Czy jesteście ciekawi, co je Mistrz Świata Mężczyzn w Kulturystyce IFBB Ekwador 2012? Zapraszam do lektury rozmowy z Markiem „Oley” Olejniczakiem.
Juliusz Podolski: Kiedy zacząłeś swoją przygodę kulinarną?
Marek Olejniczak: Większość ludzi myśli, że to kobieta powinna się krzątać po kuchni, gotować i myć garnki. U mnie było inaczej. Zacząłem swoją przygodę kulinarną będąc jeszcze kawalerem, nie mając żony, dzieci, mieszkając u mamy. Byłem zmuszony, żeby samemu przygotowywać posiłki. Oczywiście było to związane z moją dziedziną sportu, którą zająłem się potem bardzo poważnie. Niestety, chcąc trenować siłę, trzeba odpowiednio przygotować sobie paliwo. Trzeba wiedzieć, jakie składniki powinny się znajdować w jedzeniu. Dlatego zacząłem więcej czytać, podpatrywałem, jak robią to kucharze w telewizji. Nie było wtedy jeszcze tak dużo programów kulinarnych jak teraz, ale zawsze coś mogłem dla siebie znaleźć. Starałem się tak to przyrządzić, aby smakowało. Uznałem, że skoro już muszę trzymać dietę, to chcę, żeby każde danie wyglądało i smakowało inaczej niż poprzedni posiłek.
J.P.: Ale przecież nie jesteś zawodowym kucharzem?
M.O.: Kombinowałem, wykorzystując własne doświadczenie. Jestem takim sobie kucharzem prywatnie. Teraz to może wygląda już trochę poważniej, bo sam pomagam ludziom utrzymać dietę, rozpisać ją i zaakceptować to, że mają przez dłuższy czas sprostać reżimowi. Dlatego też na podstawie własnego doświadczenia, ale również aby wszystko zgadzało się zaleceniami dietetycznymi, pomagam ludziom, doradzam, jak mają sobie przygotować menu i jaką taktykę obrać, żeby dieta była przyjemna. Najważniejsze jest to, aby się nią nie stresować. Ograniczenie naszej wolności smakowej jest największym problemem i ludzie mają kłopoty, żeby ją utrzymać. A można to zrobić, nie wiedząc, że się jest na diecie i myśląc, że się je smacznie. Naprawdę, jest dużo fajnych chwytów, dzięki którym można dietę stosować i cieszyć się, że się na niej jest.
J.P.: To wymaga też kreatywności i pomysłowości kulinarnej.
M.O.: Cały czas kombinuję, staram się jak najbardziej urozmaicać, żeby być na diecie i nie myśleć o niej. Trzeba po prostu zadbać nie tylko o to, żeby smakowało, ale też zawierało odpowiednie składniki, wtedy jest podwójna korzyść. Niech to będzie jak największa radość, a nie udręka i kara.
…Na łamach WDK postaram się przybliżyć kilka metod, które w prosty sposób pozwolą kucharzom poradzić sobie ze skutkami pracy w niewygodnej pozycji…
J.P: Cała przyjemność w tym, żeby jeść smacznie.
M.O.: Dieta kojarzy się ludziom tylko z ograniczeniami. Zauważ, że jak tylko powiesz w towarzystwie jestem na diecie, od razu pojawiają się komentarze: głodzisz się!. To nie więzienie: chleb i woda. Nie! Dieta polega na higienie żywienia, na tym, jak podchodzimy do tego, co jemy, jak dbamy o swój organizm. Kiedy dieta związana jest z problemami zdrowotnymi, wtedy się ją odpowiednio ukierunkowuje. Diety nie należy traktować jak katorgi, tylko i wyłącznie jak coś negatywnego. Ten termin oznacza sposób żywienia.
J.P.: Na portalu Wszystko dla Kucharzy będziesz pomagał kucharzom w rozwiązywaniu problemów zdrowotnych spowodowanych pracą. Jak się domyślam, należą do nich m.in. bóle kręgosłupa czy zwyrodnienia związane ze staniem przez wiele godzin.
M.O.: Kucharze mają bardzo ciężką pracę, często obserwuję, jak szybko uwijają się w kuchniach. Zły wpływ na ich zdrowie ma pozycja, w której przygotowują jedzenie. Pracują dodatkowo pod presją czasu, co powoduje stres, a ten ma ogromny wpływ na to, co się dzieje z naszym organizmem, a właściwie z naszym kręgosłupem. Oni się starają, żeby nam, klientom, dogodzić smakowo, żeby nasze żołądki i podniebienia były zadowolone, ale niestety, bardzo przy tym sobie szkodzą. Często świadomie, wiedzą bowiem o tym, że zawód negatywnie wpływa na ich zdrowie. To poświęcenie warto im wynagrodzić. Chciałbym pomóc, udzielając porad związanych np. z tym, co mają robić, aby uniknąć uciążliwych i niebezpiecznych skurczów. Na łamach WDK postaram się przybliżyć kilka metod, które w prosty sposób pozwolą poradzić sobie ze skutkami pracy w niewygodnej pozycji. To będzie także pomoc dla gospodyń domowych, których także dotykają te same problemy, gdy gotują czy sprzątają w domu. Można sobie pomóc. Wykorzystam do tego moje doświadczenie sportowe i kulinarne, które może mieć duży wpływ na złagodzenie tych dolegliwości.
J.P.: Gdziekolwiek się wybierasz, masz zawsze ze sobą własny posiłek?
M.O.: Tak, szczególnie w okresie treningów muszę odpowiednio się odżywiać. Ale nie cały czas tak jadam, niekiedy są odstępstwa. Bardzo lubię np. tradycyjną czerninę, taką, jaką robiła moja babcia, a recepturę przekazała mojej mamie. Lubię czasem zjeść tradycyjne potrawy, odbiegające od diety, którą stosuję.
…Dieta nie musi być piekłem na ziemi, lecz higieną żywienia…
J.P.: Czy dałbyś sobie dyspensę np. na sarninę?
M.O.: Oczywiście. Dziczyzna jest bardzo zdrowym mięsem. W przeciwieństwie do mięsa drobiowego, jedzonego przez nas na co dzień, które niestety jest coraz bardziej niezdrowe. Zanim zasiądziemy do posiłku, warto zastanowić się, co te zwierzęta jedzą, bo my przecież pośrednio też to jemy. Jesteśmy tym, co jemy.
J.P.: Masz ze sobą swoje pudełeczko z jedzeniem? Co ono skrywa? Kiedy skończymy rozmowę, przyjdzie przecież pora na Twój posiłek.
M.O.: Mój posiłek jest dietetyczny, ale nie tak bardzo, jak wtedy, gdy przygotowuję się do startów. Na razie mam okres pozastartowy, ale oczywiście cały czas dbam o siebie. Utrzymuję tzw. dietę wyjściową. Dla niektórych pewnie byłaby bardzo ostra, ale ja jestem już do niej przyzwyczajony. Oprócz tego, że lubię zjeść dietetycznie, to lubię zjeść smacznie. W pudełku mam gotowany ryż - wszyscy kojarzą kulturystykę z ryżem - do tego są zielone warzywa: fasolka, brukselka, brokuły. No i oczywiście kurczak. Przygotowałem go w panierce, ale nie takiej tradycyjnej. Zrobiona została z mąki razowej typ 2000 i jajka. Wygląda inaczej, smakuje doskonale i jest dietetyczna.
J.P.: Ile posiłków jadasz dziennie?
M.O.: Zwykle sześć lub siedem.
J.P.: Tyle też powinien jadać normalny człowiek?
M.O.: Dokładnie. Oprócz tego dania powinny być odpowiednio zbilansowane treściowo i jakościowo w zależności od tego, jaką mamy porę dnia i co wtedy robimy. Jeżeli ćwiczymy, dużo się ruszamy, musimy zjeść posiłek o zawartości nieco innych makroskładników, np. węglowodanów. Jeżeli natomiast zbliżamy się do końca dnia, myśląc już o odpoczynku i śnie, to zawartość kalorii w naszym posiłku też się zmienia i dostarczamy inne makroskładniki. Jedzenie powinno być zgrane z zegarem biologicznym. Nie możemy organizmu męczyć, nie możemy go stale zmuszać, żeby robił to, co my chcemy. Musimy też być dla niego wyrozumiali – inaczej nie będzie z nami współpracował i nie będziemy dobrze się ze sobą czuli.
Źródło: wszystkodlakucharzy.com