Cóż to był za miesiąc!
Muszę przyznać, że siłownia była chyba jedyną rzeczą, którą przez te tygodnie ogarnialam. No i praca, ale za to mi płacą
Poniedziałkowy trening:
Low row 8x35kg 8x40kg 8x45kg 6x50kg - say whaaaat?
WL 8x24 kg 8x28kg 8x30kg 6x32kg - a jeszcze 31 grudnia jarałam się, że udało mi się zrobić 26kg
Przysiady bułgarskie 3x8 - już prawie się nie bujam, wydaje mi się, że ogarnęłam ten ruch na jakieś 80%
Rdl 8x32kg 8x38kg 8x42kg 4x48kg +4x48kg - postanowiłam zaszaleć, bo jednak w nogach zapasu jeszcze miałam sporo, jedyne co to mi chwyt nie daje rady. Spróbowałam przechwytem, lepiej się trzyma ale całe ćwiczenie meh. Tylko 4 powtórzenia bo przy ostatnim poczułam zbyt duże napięcie w odcinku lędźwiowym więc na wszelki wypadek odpuściłam. A potem spróbowałam kolejne 4 nachwytem i stało się dokładnie to samo
obstawiam słaby core, na wszelki wypadek zejdę do 44kg i zrobię to jak należy
Wiosło 8x28kg 8x28kg 8x30kg 8x32kg - oj te 32kg to weszło ale technika wyszła, schodzę pokornie do 30kg i spróbuję za jakiś czas.
Wyciskanie w górę 8x16 kg 8x18kg 9x20kg
Jestem z niego bardzo zadowolona, tym bardziej, że w zeszłym tygodniu musiałam odpuścić, ale jak widać, przerwa dobrze mi zrobiła.
Zaczęłam biegać! Na razie malutko, raz w tygodniu, ale traktuję to po prostu jako rozmaicenie i dodatkową formę ruchu w ciągu tygodnia. Waga od miesiąca zatrzymała się na 65,6kg, czekam na koniec okresu, zobaczymy czy mnie się jakaś opuchlizna trzyma i później się zastanowię, czy i co z tym fantem zrobić.
I ogólnie zaczyna mi chodzić po głowie zmiana butów, których używam na siłownię na jakieś płaskie trampki, ponoć to dobry pomysł że względu na stabilność?