne zasoby tłuszczu, który nazbierał się przez lata. Za każdym razem, kiedy pojawia się nadwyżka energii, organizm zmagazynuje ją jako tłuszcz, ale w przerwach między posiłkami, gdy normalnie człowiek powinien spalać tłuszcz, nasz organizm spala cukier, bo nic innego nie potrafi już robić.
Skąd organizm bierze cukier?
No cóż, nie magazynujemy go zbyt wiele, więc weźmie go sobie z mięśni. To jest główny magazyn cukru dla organizmu. Po prostu zjadamy własną tkankę mięśniową. Za każdym razem, kiedy mamy nadmiar energii, magazynujemy ją w postaci tłuszczu, a przy każdym niedostatku energii spalamy mięśnie.
Wracając do makroskładników pokarmowych. Tłuszcz jest najlepszym paliwem i tym paliwem, które organizm chce zużywać. Są dwa powody, dla których jemy. Dla pozyskania cegiełek do budowy i odbudowy organizmu, do tego posłużą nam białka i tłuszcze, natomiast węglowodany są zbyteczne, oraz dla zdobycia paliwa, a tłuszcz jest najbardziej wydajnym paliwem. Paliwem pożądanym przez organizm.
Kiedy więc powstaje zapotrzebowanie na węglowodany?
NIGDY.
Nie ma bezwzględnej potrzeby spożywania węglowodanów. Więc dlaczego to robimy? Żeby podtrzymać tempo starzenia się i oszczędzić ZUS-owi kłopotu z wypłacaniem emerytur. Nie powiedziałem, że nie wolno jeść żadnych węglowodanów. Zawsze polecałem zawierające błonnik. Warzywa są świetne, chcę, żebyście zjadali warzywa. W praktyce pozyskacie węglowodany, choć nie ma takiej potrzeby. Dieta tradycyjnych Eskimosów przez większość roku w ogóle nie zawiera warzyw, ale oni zjadają swoje witaminy w podrobach i takich delikatesach jak np. gałki oczne zwierząt. Więc tak naprawdę cukry nie są potrzebne, ale oczywiście warzywa są dobre i należy je jeść. Są częścią diety, którą polecam. Z nich można uzyskać witaminę C. Polecam też suplementy witaminy C. Nie mam nic przeciwko suplementom, sam stosuję ich wiele.
W kwestii owoców istnieją zarówno 'za' jak i 'przeciw'. Jedzenie da się podzielić na dwie kategorie. Są takie pokarmy, o których naprawdę nie mogę powiedzieć nic dobrego, gdyż nie ma powodu, żebym je polecał. Na drugim końcu osi są składniki odżywcze faktycznie niezbędne, jak na przykład deficytowe kwasy tłuszczowe omega 3, ale nawet one mają pewną wadę, gdyż bardzo łatwo ulegają utlenianiu, więc trzeba mieć spore zasoby antyoksydantów. Jeśli ktoś zamierza pić tran, to musi dodać do tego jeszcze witaminę E, inaczej będzie z tego więcej szkody niż pożytku.
Jednak większość pokarmów mieści się gdzieś pośrodku. Zjadając truskawki, pochłaniamy wraz z nimi mnóstwo złego cukru, ale jednocześnie coś, co jest uważane za drugi czy trzeci w kolejności najlepszy naturalny przeciwutleniacz. Pierwszym jest czosnek, a zaraz za nim idą truskawki lub borówki amerykańskie. Jest więc w nich coś dobrego. Pozwalam też moim pacjentom zjeść rano nieco truskawek z czymś niskobiałkowym. Jednak w przypadku ścisłych diabetyków, o truskawkach nie ma mowy.
Dla raptownego skoku glukozy nie trzeba wiele. Wiedzą o tym zwłaszcza diabetycy typu I, którzy już zupełnie nie wytwarzają insuliny. Najbardziej zdumiewa ich odkrycie, że nawet skromna dawka węglowodanów niesamowicie podnosi im poziom cukru we krwi.
Jeden solony krakers zazwyczaj podbija cukier do ponad 100, a u niektórych nawet do 150. Jest po temu kilka powodów, nie tylko sama obecność cukru.
Przy diecie wysokowęglowodanowej, często stosowanej od najmłodszych lat, śniadanie zaczynamy zwykle od miski płatków Cornflakes. Mama każe, więc jemy grzecznie. Płatki zamieniają się w cukier i poziom naszego własnego cukru raptownie rośnie. To powoduje gwałtowny wyrzut insuliny, a całe nasze ciało nagle musi ratować się przed ogromną ilością cukru, do którego w sensie ewolucyjnym, w ogóle nie jest przystosowane.
Mamy tylko jeden hormon, który obniża poziom cukru we krwi - insulinę, co nigdy nie miało być jej podstawową funkcją. Mamy za to całą grupę hormonów, których zadaniem jest podnoszenie poziomu cukru we krwi - kortyzon, hormon wzrostu, epinefrynę i glukagon. Naszą pierwotną troską w trakcie rozwoju ewolucyjnego było podnoszenie poziomu cukru we krwi, tak, by mózg i komórki nerwowe, a zwłaszcza czerwone krwinki miały pod dostatkiem glukozy. Więc z punktu widzenia ewolucji, jeśli jakaś funkcja jest ważna, organizm realizuje ją na kilka sposobów. Fakt, że mamy tylko jeden hormon pozwalający obniżać poziom cukru sygnalizuje, że w przeszłości rzadko zachodziła taka potrzeba.

Tak więc cały ten cukier dostaje się do krwi i ciało wpada w panikę, trzustka wpada w panikę, a jeśli jest sprawna, uwalnia całe mnóstwo granulek (w których normalnie przechowuje insulinę), by poradzić sobie z zalewem cukru. I co dalej? No cóż, trzustka zazwyczaj przesadza z ilością insuliny, a to powoduje zaniżenie poziomu cukru. Wtedy uwalniana jest cała grupa hormonów odpowiedzialnych za jego podnoszenie, włącznie z kortyzonem. Zjedzenie dużej ilości glukozy staje się gigantycznym wstrząsem dla organizmu. Później uwalniana jest także epinefryna, co pobudza nerwowość, a skutkiem tego pobudzony mózg zaczyna wołać o cukier, którego mu brakuje. Więc odczuwamy apetyt na węglowodany. Zjadamy zatem następną michę Cornflakes, albo jakiś owoc i znowu podnosimy poziom cukru i znowu trzustka wydziela insulinę i cukier w końcu spada.
Znajdujemy się więc w nieustannej huśtawce poziomu cukru we krwi, a to systematycznie wzmaga oporność na insulinę. Organizm nie wytrzymuje bez cukru zbyt długo, więc znowu wydziela kortyzon.
Rośnie oporność na insulinę.

Dużo słyszeliśmy o oporności na insulinę, ale poczekajcie, i pomyślcie przez chwilę. Czy sądzicie, że komórki stają się odporne tylko na nią? Razem z insuliną działa przecież cała grupa hormonów, na które również rośnie oporność komórek. Jednych szybciej, innych wolniej. Poza tym różne hormony oddziałują na różne komórki, inny jest też poziom danego hormonu w przypadku różnych komórek, a to powoduje mnóstwo kłopotów z mechanizmem sprzężeń zwrotnych. Wiadomo, że jednym z obszarów ciała, który uodparnia się na regulacyjne pętle sprzężeń zwrotnych jest podwzgórze. Nie mam jednak czasu, żeby zagłębiać się w różne zależności jakie tam występują.
Jednak oporność podwzgórza na bodźce sprzężeń zwrotnych odgrywa znaczącą rolę w procesie starzenia i uodpornienia na insulinę, ponieważ istnieją tam również receptory insulinowe. Wspomniałem, że insulina powoduje pobudzenie układu sympatycznego, a robi to właśnie za pośrednictwem podwzgórza.
Wrażliwość receptorów insuliny daje się regenerować.
Interesuje was pewnie, czy wrażliwość na insulinę można przywrócić do pierwotnego stanu? No cóż, może nie do pierwotnego, ale można ją przywrócić do stanu cechującego dziesięciolatka.
Miałem pacjenta, u którego poziom cukru przekraczał 300. Brał on ponad 200 jednostek insuliny, cierpiąc przy tym na ciężką chorobę układu sercowo-naczyniowego. Uważam, że nie wolno tych ludzi karmić węglowodanami, więc zaleciłem mu dietę niskowęglowodanową. To był wyjątkowy przypadek, po miesiącu, czy sześciu tygodniach pacjent odstawił insulinę. Te 200 jednostek brał przez 25 lat. Był tak odporny na insulinę. Szczęśliwie, kiedy ktoś przyjmuje wysokie dawki insuliny, to ma ona na niego tak niewielki wpływ, że jej odstawienie niewiele zmieni jeśli idzie o poziom cukru we krwi. 200 jednostek insuliny nie obniży go poniżej 300 ml/dl. Wiedząc, że insulina nie bardzo działa, mogliśmy mu ją gwałtownie odstawić i w przeciągu paru tygodni był praktycznie wyleczony ze swojej cukrzycy. Można powiedzieć, że odzyskał wrażliwość. Wciąż jeszcze produkował mnóstwo własnej insuliny, potem mogliśmy mu zmierzyć jej poziom i był on wciąż wysoki, a zbicie tego poziomu trwało około pół roku. On prawdopodobnie nigdy nie wróci do wrażliwości dziesięciolatka, ale wzrośnie u niego liczba receptorów insulinowych oraz ich wrażliwość, a reakcje chemiczne zachodzące poza receptorami będą bardziej efektywne.
Wrażliwość można zwiększyć za pomocą diety, to jeden z głównych powodów dla których należy przyjmować tłuszcze omega 3. O krążeniu myślimy głównie jako o tym, co przepływa przez nasze żyły i tętnice. Nie jest to najmniej istotny aspekt krążenia, ale nie jest też najważniejszy. Najważniejsze jest to co dociera do komórki i to, co z niej się wydostaje.
Błona komórkowa stanowi mozaikę przepustowości. Główny aspekt krążenia jest określony przez to, co dociera do komórki i co z niej się wydostaje. Nie ma znaczenia, co dociera do komórki, jeżeli nie może do niej wniknąć. Wiemy, że jednym z głównych sposobów, w jaki można wpływać na krążenie jest zmiana rodzajów spożywanych kwasów tłuszczowych. Można więc zwiększyć wrażliwość receptorów poprzez zwiększenie ilości zjadanych tłuszczy omega 3, bo wielu ludzi cierpi na ich deficyt. Mówi się, że jesteśmy tym, co jemy, a dotyczy to zwłaszcza kwasów tłuszczowych, ponieważ te zjadane często kierowane są bezpośrednio do błon komórkowych. Owe błony dają więc odzwierciedlenie tego, jakie tłuszcze zawiera nasza dieta, a to z kolei decyduje o przepustowości błon. Przy zwiększonej płynności błon rośnie wrażliwość receptorów insuliny. Jeśli jednak zjada się i wbudowuje w błony zbyt dużo tłuszczy omega 3, stają się one bardzo podatne na reakcje z tlenem (dlatego trzeba też przyjmować witaminę E i spożywać tłuszcze mononienasycone). Czytałem bardzo interesujący artykuł, w którym opisywano rasę szczura genetycznie podatną na raka. Karmiono go pożywieniem bogatym w tłuszcze omega 3, z dodatkiem żelaza i bez podawania dodatkowo witaminy E. Udało się w ten sposób zmniejszyć rozmiary guzów praktycznie do zera, ponieważ guzy gwałtownie się dzielą. To trochę jak z chemioterapią. W błonach komórkowych tych guzów był bardzo wysoki poziom tłuszczy omega 3. Żelazo działało niczym katalizator w procesie utleniania. Komórki eksplodowały na skutek tak gwałtownego utleniania. Tak więc tłuszcze omega 3 są niczym miecz obosieczny.
Większość pokarmów to miecz obosieczny.
Tak jak tlen i glukoza, utrzymują nas przy życiu i zabijają, jedzenie stanowi dla naszego ciała spory stres. Dlatego eksperymenty ograniczające ilość spożywanych kalorii przedłużają życie, o ile pamięta się o właściwych proporcjach składników odżywczych. To jedyny udowodniony sposób na spowolnienie tempa starzenia się, a nie tylko na ograniczenie umieralności. Całkiem spora ilość badań dowodzi, że w przypadku oporności na insulinę, trening wytrzymałościowy mięśni daje lepsze efekty niż aerobik. Przyczyn jest kilka. Trening wytrzymałościowy odnosi się do ćwiczeń siłowych. Napinając biceps, automatycznie podnosimy jego wrażliwość na insulinę. Poprzez samo napinanie zwiększamy dopływ krwi do tego mięśnia, a jednym z czynników regulujących wrażliwość na insulinę jest ilość insuliny napływająca do tkanki. Dowiedziono, że trening wytrzymałościowy zwiększa wrażliwość na insulinę.

Wracając do makroskładników pokarmowych, bo to jest naprawdę proste. Nie należy jeść węglowodanów bez błonnika, podczas gdy te z błonnikiem są świetne. Zawsze zje się trochę węglowodanów bez błonnika, nawet jedząc brokuły, ale to w porządku, bo w większości zjada się coś wartościowego. Podstawowym składnikiem odżywczym jest białko. Trzeba używać go jako budulca, ponieważ organizm potrzebuje białka do naprawy tkanek i produkcji enzymów. Wszelkie instrukcje zakodowane w DNA dotyczą replikacji białek. Po to istnieje DNA. Organizm potrzebuje białka jako budulca, ale nie wierzę w spożywanie większej jego ilości, niż jest konieczne do budowy, napraw i utrzymania organizmu w należytym stanie. Sądzę, iż nie powinno się traktować białka jako głównego źródła energii. Organizm może czerpać energię z białek. Dobrze się wtedy chudnie, gdyż jest ono mało wydajnym źródłem energii. Białko jest bardzo termogeniczne. Przy spalaniu powstaje mnóstwo ciepła, które się rozprasza i mniej energii zostaje w organizmie. Tak jak przy dorzuceniu polana do płonącego kominka.

Głównym źródłem energii powinien być tłuszcz.
Można wyliczyć ilość białka, jaka jest niezbędna danej osobie, lub oszacować na podstawie poziomu jej aktywności. Trzeba wyliczyć ile białka potrzeba w odniesieniu do wydatkowanej energii i należnej masy ciała. Są jeszcze pewne niejasności co do indywidualnych norm uzależnionych od stopnia aktywności danej osoby. Szacunki mówią o ok. 1-2g białka na kilogram wagi należnej, może nawet trochę więcej, jeżeli ktoś jest naprawdę aktywny. Nie należy spożywać mniej przez dłuższy
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 53 Wiek 35 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 2974
efektywnie spalać tłuszcz. Więc kiedy trenują, są na diecie niskowęglowodanowej. W wieczór poprzedzający zawody mogą dostarczyć sobie cukru i odbudować zapasy glikogenu, jeśli chcą. Nie staną się przecież oporni na insulinę w jeden dzień. Udowodniono, że po zjedzeniu wysokowęglowodanowego posiłku, zwiększają się zapasy glikogenu, a to jest właśnie to, czego chcemy. Ale nie należy trenować w ten sposób, ponieważ wtedy nie będzie się potrafiło spalać tłuszczu, tylko cukier. A sportowiec musi umieć spalać i to i to.
Niewielu sportowców ma problemy ze spalaniem cukru, ale wielu ma kłopoty ze spalaniem tłuszczu, więc ich forma nie rośnie. Przy takich sportach jak sprint nie jest to istotne. W rzeczywistości, dla zdrowia sprintera jest bardzo ważne, by potrafił spalać tłuszcz, ale spala on głównie cukier. Jeśli się biega na 100 m, to nie ma większego znaczenia dla samego biegu, czy ktoś umie spalać tłuszcz, czy nie. Jeśli jednak po latach kariery nie chce się dostać cukrzycy, szybko się zestarzeć i umrzeć na serce... Na pewno nie zaszkodzi umieć spalać tłuszcz równie efektywnie, jak cukier.
Wanadyl siarczanowy dobrze naśladuje działanie insuliny. Robi dokładnie to samo, co ona, wykorzystując jednak inny mechanizm. Jeśliby przedostawał się przez te same receptory insulinowe, nie byłoby z niego żadnego pożytku, ale tak nie jest. Dowiedziono, że używa innego mechanizmu do obniżania poziomu cukru we krwi. Oszczędza więc insulinę, pomagając tym samym zwiększyć wrażliwość na nią. U tych, u których próbuję poważnie obniżyć poziom insuliny stosuję okresowo po 25mg trzy razy dziennie.
Zalecam też pacjentom sproszkowany glutaminian. Glutamina może być paliwem dla mózgu, pozwala więc zlikwidować chęć zjedzenia czegoś słodkiego u osób będących w okresie przejściowym. Daję im to w nocy, a później mówię im, by używali tego zawsze, kiedy mają ochotę na coś słodkiego. Mogą wtedy rozpuścić parę gram proszku w niewielkiej ilości wody i wypić, co pomaga zlikwidować ochotę na słodycze między posiłkami.
Dieta wysokobiałkowa podnosi zakwaszenie organizmu, podczas gdy dieta z wysokim poziomem tłuszczu niekoniecznie. Warzywa i jarzyny mają właściwości alkalizujące, więc jeśli razem z białkiem zjada się ich sporo, to likwidują one jego zakwaszające działanie. Nie zalecam diety wysokobiałkowej. Zalecam dietę o odpowiedniej proporcji białka.
Uważam, że należy wykorzystywać tłuszcz jako główne źródło energii, a on jest w miarę neutralny, jeśli chodzi o zakwaszanie czy alkalizowanie. W sumie, ponad 50% kalorii winno pochodzić z tłuszczu, ale nie z tłuszczu nasyconego. W przypadku węglowodanów umiemy zidentyfikować te, które są korzystne. Co do ich roli w żywieniu nie ma zasadniczych różnic w poglądach. Żaden naukowiec nie zaprzeczy temu, co wcześniej powiedziałem. Są na to niepodważalne dowody naukowe. Sporną kwestią pozostaje indywidualne zapotrzebowanie na białko. Ale kiedy dochodzimy do tłuszczu, natrafiamy na dziewicze pole badań dla nauki. Mamy dla tłuszczu tylko dwa określenia. Nazywamy go tłuszczem lub olejem. Eskimosi mają dziesiątki nazw dla śniegu, a wschodni Indianie mają tyle samo dla curry. Powinniśmy mieć dziesiątki nazw dla tłuszczy, ponieważ różnią się one miedzy sobą w działaniu. A to, ile i jakich tłuszczy potrzebujemy, jest wciąż przedmiotem badań i kontrowersji.
Moje podejście do tłuszczu jest takie, że jeśli leczę pacjenta, który ma hiperinsulinemię lub nadwagę, przestawiam go na dietę ubogą w tłuszcze nasycone, ponieważ większość tego, co ta osoba przechowuje na sobie jest tłuszczem nasyconym. Kiedy więc spadnie u niej poziom insuliny i jej organizm zacznie uwalniać trójglicerydy, będzie to głównie tłuszcz nasycony. Nie należy więc dostarczać tłuszczu nasyconego w pokarmach. Istnieje pewna pożądana ilość kwasów tłuszczowych, gdyby brać pod uwagę okres od urodzenia, ale my tutaj rozważamy stan nieprawidłowy. Zachwianą równowagę, którą chcemy naprawić jak najszybciej.
Mamy mnóstwo tłuszczu nasyconego. Większość z nas ma go tyle, że wystarczyłoby nam do końca życia. Naprawdę. W błonach komórkowych musi być równowaga pomiędzy tłuszczami nasyconymi i wielonienasyconymi, bo ten stosunek decyduje o przepustowości błon. Jak już wspomniałem, jeśli nie ma w nich tłuszczy nasyconych, to mogą stać się zbyt płynne. Tłuszcz nasycony, to tłuszcz twardy. Tłuszcze możemy pozyskać głównie z orzechów. Ich tłuszcz jest świetny, bo jest to w przewadze tłuszcz mononienasycony. Byłoby idealnie, gdyby głównym źródłem energii dla organizmu były tłuszcze mononienasycone. To dobry kompromis. Nie jest to tłuszcz idealny, ale jest bardziej płynny, a organizm może bardzo łatwo pozyskać z niego energię.
Białko zwierzęce jest dobre i należy je jeść, ale nie to, które pochodzi od zwierząt karmionych zbożem.
Zwierzęta karmione zbożem wytwarzają z niego tłuszcze nasycone, które w naturze występują w bardzo niewielkich ilościach. W czasie Paleolitu w naszej diecie nie było tłuszczy nasyconych. Są one dla człowieka czymś nowym. Można powiedzieć, że tłuszcz nasycony to druga generacja węglowodanów. Jemy tłuszcz nasycony, który inne zwierzęta wytworzyły z węglowodanów.
Ja zalecałbym około 20% kalorii z węglowodanów, 25 - 30% (zależnie od wzrostu) z białka i 60 - 65% z tłuszczu. Można jeść mięso wołowe pochodzące od zwierząt nie karmionych zbożem.

Insulina nie jest jedyną przyczyną chorób.
Są jeszcze inne czynniki, jak na przykład żelazo. Wiadomo, że wysoki poziom żelaza jest groźny. Jeżeli ktoś ma go zbyt wiele, odstawiamy czerwone mięso do czasu, aż poziom żelaza spadnie. Więc są jeszcze inne czynniki decydujące o tym, czy pozwolimy danej osobie jeść czerwone mięso, czy nie.
Istnieje ogromna różnica pomiędzy krową karmiona zbożem, a krową, karmioną sianem. Krowa na paszy naturalnej ma około 10% tłuszczy nasyconych. Krowa karmiona ziarnem będzie ich miała około 50%. Różnica jest spora. Krowa karmiona sianem będzie miała dużo tłuszczy omega 3, a jeśli się je kumuluje każdego dnia przez większość dni naszego życia, to nasze własne tłuszcze w dużej mierze składają się z tłuszczy omega 3. Zalecałbym 50% tłuszczy oleistych, a reszta, zależnie od osoby, wynosiłaby mniej więcej po 25% pozostałych dwóch. W przypadku odżywiania cukrzyka, prawdopodobnie obniżyłbym podaż tłuszczy nasyconych i podwyższyłbym podaż oleistych do 60%. Tłuszcze omega 6 i omega 3 podawałbym w stosunku 1:1, leczniczo. Później zalecam stosunek omega 6 i omega 3 jak 2,5:1. Kwas arachidowy, DHA, do EFA. Leczniczo, zmniejszyłbym podaż tłuszczy nasyconych przez cały czas trwania diety. Test praktyczny polega na zapytaniu danej osoby, czy lubi ryby i jeśli na samą myśl dostałaby mdłości, kazałbym jej przyjmować łyżkę tranu.
Sporo osób w końcu zaczyna przyjmować suplementy tłuszczy omega 3, ponieważ większość nie je dostatecznej ilości ryb. Trzeba by je spożywać około czterech razy w tygodniu i nie mogą być za bardzo rozgotowane. Z tego względu trudno jest pozyskać odpowiednią ilość tłuszczy omega 3 wyłącznie z pokarmu.
Dobrze, jeśli ludzie chcą jeść sardynki. Sardynki są bardzo dobrym, leczniczym pokarmem. Są 'sardyniątkami' więc nie zdążyły jeszcze nagromadzić całej masy metali ciężkich. Zostały poddane jedynie procesowi wędzenia, a nie gotowania, zatem ich tłuszcz nie jest uszkodzony. Należy zjadać je w całości, nie te bez ości i skóry. Trzeba zjadać wszystkie organy, mają dużo witamin i magnezu.

DNA ulega glikacji.
Tak więc, jeśli ktoś obawia się uszkodzenia chromosomów spowodowanego działaniem chromu, powinien go raczej martwić wysoki poziomem cukru we krwi. Enzymy naprawiające DNA też ulegają glikacji. Z wielu względów to insulina jest dla nas najgorszą trucizną. Badania nad chromem, które wykazały jego szkodliwość, zostały podważone i obalone nie jeden raz. Udowodniono, że tak zdarza się tylko na szkiełku Petriego, w obecności chromu. Badania prowadzone in vivo wykazały, że jest inaczej. Korzyści wynikające z obniżenia poziomu insuliny są daleko ważniejsze niż wszystkie ewentualne szkody wynikające z procesu leczenia. Insulina jest kojarzona z rakiem, ze wszystkim, co najgorsze.

Każdy powinien co jakiś czas kontrolować poziom insuliny. Dlaczego tak nie jest? Dlatego, że do niedawna nie było leków zdolnych modulować wydzielanie insuliny, więc nie dałoby się na tym zarobić. Jednym ze sposobów jest sprawdzanie poziomu insuliny na czczo, choć to niekoniecznie najlepsze rozwiązanie. Metoda jest łatwo dostępna, każdy lekarz rodzinny może wydać skierowanie. Są też inne sposoby mierzenia wrażliwości na insulinę, które czasem stosujemy, ale ich procedury bywają trochę bardziej skomplikowane.
Wstrzykujemy insulinę dożylnie i przez 15 minut sprawdzamy, jak szybko obniża się poziom cukru, co pozwala nam określić wrażliwość na insulinę. Później podajemy pacjentowi dekstrozę, by się upewnić, że cukier już nie spadnie. Są jeszcze inne sposoby określania wrażliwości na insulinę, ale łatwiej kontrolować poziom insuliny na czczo.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 164 Napisanych postów 12853 Wiek 36 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 43234
Jabłka chronią przed rakiem jelita grubego



Związki z grupy polifenoli zawarte w dużych ilościach w jabłkach mogą chronić przed rozwojem raka jelita grubego - wskazują wyniki francuskich badań. Informację podaje serwis "EurekAlert".

Jak zaobserwował zespół z Francuskiego Narodowego Instytutu Zdrowia i Medycyny w Strasburgu, za terapeutyczne działanie jabłek odpowiadają polifenole nazywane procyjanidynami. Występują one w dużych ilościach w jabłkach, a zwłaszcza w skórce. Można je też znaleźć w czekoladzie i czerwonym winie.

Badania prowadzono na szczurach, którym podawano związek sprzyjający rakowi okrężnicy. Okazało się, że zwierzęta na diecie bogatej w procyjanidyny miały w jelicie grubym o połowę mniej tzw. zmian przednowotworowych, z których później może się rozwinąć rak.

Z kolei badania na komórkach raka jelita grubego hodowanych na szalkach ujawniły, że działanie tych związków polega na pobudzaniu w "chorych" komórkach procesów samobójczej śmierci - apoptozy. Inne grupy polifenoli z jabłek nie wywierały takiego efektu.

Zdaniem prowadzącego badania dr. Francisa Raula, wyniki jego zespołu mogą zostać pewnego dnia wykorzystane do opracowania nowych metod prewencji lub leczenia raka okrężnicy. "Na razie, sugerują one, że jedzenie całych jabłek wraz ze skórką może w pewnym stopniu chronić przed rakiem jelita grubego" - konkluduje badacz.

jeżeli pomogłem , Ty pomósz mi wejdz w link i się zarejestruj http://www.AWSurveys.com/HomeMain.cfm?RefID=krzakzak 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 164 Napisanych postów 12853 Wiek 36 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 43234
Jaki sport pomoże ci w walce z nadwagą
Szybciej schudniesz, gdy dietę połączysz z treningiem. Jednak nie ulegaj modom. Wybierz dla siebie odpowiedni sport.



To, co jest dobre dla młodej kobiety, nie sprawdzi się, a nawet może zaszkodzić seniorce. Sport, który rozwija mięśnie nóg, pomoże spalać kalorie, ale nie ułatwi walki o płaski brzuch. Nawet pływanie nie w każdym przypadku się sprawdzi, bo trzeba wiedzieć, jaki styl jest odpowiedni. Dlatego, wybierając dyscyplinę sportu, weź pod uwagę swój wiek, kondycję czy mankamenty figury, których chcesz się pozbyć.

Masz wystający brzuch

Najlepsze dla ciebie są te formy ruchu, które wymagają pracy mięśni brzucha. Jednocześnie zaś intensywnie pobudzają układ krążenia, bo wtedy łatwiej spala się tłuszcz zgromadzony na brzuchu i narządach wewnętrznych. Pływaj więc (najlepiej delfinem i z deską), uprawiaj jazdę na rowerze, a zimą biegi na nartach albo snowbord. Jeśli wolisz ćwiczyć pod dachem, wybierz zajęcia aerobowe.

Masz obfite biodra i uda

W tym wypadku pracować powinny przede wszystkim nogi. Ale dobre dla ciebie są również te dyscypliny sportu, które rozbudowują ramiona, ponieważ dzięki temu sylwetka nabiera ładnych proporcji. Możesz więc jeździć na rowerze, rolkach, łyżwach, zjeżdżać na nartach, pływać kraulem i żabką, uprawiać aerobik w wodzie czy chód sportowy. Posłuży ci również wiosłowanie, a także gra w tenisa.

Dokucza ci kręgosłup

Dobre dla ciebie są sporty, które wzmacniają mięśnie pleców i brzucha, wymagają pracy ramion, a przy tym nie przeciążają kręgosłupa. Wszystkie te warunki spełnia pływanie - najlepiej stylem grzbietowym i kraulem, a jeśli żabką, to tylko krytą. Możesz też uprawiać aerobik w wodzie, jogging, stretching i callanetics, grywać w siatkówkę i koszykówkę.

Jesteś kobietą dojrzałą

Uprawiaj takie dyscypliny sportu, które usprawnią wszystkie stawy, nie narażając ich przy tym na urazy, jednocześnie zaś nie będą obciążać serca. Posłuży ci więc spokojna jazda na rowerze, gra w badmintona, marszobiegi (także na nartach). Idealne dla ciebie jest pływanie każdym stylem, byle nie zanadto forsowne.

Szwankuje ci serce

Sport pomaga usprawnić pracę serca, dotlenić je i uregulować ciśnienie krwi, jednak musi być uprawiany z umiarem. Dobre dla ciebie jest pływanie - zwłaszcza na grzbiecie, jazda na rowerze, rolkach czy łyżwach, marszobiegi, stretching i callanetics.

Kontroluj tętno

Najlepsze efekty przynosi trening trwający co najmniej pół godziny, ale niezbyt intensywny. Aby sprawdzić, czy nie za bardzo się forsujesz, wystarczy zmierzyć tętno (na przegubie albo na tętnicy szyjnej). U młodej osoby liczba uderzeń serca na minutę (w czasie treningu) nie powinna przekraczać 160, u osoby w średnim wieku 140, natomiast u starszej 110.

Źródło: Naj nr 36/2004

jeżeli pomogłem , Ty pomósz mi wejdz w link i się zarejestruj http://www.AWSurveys.com/HomeMain.cfm?RefID=krzakzak 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 7 Napisanych postów 442 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 893
o jejku! Mam lekture! zajmie mi to jakis czas! S.O.G
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 7 Napisanych postów 442 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 893
Ale chyba całego tego nie przeczytam
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 7 Napisanych postów 1829 Wiek 35 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 32662
SOG
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 164 Napisanych postów 12853 Wiek 36 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 43234
Odchudzaj się z domowym pupilem



Odchudzanie się we współpracy z własnym psem może być bardziej skuteczne niż odchudzanie w pojedynkę - wskazują wyniki najnowszych badań amerykańskich, o których informuje serwis internetowy EurekAlert.

Już wcześniej naukowcy dowodzili, że terapia odchudzająca daje lepsze i bardziej trwałe efekty, gdy jest prowadzona razem z bliską osobą lub w grupie terapeutycznej - przypomina biorący udział w badaniach dr Robert Kushner z Northwestern Memorial Hospital.

Na bazie tego spostrzeżenia badacze opracowali program odchudzania się dla posiadaczy psów, który wymaga ścisłej współpracy właściciela i zwierzęcia.

Program testowano przez 12 miesięcy. Utworzono w tym celu trzy grupy - jedną tworzyli właściciele psów (36 osób) razem z pupilami, w drugiej znaleźli się tylko pacjenci (56 osób), a w trzeciej wyłącznie psy. Wszyscy uczestnicy badania mieli nadwagę.

Program uwzględniał zmianę diety - zarówno ludzi, jak i zwierząt oraz specjalny plan zajęć ruchowych.

Po roku okazało się, że odchudzanie się we współpracy z własnym pupilem dawało najwięcej korzyści zarówno ludziom, jak i psom. Zwierzętom łatwiej było wytrwać w programie, natomiast pacjenci z grupy mieszanej byli o blisko dwie trzecie bardziej aktywni, niż pacjenci odchudzający się samotnie.

"Nasze wyniki wskazują, że w trakcie terapii odchudzającej pies może być doskonałym towarzyszem dostarczającym wsparcia i motywacji do walki z nadwagą" - komentuje dr Kushner. Badacz przypomina, że na nadwagę lub otyłość cierpi około 60 proc. społeczeństwa w USA, problem ten dotyka także 25 proc. hodowanych w domach psów i kotów.

Naukowcy zaprezentowali swoje wyniki na dorocznym spotkaniu naukowym Północnoamerykańskiego Stowarzyszenia do Badań nad Otyłością.

jeżeli pomogłem , Ty pomósz mi wejdz w link i się zarejestruj http://www.AWSurveys.com/HomeMain.cfm?RefID=krzakzak 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 9 Napisanych postów 558 Wiek 46 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 16649
a propos herbatki pu+erh (czerwonej). Nigdy żadnej herbaty nie należy zaparzać wrzątkiem, ze względu na wytrącanie się niepożądanych składników i niszczenie tych pożądanych. Kawę też najlepiej zaparzać lekko wystudzoną wodą. Wpływa to bardzo pozytywnie na walory smakowe.

Pozdrawiam

Mężczyzna na poziomie powinien trzymać się w pionie

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Kotlety sojowe liofilizowane

Następny temat

Ilosc skladnikow na kg masy

WHEY premium