Zbieram się, żeby pisać co i jak częściej, ale doba jest zdecydowanie za krótka.
Trzymam się planu w stu procentach. Już "zaadaptowałam" się do treningów z rozpiski. Te pierwsze były trochę takie "organizacyjne", bo musiałam "ustalić" ciężary od jakich zaczynam i czasem rozjeżdżało mi się to z liczbą serii i powtórzeń. Teraz już jest okej i katuję się jak dzika.
O ile jeszcze ramiona, plecy i barki wchodzą ciężko, ale jakoś żyję, to mimo tego, ze mam w 3 treningach ćwiczenia na nogi i pośladki, to po dniu typowo samych nóg chodzę jak niepełnosprawna. Jest taki ogień, że to koniec świata. :D
Dziś ładowałam karabiny i brzuch, jutro plecy, brzuch, pośladki.
Dietka też powoli już nie sprawia większych problemów i raz dwa idzie mi gotowanie. Zaczynam też trochę kombinować, co innego mogę robić ze składników które mam podane. Bo zaczynałam od klasycznie - sałatka z awokado, indyk z ryżem itp.
Ciągle walczę z
ochotą na słodkie i chyba nigdy się to nie zmieni.
Ale sosy zero mnie ratują - no i zaczęłam kombinować z awokado - robię z niego nutellę, albo najłatwiejsze rozwiązanie na świecie (nie wiem, czemu nie robilam tego od razu?) - ryż z cynamonem i sosem bez cukru... przeciez to czyste złoto :D
Wpadły już pierwsze meczowe wyjazdy i jedzenie w hali, na stacjach benzynowych, czy za kierownicą. Ale to już moja norma. W zasadzie, nawet to zabawne, bo zawodnicy i inni dziennikarze są już na tyle przyzwyczajeni, że Grażyna przyjeżdża z jedzeniem, że zawsze pytają - co dobrego tym razem w pudełkach.
Miałam wczoraj urodziny i z tej okazji przyjaciele zorganizowali mi super dzień w ubiegły weekend - najpierw dwie godziny w sali i nauka podstaw kickboxingu, a potem kolacja w knajpie. Oni tak bardzo mnie wspierają, że ogarnęli nawet kucharza, który przygotował mi wołowinę tak, żeby makro mi się zgadzało. Kosmos. Swoją droga, to była najlepsza wolowina na świecie. Do tego... wstyd się przyznać, ale pierwszy raz spróbowałam sushi - i przy moim absolutnym wstręcie do ryb, o dziwo, mega mi to sushi smakowało. Szybko więc info do trenera i wrzucamy owoce morza w dietę
Kontynuując temat urodzinowy - to na weekend zaplanowałam już imprezę, więc to chyba będzie mój pierwszy cheat.. ale jeszcze walczę ze sobą, żeby jednak trzymać się założeń żywieniowych... chociaż we własne urodziny nawet łyka alkoholu? Jak żyć?
Już w piątek przyjeżdża do mnie przyjaciółka i odpalamy urodzinowy weekend, a przy okazji jeszcze zaliczymy FIWE.
Życzymy Wam miłego wieczoru - ja i moje zakwasy na udach
Zmieniony przez - lapacz12 w dniu 9/19/2018 8:56:26 PM