Ćwiczę sztuki walki. Oprócz w dziale sztuki walki założyłem temat tutaj poniewaz chce poznać wasze spojrzenie na to. Wróciłem do treningów po 7 msc. Aktualnie bjj.
Z racji pieniędzy jakich mam, jem źle. Bardzo źle. Muszę wytrzymać do wypłaty i od niej zacznę układać plan bo daleko rak nie pojadę. Waże 124 przy 181 cm. Pracuje w nocy po 8-10 h. Intensywna praca, sprzątanie. Zrzuciłem w miesiąc 10 kg dzięki niej samej.
Ale do rzeczy. Na dworzu strasznie duszno. Zaczęła się rozgrzewka wszystko ok. Ale już w momencie, kiedy zaczęła się rozgrzewka dynamiczna poczułem, że coś nie tak, a kiedy zaczęliśmy przeżuty przez bark itd. Zachwialo mi się, w głowie zaczęło się kręcić. Czułem jakbym miał zaraz zejść. Dodając, że jestem zdrowy i pierwszy raz mam coś takiego. Chłopaki mówią, że jem za mało i syf i dlatego tak mam. Nie ukrywam nie jem dobrze.
Moje zapotrzebowanie przy pracy treningach to jakieś 4000+, a aktualnie nie mam wyboru i dostarczam jakieś 600-700.
Ostatnio w dniu treningowym zjadłem 2 zupki chinskie i kupne pierogi. W tym dniu kiedy mnie zachwialo zjadłem jedne z najtanszych paluszków rybnych i paczkę ryżu. Ostatnio było podobnie, ale lżej. Zauważyłem, że zaczyna się przy tych fikolkach, przezutach itd jakby blednik wariowal.
Trening dokonczylem tylko dlatego, że w walce z ziemi tego nie odczuwalem.
Widzę też, że organizm w ogóle się nie regeneruje, ale nie dziwne bo z czego? Zakwasy są olbrzymie i wolno przechodzą, a zapewniam, że to nie kwestia przerwy.
Zmieniony przez - NaKliMaCie w dniu 2018-07-27 16:30:28