Przerwa dopadła mnie znienacka - i treningowa i dietetyczna, ale powoli chciałabym wrócić do swojego rytmu.
W pewnych momentach uporządkowanie spraw prywatnych, zawodowych i innych jest niezbędne.
Przy okazji zarejestrowałam kilka spostrzeżeń, którymi chciałabym się podzielić i z Wami i z samą sobą przeglądając archiwalne wpisy w przyszłości.
Otóż
treningi i dieta zaczęły być dla mnie ważne przeszło rok temu i powoli zatracałam się w dążeniu do celu.
Oczekiwałam szybkich efektów, które są przecież takie naturalne dla współczesnych ludzi.
Niezbyt bogate doświadczenie (ze względu na wiek) próbowałam przełożyć też na siłownię.
I tu pierwsze zaskoczenie - no bo jak to po pół roku nie wyglądam jak fit dziunia - tzw. Śliczna (jurrrr kradzione, ale strzał w dychę).
Trzymaj dietę mówili, trenuj intensywnie mówili. I tak i ja ćwiczyłam siłowo, biegałam, jeździłam na rowerze. Dodatkowo praca, studia, dom.
Powoli wpadałam w pułapkę rygoru i obowiązku. Zmęczona i zregygnowana odpuszczałam.
Następnie zbierałam siły i od nowa. Tak długo jak walczysz, jesteś zwycięzcą mówili. Mimo potknięć i upadków...
W kilka miesięcy siłownia przestała być zabawą, a zamieniła się w przykry obowiązek. Dieta tak samo.
Na treningach jedynie realizowałam cel, nie ciesząc się nawet z małych sukcesów.
Tak łatwo obrać jedną albo drugą stronę - albo życie fit albo nic - ludzie zapominają, że to ma być przyjemność i pasja.
I oto ja po raz pierwszy odpuściłam treningi i liczenie miski AŻ NA PRZESZŁO DWA TYGODNIE, co wcześniej nie wydawało się być NIErealne.
Odpoczęłam od rygoru i ważenia. Pozwoliłam sobie na małe conieco.
Bez stresu i bez wyrzutów - postawiłam na relaks.
Dziewczyny - bądźcie dla siebie życzliwe.
Nie macie niczego cenniejszego niż Wasze ciało i Wasza psychika.
Ba... psychika wydaje się być wręcz ważniejsza od ciała.
Szanujcie to. SERIO.
Nikt nie jest robotem i wszystko co robicie prędzej czy później odbije się na Waszym zdrowiu.
Stay strong! Pralson.
Zmieniony przez - pralson w dniu 2015-10-01 21:40:33