Nie zacytujesz, bo nic takiego nie padło. Także nie przekręcaj czyichś słów i nie siej afery bez powodu.
Powtórzę, skoro męczy Cię dieta, ciągłe głodowanie, nie mozesz też pogodzić z tym że mam jeść tak ortodoksyjnie do końca życia, DARUJ sobie, bo nic dobrego z tego nie wyniknie, jedynie frustracja.
Jedzenie normalnej żywności, takiej jaką jedli nasi rodzice, dziadkowie i wszystkie wcześniejsze pokolenia jest równoznaczne z ortoreksją - dobre.
Jak zatem nazwać obsesyjny lęk przed brakiem batoników, lodzików fryteczek, pizzek i innej pseudogastronomii?
Straszne w moim mniemaniu jest poczucie wstydu np. w związku z piciem wody w towarzystwie. Tak jak bubu napisała - socjalizacja przez jedzenie: nie odkurzasz tego, co my - nie jesteś z nami.
Zawsze zdawało mi się, że każda kobieta ma jakąś wewnętrzną potrzebę bycia "jedna na milion", ale widzę, że jednak nie, parcie na bycie takim jak te rzekome 99% populacji jest powszechne. Smutne.
Zmieniony przez - Martucca w dniu 2013-10-12 16:00:59
MartuccaJedzenie normalnej żywności, takiej jaką jedli nasi rodzice, dziadkowie i wszystkie wcześniejsze pokolenia jest równoznaczne z ortoreksją - dobre.
Marta, niestety tak teraz jest
mały off top - jak leżałam w szpitalu to przyszła do mnie dietetyczka, która mnie wypytała o zwyczaje żywieniowe, więc ja jej zgodnie z prawdą opowiedziałam o czytaniu etykiet, unikaniu chemii, zero gotowców, pieczonych mięsach i szynce z szynkowara, ogólnie co jedzą Ladies.
Pani robiła wielkie oczy, niby się jej podobało, a następnego dnia na wizycie dowiedziałam się że stwierdziła u mnie ED - ortoreksję właśnie. Zaproponowano mi konsultację psychiatryczną, odmówiłam i na wypisie dostałam że nie zgadzam się na leczenie. Ale to już inna historia.
Pierwszy rok: http://www.sfd.pl/DT/shrimp2_/_redukcja/_podsumowanie_6m_s.81,_rok_s.189-t695381-s189.html#post2
Drugi rok: http://www.sfd.pl/DT_/_shrimp2_/_rok2_/_podsumowanie_s._157_-t835141-s157.html#post2
Przemiana: http://www.sfd.pl/PODSUMOWANIE_PRZEMIANY_/_SHRIMP2-t953222.html
Redukcja: http://www.sfd.pl/Brand_New_Kreweta,_czyli_startując_od_pulpeta_;__-t956939.html
Trzeci rok: http://www.sfd.pl/DT_/_shrimp2_/_rok3-t917908.html
Też zazdrościłam innym, że jedzą "normalnie", a ja się musze męczyć na cycku z kurczaka, ryżu i brokule. Tylko, że zdrowe odżywianie to coś więcej, to jedzenie KARMI Twoje ciało i duszę. I nie oznacza, że jest suche, niesmaczne i czasochłonne. Wystarczy poszukać - przepisów masz tu mnóstwo.
Słodyczy nie tykam od maja, jak mam ochotę na coś słodkiego, to szamam owoce z jogurtem/serkiem wiejskim i za nic bym tego nie zamieniła na snickersa, twixa tudzież innego liona.
"Optymista to ktoś, kto wie, że zrobienie kroku do tyłu zaraz po tym, jak się zrobiło krok do przodu to nie katastrofa tylko cza-cza."
http://www.sfd.pl/Zrozumieć_kobietę_;_czyli_Female_Phase_Training_by_Ejpi-t1087093.html#
"Ludzi z nadmiarem teścia sie tylko ogląda"
"Jedzenie normalnej żywności, takiej jaką jedli nasi rodzice, dziadkowie i wszystkie wcześniejsze pokolenia jest równoznaczne z ortoreksją - dobre. "
To tak na powaznie?! w takim razie bardzo jestem ciekawa tych waszych babci. Z tego co słyszałam od swojej oraz innych baci a nawet prababci ktore znam to ich jedzenie to były przede wszystkim pierogi, nalesniki, warzywa z bułka tarta, panierowane miesa. Na snaidanie obowaizkowo kanapki a w weekend domowe ciasto. I niekomu do glowy nie rzyszłoby odpmowic "bo dieta". Od rodziców z kolei słyszałam o bułce maczanej w mleku, zacierkach czy fantastycznych sobotach gdy cała rodzina ogladała film i jedli kupowna raz na tydzien sklepowa czekolade. I nie mogli sie tej czekolady doczekac
Mamy wiec biała make, cukier czy nawet sklepowe słodycze- serio lejdis tak jedza? Dobre....
I uczepiłyście sie tego snickersa, a mi naprawde nie jest najbardziej teskno do MAca i batonów. Kocham gotowac i robie pyszne obiady na bazie ryb, mies, kasz czy ryzu którymi zajada sie cała rodzina.
Ale czasmi chciałabym tez dla odmiany zjesc kawałek ciasta mamy, pieroga u babci, fasolkę z bułka tarta, obiad z pełnoziarnistym makaronem czy nawet dodac gdzies odrobine cukru. Na uczelnie czasmi wziac razowa bułke np z awokado i łososiem- ale nei bo to widze ze zboza to ty "syf"
Moi znajomi z uczelni nie stłuja sie w MAcu a barze gdzie króluja potrawy PRL- pierogi, nalesniki, placki ziemniaczane czy panierowane miesa. W całym menu nie ma NIC co "lejdis" by zjadły
Wiec może i jecie zdrowo ale nie mówicie ze ludzie tak kiedykolwiek jedli. Bo moja prababcia by sie w głowę puknęla