Jeśli chodzi o samoobronę na ulicy, to chyba raczej wchodzi w grę tak zwane "brute force", a nie jakiś sportowy pojedynek, zakładanie duszenia trójkątnego czy czegoś takiego. Pewnie, lepiej cokolwiek znać, niż nic, w przypadku gdyby napastnik cię przewrócił i zwalił się na ciebie, ale tarzanie się po betonie, nawet jeśli ogarniasz walkę w parterze z pleców, ale to będzie dużo bardziej bolesne i niebezpieczne dla ciebie niż napastnika. Możesz walnąć potylicą w jakiś krawężnik, paść na rozbite szkło i tak dalej.
Chyba, że chodzi o dźwignie, typu aikido czy coś takiego, że obezwładniasz gościa za nadgarstek itd... Moim zdaniem to tylko w filmach się udaje, ewentualnie po całym życiu
treningów tej sztuki walki. Kiedyś chodziłem na japońskie ju jitsu i trener pokazywał jakieś techniki obrony przed nożem czy coś, ale powiedział, że jak do niego wyskoczył koleś z nożem, to po prostu przywalił mu pierwszym co miał pod ręką, w tym wypadku był to metalowy śmietnik w parku.
Istnieje jeszcze opcja dźwigni przy użyciu takiego
Kubotana, kiedyś kolega mi pokazywał różne kombinacje z użyciem takiego przedmiotu. Też się trochę trzeba znać, ale w ostateczności można napastnika dźgnąć takim czymś w żebra, sprawiając mu spory ból, ale nie wyrządzając mu krzywdy.