...
Napisał(a)
Strumyk tak i jeszcze raz tak na to co napisalas:) Nadal jednak uwazam, ze to nie jest hipka a biorac pod uwage ograniczona ilosc ww w czasie poprzedzajacym badanie jak i sam fakt, ze czysta glukoza inaczej dziala niz powiedzmy 50gr ww w zbilansowanym posilku, nie poszlabym z interpretacja w ta strone. I przybijam piatke z Toba w wyborze ww. Galazka, nie boj sie jedzenia i relacjonuj nam co sie dzieke i trzymaj glowe otwarta :)
1
...
Napisał(a)
Tetiszeribiorac pod uwage ograniczona ilosc ww w czasie poprzedzajacym badanie
oczywiscie to przeoczylam - ja nie robilam badania na lc
podsumowujac Galazko - troche bysmy Ci tu namotaly w wytycznych dietetyczki - i jak to mowia "i badz tu madry i pisz wiersze"
...
Napisał(a)
Glowa otwarta i nic nigdy nie jest czarno biale. Tutaj powaznie wzielabym pod uwage stwierdzenie, ze jak ta strategia nie zadziala to pasozyty i spolka wchodza do gry. Tu zapala sie czerwone swiatelko alarmowe wiarygodnosci danej osoby. Galazka, czekamy na wrazenia i odczucia po zaleceniach i zmianach.
...
Napisał(a)
Pierwszy dzień na diecie
Przypomnijmy, że jest to dieta od dietetyczki. 1600 kcal dziennie, dziś 80 g białka, 77 tłuszczu, 138 węgli.
9.00 Śniadanie: jajecznica z 4 jajek ze szczypiorkiem
12.00 Obiad: Schab i kasza gryczana z warzywami
18.00 Podwieczorek: pasta jajeczna z dwóch jajek z warzywami- (dojadłam ze dwa wafle ryżowe, a co!)
20.00 Kolacja: Koktajl z mleka ryżowego, malin, banana, wiórków kokosowych i płatków orkiszowych, których nie mogłam nigdzie znaleźć, więc użyłam płatków z quinoa
Dziwnie się czuję z tym słodkim koktajlem w ostatnim posiłku. Banana to już nie pamiętam kiedy jadłam. I w ogóle jakoś tak mało słodkich smaków jadłam od kiedy odstawiłam słodycze. W tym jadłospisie widzę, że prawie każda kolacja jest na słodko. Mam nadzieję, że nie będę teraz miała problemów z silną wolą.
Głodna na pewno dziś nie byłam. Czuję się generalnie słabo, ale to raczej nie od diety. Czułam się dziś śpiąca i nic mi się nie chciało. Może to kryzys po zakończonej majówce. Może to zmęczenie po wczorajszym treningu z kettle. W tym tygodniu nie mogę ćwiczyć z instruktorką, więc poszłam na zajęcia grupowe. Jak to ja, dałam na nich z siebie wszystko, czyli widocznie za wiele. No i dziś mnie bolą mięśnie i czuję się generalnie wymęczona, ale w taki osłabiający, a nie wzmacniający sposób.
A przede wszystkim, czuję się spuchnięta, wzdęta, generalnie gruba i do niczego. Kilka dni temu miałam owulację i widzę u siebie prawodłowość, że w drugiej połowie cyklu tak się czuję. Dosyć to kiepskie, rozumiem dwa dni przed okresem, ale nie dwa tygodnie!
Dietetyczka odpisała, że sądzi, że moje treningi nie są tak intensywne, by zwiększać kaloryczność diety. A tą ułożyła patrząc w to, co jadłam wcześniej. Oraz że posiłki mogę sobie dowolnie poprzestawiać, co też dziś zrobiłam.
Przypomnijmy, że jest to dieta od dietetyczki. 1600 kcal dziennie, dziś 80 g białka, 77 tłuszczu, 138 węgli.
9.00 Śniadanie: jajecznica z 4 jajek ze szczypiorkiem
12.00 Obiad: Schab i kasza gryczana z warzywami
18.00 Podwieczorek: pasta jajeczna z dwóch jajek z warzywami- (dojadłam ze dwa wafle ryżowe, a co!)
20.00 Kolacja: Koktajl z mleka ryżowego, malin, banana, wiórków kokosowych i płatków orkiszowych, których nie mogłam nigdzie znaleźć, więc użyłam płatków z quinoa
Dziwnie się czuję z tym słodkim koktajlem w ostatnim posiłku. Banana to już nie pamiętam kiedy jadłam. I w ogóle jakoś tak mało słodkich smaków jadłam od kiedy odstawiłam słodycze. W tym jadłospisie widzę, że prawie każda kolacja jest na słodko. Mam nadzieję, że nie będę teraz miała problemów z silną wolą.
Głodna na pewno dziś nie byłam. Czuję się generalnie słabo, ale to raczej nie od diety. Czułam się dziś śpiąca i nic mi się nie chciało. Może to kryzys po zakończonej majówce. Może to zmęczenie po wczorajszym treningu z kettle. W tym tygodniu nie mogę ćwiczyć z instruktorką, więc poszłam na zajęcia grupowe. Jak to ja, dałam na nich z siebie wszystko, czyli widocznie za wiele. No i dziś mnie bolą mięśnie i czuję się generalnie wymęczona, ale w taki osłabiający, a nie wzmacniający sposób.
A przede wszystkim, czuję się spuchnięta, wzdęta, generalnie gruba i do niczego. Kilka dni temu miałam owulację i widzę u siebie prawodłowość, że w drugiej połowie cyklu tak się czuję. Dosyć to kiepskie, rozumiem dwa dni przed okresem, ale nie dwa tygodnie!
Dietetyczka odpisała, że sądzi, że moje treningi nie są tak intensywne, by zwiększać kaloryczność diety. A tą ułożyła patrząc w to, co jadłam wcześniej. Oraz że posiłki mogę sobie dowolnie poprzestawiać, co też dziś zrobiłam.
Pierwszy dziennik http://www.sfd.pl/Gałązka_redukcja,_hashimoto-t1110660.html
Trening domatorki http://www.sfd.pl/[BLOG]_Gałązki__Domatorki_się_siłują-t1116283.html
...
Napisał(a)
Ja bylam ostatnio w szoku, bo trzymajac diete nie spuchlam w II czesci - moze za m-c i Tobie sie uda :)
Co do slodkosci - moze taka owocowa slodycz wystarczy i bedziesz w jakis sposob zaspokojona i nie bedzie ciagnac.
Co do slodkosci - moze taka owocowa slodycz wystarczy i bedziesz w jakis sposob zaspokojona i nie bedzie ciagnac.
...
Napisał(a)
Opisałam to na stronie 10, w pierwszej części mojego długiego wywodu . W skrócie- dwa-trzy razy w tygodniu ćwiczę z instruktorką, robię generalnie to, co ona mi każe Ćwiczenia z ciężarem ciała, trochę na trx, trochę z gumami, trochę z ketlami, trochę z ciężarkami.
Dwa ostatnie treningi odtworzone z pamięci wyglądały tak (wybaczcie, że nie zawsze znam nazwy ćwiczeń i maszyn):
wtorek
rozgrzewka, mobilizacja
przysiady z kettlem (nie pamiętam ciężaru)
wykroki chodzine z 10 kg nad głową
rozciąganie gumy na barki
tricepsy na rtx
odbijanie piłki lekarskiej
pompki na trx
plank i side plank
skośne przekładanie piłki
piątek
rozgrzewka,
przysiady z zarzutem z piłką lekarską
martwy ciąg z hantelkami, w ostatniej serii chyba 32 kg łącznie
chodzenie na boki z gumą
(tu chyba było coś, o czym zapomniałam)
podciąganie nóg na poręczach
ciągnięcie takiej linki przyczeponej do maszyny (lol):
najpierw do góry, na bicepsy
a potem do twarzy, na plecy i ręce
Dwa ostatnie treningi odtworzone z pamięci wyglądały tak (wybaczcie, że nie zawsze znam nazwy ćwiczeń i maszyn):
wtorek
rozgrzewka, mobilizacja
przysiady z kettlem (nie pamiętam ciężaru)
wykroki chodzine z 10 kg nad głową
rozciąganie gumy na barki
tricepsy na rtx
odbijanie piłki lekarskiej
pompki na trx
plank i side plank
skośne przekładanie piłki
piątek
rozgrzewka,
przysiady z zarzutem z piłką lekarską
martwy ciąg z hantelkami, w ostatniej serii chyba 32 kg łącznie
chodzenie na boki z gumą
(tu chyba było coś, o czym zapomniałam)
podciąganie nóg na poręczach
ciągnięcie takiej linki przyczeponej do maszyny (lol):
najpierw do góry, na bicepsy
a potem do twarzy, na plecy i ręce
Pierwszy dziennik http://www.sfd.pl/Gałązka_redukcja,_hashimoto-t1110660.html
Trening domatorki http://www.sfd.pl/[BLOG]_Gałązki__Domatorki_się_siłują-t1116283.html
...
Napisał(a)
strumykJa bylam ostatnio w szoku, bo trzymajac diete nie spuchlam w II czesci - moze za m-c i Tobie sie uda :)
Co do slodkosci - moze taka owocowa slodycz wystarczy i bedziesz w jakis sposob zaspokojona i nie bedzie ciagnac.
ciężkie jest życie kobiety ja w ostatnim miesiącu też nie spuchłam przed @, a bywały takie hocki klocki, że puchłam na 2 tygodnie przed @, paranoja jakaś
osobiście zauważyłam, że jak mam więcej owoców na co dzień to mniej myślę o słodyczach
ahhh i melduję się w dzienniku - będę podglądać
Zmieniony przez - Nene87 w dniu 2018-05-08 13:07:42
Zawsze rzucaj siebie na głęboką wodę - tam dalej jest do dna...
https://www.sfd.pl/[BLOG]_zdrowo_i_sportowo__Nene87-t1159713-s420.html
...
Napisał(a)
Nene zapraszam, postaram się dostarczać rozrywki
Dzień drugi diety w założeniu ok. 1600 kcal, B:85, T 80 WP 139, w praktyce zjadłam więcej
śniadanie: makrela wędzona i surówka z marchwi
obiad: schab i kasza z warzywami (miał być indyk, ale od wczoraj został schab)
podwieczorek: koktail z jagód, jabłka (miał być ananas) na mleku ryżowym (miało być kokosowe, ale nie lubię)
kolacja komosa ryżowa z jabłkiem. Dorzuciłam nektarynkę.
Dziś już czuję się trochę wytrącona z równowagi tą dietą. Przez ostatni miesiąc w ogóle nie jadłam cukru, również owoców. A dziś po południu praktycznie same owoce. Głodna po tym jestem i mam wrażenie, że zaprzepaszczam to, że już byłam odzwyczajona od słodkiego smaku Czuję się jak na diecie lekkostrawnej po jakimś zatruciu. Nie wiem, czy to było celem.
Wczoraj ważyłam 66,6, a dziś rano 59,9. Trochę mnie to intryguje, ale niezbyt cieszy, bo wolałabym ważyć więcej i mieć więcej mięśni, a nie tak tracić nie wiadomo czemu na wadze, ale nie na tłuszczu. No ale nie będę narzekać, tylko zastosuję tę dietę przez powiedzmy 2 tygodnie i wtedy zobaczymy.
Dziś bez ćwiczeń, myślałam o pójściu na zajęcia TRX, ale mięśnie mnie jeszcze bolą po niedzielnych kettle. Lepiej odpocznę.
Dzień drugi diety w założeniu ok. 1600 kcal, B:85, T 80 WP 139, w praktyce zjadłam więcej
śniadanie: makrela wędzona i surówka z marchwi
obiad: schab i kasza z warzywami (miał być indyk, ale od wczoraj został schab)
podwieczorek: koktail z jagód, jabłka (miał być ananas) na mleku ryżowym (miało być kokosowe, ale nie lubię)
kolacja komosa ryżowa z jabłkiem. Dorzuciłam nektarynkę.
Dziś już czuję się trochę wytrącona z równowagi tą dietą. Przez ostatni miesiąc w ogóle nie jadłam cukru, również owoców. A dziś po południu praktycznie same owoce. Głodna po tym jestem i mam wrażenie, że zaprzepaszczam to, że już byłam odzwyczajona od słodkiego smaku Czuję się jak na diecie lekkostrawnej po jakimś zatruciu. Nie wiem, czy to było celem.
Wczoraj ważyłam 66,6, a dziś rano 59,9. Trochę mnie to intryguje, ale niezbyt cieszy, bo wolałabym ważyć więcej i mieć więcej mięśni, a nie tak tracić nie wiadomo czemu na wadze, ale nie na tłuszczu. No ale nie będę narzekać, tylko zastosuję tę dietę przez powiedzmy 2 tygodnie i wtedy zobaczymy.
Dziś bez ćwiczeń, myślałam o pójściu na zajęcia TRX, ale mięśnie mnie jeszcze bolą po niedzielnych kettle. Lepiej odpocznę.
Pierwszy dziennik http://www.sfd.pl/Gałązka_redukcja,_hashimoto-t1110660.html
Trening domatorki http://www.sfd.pl/[BLOG]_Gałązki__Domatorki_się_siłują-t1116283.html
...
Napisał(a)
galazka
Wczoraj ważyłam 66,6, a dziś rano 59,9. Trochę mnie to intryguje, ale niezbyt cieszy, bo wolałabym ważyć więcej i mieć więcej mięśni, a nie tak tracić nie wiadomo czemu na wadze, ale nie na tłuszczu. No ale nie będę narzekać, tylko zastosuję tę dietę przez powiedzmy 2 tygodnie i wtedy zobaczymy.
Tam nie powinno być 60,6? Bo jak nie to tez tak chce ... ja tez zazwyczaj puchnie już od początku II połowy cyklu stopniowo i przed @jest apogeum...
2
Poprzedni temat
Pomoc w redukcji. Ocena początków.
Następny temat
DT - body under construction :)
Polecane artykuły