Może być dobre w określonej sytuacji. To ćwiczenie jest fajnym elementem poprawiającym szeroko rozumiany "performance" i to jest potrzebne w różnych dyscyplinach sportu - siłowych, szybkościowych, technicznych również.
Natomiast jeśli celem jest kształtowanie docelowych mięśni, powodowanie ich wszechstronnego i zrównoważonego rozwoju (wzrostu) - to to ćwiczenie jest w ogonie. Z racji pozycji stojącej może się okazać, że blokuje nas mała
wytrzymałość siłowa któregoś z mięśni działających w nim jako stabilizator - może wydać się to komuś śmieszne ale mogą takim słabym ogniwem być np. łydki, mięśnie piszczelowe; u kogoś innego pośladki czy mięśnie brzucha. A u jeszcze kogoś innego dysproporcja w rozwoju mięśni czworobocznych w ich górnej i dolnej części. I tak można klepać te przykłady dalej. Natomiast efekt jest taki, że zamiast rozwijać barki my najpierw musimy ponaprawiać i powzmacniać te słabe ogniwa żeby w ogóle przyjąć właściwą pozycję do wyciskania stojąc. Owszem - dla wszechstronnego rozwoju to działanie pozytywne - ale dla rozwoju naramiennych - już nie bardzo.
Natomiast wyciskanie z użyciem oparcia ławeczki w dodatku sztangielkami pozwala zmusić od razu praktycznie - czasem potrzeba tylko dodatkowej aktywacji rotatorów i porozciągania pospinanej klatki i samych barków - do pracy naramienne.
Także jak ktoś poprawia możliwości ciała - to niech walczy z żołnierskim. A jak ktoś chce rozwijać naramienne - to ja bym poszedł w sztangielki zdecydowanie i od razu skupić się można na barkach a nie na pierdołach, które przeszkadzają w wykonaniu ćwiczenia.
Chyba muszę założyć taki "marudnik starego zgreda" na takie pisaniny, żeby nie śmiecić komuś w dzienniku.
Zmieniony przez - nightingal w dniu 2019-10-28 13:34:01