Cheat day - czy ma sens?

Siema jak często mogę sobie pozwolić na cheat day jakieś 3000/4000 kcal ponad zapotrzebowanie + dzienne zapotrzebowanie , zaznaczam ze jestem na zerze kalorycznym na codzień.
Raz/ dwa razy w miesiącu? Nie chce się przez to zalać a podobno dla oczyszczenia głowy czasami można, pół roku twardo trzymałem się diety raz zdarzyła mi się odskocznia w postaci cheat daya. Chodzi ni o konkretna odpowiedz jak często mogę czy Np raz w miesiącu będzie git

Zamiast robić cheat daye, które nie przynoszą żadnej korzyści, zbilansuj jadłospis tak, byś na co dzień jadł to na co masz ochotę.
Nie trzeba robić cheat daya by zjeść, czekoladę, pizzę, czy napić się piwa, to wszystko można wpasować w bilans.

Dobrze stworzona dieta/jadłospis pozwala na to by nie robić takich odstępstw. Tak na prawdę lepiej już sobie wliczyć w bilans jakiegoś burgera, pizzę czy coś innego.

Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale cheat day (oszukany posiłek) ma swoje pewne założenia w określonych sytuacjach. Stosuję się go wtedy, kiedy jesteśmy już dłuższy czas na ujemnym bilansie energetycznym, po to, aby znaczenie podbić ilość spożywanych kalorii i teoretycznie podkręcić w ten sposób zwalniający metabolizm. Poza tym, pozwala to również niektórym osobom na odpoczynek psychiczny od reżimu diety redukcyjnej. Skoro jesteś na zerowym czy dodatnim bilansie energetycznym, to zastosowanie jego mija się z celem.

Sugeruję wliczyć w bilans kaloryczny spożyte posiłki i tyle.