Piszę zapewne z powtarzającym się już nie raz problemem.
Zmieniłam sposób odżywiania na moim zdaniem zdrowy i przytyłam 3kg…
Naczytałam się już trochę wątków na tym forum więc postaram się nie powielać pytań.
Zależy mi na tym żeby nie wciskać się w rygory diety z rozpisanymi dokładnie godzinami, chciałabym po prostu trzymać się zdrowych zasad dając sobie pełną różnorodność wyboru bez zabawy w przygotowywanie żywności wcześniej. Poznać racjonalne zasady i trzymać się ich.
W dużym skrócie:
mam 23 lata, ważę obecnie 62 kg przy wzroście 170.
Mój cel to powrót do trochę "poprawionej" poprzedniej wagi: 57 kg.
Mam szczupłe nogi, ręce. Moim problemem są zdecydowanie okolice brzucha, mam niewielkie boczki, co więcej tyję w górnej części brzucha mocniej (czemu!?)
Dodatkowo „spuchłam” na twarzy. Nie bardzo wiem co robię źle. Miałam problemy z miesiączkowaniem, serię badań która nie wykazała nic dziwnego i wywoływany okres. Pewnie przez to zwalałam 3 kg na plusie na wodę w organizmie. Niestety, okres się skończył a waga jak stała tak stoi. Nie mogę pozbyć się tłuszczu z brzucha i wyszczuplić twarzy nadal.
Piję dużo wody-2 litry dziennie na spokojnie.
Oprócz tego zieloną i czerwoną herbatę. Kefiry, maślanki. Jem dużo twarogu półtłustego. Piję dużo mleka, czasem wymiennie na kakao, kawę zbożową.
Na śniadanie zazwyczaj płatki owsiane z dynią, słonecznikiem czasem rodzynkami i dużą ilością owoców(zależy co akurat mam). Staram się zjeść coś małego co 3h. Nie układam dokładnego planu diety (być może mój błąd…) ale nie jadam za dużo mięsa, za to dużo ryb. Jeśli już kurczak, czasem indyk. Zwracam uwagę na składy produktów, staram się nie kupować niczego co ma połowę tablicy Mendelejewa.
Jeśli napada mnie głód podjadam chrupkie pieczywo, jabłko czy marchewkę.
Staram się jeść dużo warzyw, często jest to fasola, brokuły, bób czy szpinak. Makaron wybieram raczej pełnoziarnisty. Chleb razowy ewentualnie orkiszowy, zależy co znajdę ale staram się żeby był ciemny z ziarnami.
Do tego nie mam planu treningowego ale wychodzę z założenia żeby codziennie zaliczyć około godziny jakiejś aktywności: fitness, basen, rolki, taniec, bieganie…
Jem dużo warzyw, owoców-naprawdę dużo. Staram się jeść wolno żeby zjeść mniej.
Biorę chrom. Nie spadło z wagi absolutnie nic…
Niestety miewam ataki wilczego głodu na słodycze. Ćwiczę silną wolę więc bywa że nie wytrzymuję i na noc zjadam naprawdę duże ilości co prawda np. chrupkiego pieczywa z miodem albo dżemem ale czuję później że to zdecydowanie za dużo.
Dodatkowo moim dużym problemem jest nieustająca chęć podjadania. Nie muszę być nawet głodna, chodzi o zwykłą chęć „pochrupania”. Uwielbiam coś podżerać między posiłkami, siedząc przed komputerem, ucząc się itd… ciężko mi się tego wyzbyć.
Chyba się trochę zapętliłam w tym nieskutecznym zdrowym trybie życia.
Dodatkowo w zeszłym roku schudłam ok 4 kg jedząc całkowicie normalnie, odstawiając jedynie słodycze i jedząc mniej. Dlaczego więc zmieniając wszystko na zdrowsze nie mogę zrzucić nawet kilograma? Dodam że trwa to już ok 3 miesięcy.
Czy ktoś mógłby się odnieść? Może rażą w oczy jakieś błędy?
Na wszelkie pytania chętnie odpowiem, liczę na was! :)
pozdrawiam