Konto na SFD mam już.. (tu chwila na sprawdzenie), łał, 12 lat ;p Przez ten czas moja przygoda z siłownią, czy ogólnie sportem i zdrowym trybem życia, miała swoje wzloty i upadki - jak później zobaczycie, więcej było upadków - jednak to właśnie to forum w pewien sposób mnie nakierowywało na dobrą drogę. Ok, ale koniec tego słodzenia :)
W grudniu przebudziłem się z letargu , który trwał.. za długo. W momencie kiedy wszedłem na wagę i skala przekroczyła magiczną barierę 100kg powiedziałem sobie DOŚĆ! Trzeba się wziąć za siebie, bo mam 26 lat, a wyglądam jak.. no właśnie. Przez cały styczeń starałem się trzymać diety. Może nie jakiejś ścisłej, ale na początek, żeby się za bardzo nie zniechęcić, stopniowo zmieniałem swoje nawyki - bez liczenia kalorii. Oscylowały one w okolicy 2000-2200 kcal. Udało mi się wyeliminować z diety prawie wszystko co nie jest tam mile widziane:
-fast foody wszelkiego rodzaju
-białe pieczywo
-słodycze
-słodkie napoje
-słodkie serki i jogurty
-ser żółty
-tłuste kiełbasy, karkówki i inne grillowe/smażone "przysmaki"
-i inne ścierwa tego typu
Zastąpiłem je tym co wartościowe:
-najmniej przetworzone produkty
-nabiał
-biały ser
-warzywa i owoce
-jogurty naturalne
-chude mięso (lubię wołowinę :) )
-staram się jak najwięcej piec eliminując smażenie
-jajka
-pieczywo razowe (kiedy już muszę)
-kasze, ryże i inne wariaty
-do picia tylko woda, a przy aerobach izotonik
-coś jeszcze by się znalazło zdrowego ;)
Powiem Wam, że nie było wcale tak trudno. Teraz jest to dla mnie norma. Jedyną słabością, która mi do tej pory została są sosy do mięsa - te gotowe. Nie używam ich dużo i często, ale jednak lubię upiec cycka w teryiaki. Tak więc etap wymiany szamy uważam za zamknięty. Poza tym zacząłem jeść regularnie. Codziennie te 5-6 posiłków o możliwie stałych godzinach. I duuużo wody.
W styczniu zacząłem również biegać. Przebiegłem prawie 65km, co zajęło mi 7h 46min (lubię liczby). Ta aktywność również została wchłonięta przez mój plan dnia.
Na początku lutego wróciłem na siłownię. Robię FBW, 3 razy w tygodniu, między nimi dzień aerobów. Niedziela na odpoczynek.
Zakładam ten dziennik, żeby nieco się zmobilizować do trzymania, a przede wszystkim liczenia kalorii i wszystkiego co wiąże się ze zdrową michą. Trzymania się założeń no i oczywiście dla wsparcia merytorycznego, bo nadal muszę się wiele nauczyć.
Ale dobra, trochę konkretów, bo pisze się historia w stylu Ewy Drzyzgi.
Stan na grudzień 2013:
Wiek: 26 lat
Wzrost: 183 cm
Waga: 102 kg
Niestety innych pomiarów nie robiłem.
A tak prezentowała się moja tężyzna fizyczna właśnie w grudniu :)
Do wieczora postaram się wrzucić zdjęcie aktualne (przez miesiąc udało mi się trochę poprawić), plan treningowy i wczorajszą michę.
Moje zmagania z gubieniem smalcu.. http://www.sfd.pl/Haste_/_redukcja_/_nie_ma_opierdzielania_siea!-t1004828.html